Czasami mi się wydaje, że jestem naprawdę osamotniony w mojej pewnej pasji. Bo, pomimo, że co chwilę dostaję, kupuję i zdobywam jakąś nową grę, mam jakoś tak, że po prostu lubię wracać do pewnych gier starych. Jak to jest z Wami? Wracacie do ukończonych raz gier? Jacy są Wasi ponadczasowi faworyci?
Nie będę ukrywał – moje zaległości growe nigdy nie przestaną być zaległościami właśnie ze względu na to, że stale zagrywam się w hity sprzed lat. Bardziej od nowego Deus Exa ciągnie mnie powtarzanie Jaka 3. Bardziej od Dead Island mam ochotę po raz kolejny ukończyć Final Fantasy Tactics. Można powiedzieć, że jestem po prostu z tych którym podobają się tylko te piosenki, które znają, ale to niekoniecznie prawda.
Kiedyś byłem bieżącą ze wszystkimi nowościami, przechodziłem je hurtowo, rzucałem w kont kąt (pozdrawiam ;p!) i zapominałem. Uważałem, że oglądać, czytać, grać trzeba jak najwięcej i jak najszybciej. Na szczęście przeszło mi kiedy zrozumiałem, że nawet w – jakby nie patrzeć konsumpcji – liczy się nie tyle ilość co jakość.
Znacznie większą satysfakcję mam z poznania gry na wylot. Zrozumienia jej każdego aspektu. Przechodzenia powoli, wielokrotnie… dlatego, przykładowo w Jaku 2 za pierwszym przejściem łykałem jako tako całość, za drugim zrozumiałem w pełni jakość gameplayu tej gry, przy trzecim zachwyciła mnie grafika, smaczki i dialogi, a ostatnio – również muzyka i sama kreacja świata. Nad grami pracują tabuny ludzi, masy artystów i szybkie, bezmyślne ich przechodzenie, przynajmniej części z nich – dla mnie mija się z celem.
Oczywiście – są gry, które przechodzę raz i szybko. Stanowią nawet większość. Ale są pozycje do których będę chyba wracał już zawsze. Takich gier jest wiele, powodów jest wiele, ale o tym może innym razem…
Wy wracacie do starych gier? Jakie są Wasze ulubione „starocie”?