O tym filmie było głośno 3-4 lata temu, kiedy George Lucas po zakończeniu przygód Anakina Skywalkera szukał weny na dalsze zbijanie kasy. Red Tails nie miało łatwo - na początku pieczę nad projektem sprawował raczej mało znany Anthony Hemingway. Zdjęcia przeciągały się, na planie pojawiali się co i rusz nowi aktorzy, robiono dokrętki, a budżet na post-produkcję okazał się niewystarczający. Flanelowiec wziął sprawy w swoje ręcę, zwolnił Hemingwaya z reżyserskiego stołka i sam dokończył produkcję, przeznaczając na całość ponad 60 milionów dolarów. Red Tails jednak nie zawitał w mediach na długo i słuch o nim zaginął. Dzisiaj, po latach oczekiwań pojawił się pierwszy zwiastun i będę szczery - wygląda to koszmarnie źle. Jakby ktoś mi powiedział, że to intro z nowej odsłony Sturmovika, pewnie bym uwierzył.
Co tu gadać. Lucas widocznie wraca do formy z Nowej Trylogii, czyli klasycznego przykładu przerostu formy nad treścią. Heroiczne pierdzielenie puszczane na przemian z walkami powietrznymi stworzonymi w 3D Maxie zapowiadają patetycznego rzyga, który powinien zostać gratisowo doczepiony do flagi amerykańskiej. Jakość efektów jest o tyle kuriozalna, iż już 10 lat temu (!!!) Michael Bay przy okazji Pearl Harbor sprezentował widzom wizualną orgię opartą właśnie na samolotowej batalistyce. Tu z kolei mamy chyba Zemstę Sithów w wersji reżyserskiej.
O fabule na razie się nie wypowiadam, ale wątpię aby zdolności Lucasa do pisania scenariuszu wyraźnie podskoczyły. Tymczasem wciąż polecam obejrzeć nieśmiertelną Ślicznotkę z Memphis - http://www.imdb.com/title/tt0485985/