O Machinarium powinno się mówić albo dobrze, albo w ogóle. Dzieło czeskiego studia Amanita Design to zwycięstwo artyzmu i ambicji nad standardowym, rzemieślniczym zacięciem dostarczającym na półki sklepowe przeterminowane pomysły. Twórcy Samorosta postawili sobie poprzeczkę wysoko i jestem niezmiernie ciekaw czy kiedykolwiek ją przeskoczą. A jeśli nie, trudno - Machinarium i tak będziemy wspominać długo.
Co mi się podobało? Wszystko. No prawie wszystko, bo gra z początku sprawiała jakieś problemy techniczne i dopiero po wbiciu opcji Fullscreen na off czerpałem z rozgrywki ogromną frajdę. A dalej było tylko lepiej. Oprawa graficzna jest genialna i perfekcyjnie nakręca steampunkowy, zdezelowany klimat. Urzekł mnie fakt, że tła są...statyczne i przypominają ręcznie malowane obrazy. Dałbym sobie paznokcia uciąć, że autorzy wydrukowali wielkoformatowe fotosy poszczególnych lokacji i powiesili na ścianie pokoju, w którym pracują.
Nie mogę pominąć chyba najważniejszego elementu budującego "fun", czyli muzyki Tomasa Dvoraka. Soundtrack jest bardzo niestandardowy, pozbawiony patosu, chórków i innych szmerów-bajerów. Od czasów Fallouta nie spotkałem się z równie ryjącym zwoje mózgowe autorskim pomysłem na spokojną nutę, tak perfekcyjnie pasującą do uniwersum.
Podsumowując, to jedna z najlepszych przygodówek z jakimi miałem styczność (a było ich trochę). Trochę krótka, ale za to treściwa i urzekająca, miejscami wymagająca, śmieszna, wzruszająca, no i przede wszystkim powalająca od strony audiowizualnej.
BTW. Po ukończeniu tej gry jeszcze mocniej doceniłem rolę papieru toaletowego w życiu człowieka.