Puscifer - nowy album. Keenan znowu czaruje. - fsm - 14 października 2011

Puscifer - nowy album. Keenan znowu czaruje.

Na samym wstępie chcę zainteresować tym tekstem wszystkich potencjalnych miłośników zacnej muzy, za pomoca stwierdzenia że oto najprawdopodobniej mamy do czynienia z płytą roku. Tak, wiem że nowe Foo Fighters wymiata, zamiata i przemiata. Nowy Puscifer jednak wydaje się być lepszy. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniem, które powinni przeczytać wszyscy ci, których uszy drżą z podniecenia na myśl o fantastycznej pracy gitary, świetnych perkusyjnych rytmach, sporej dawce dobrej elektroniki i, przede wszystkim, miekną gdy słyszą głos Maynarda Jamesa Keenana.

Puscifer narodził się jako żart, muzyczna odskocznia od dowodzonych przez Keenana grup Tool i A Perfect Circle. Dlaczego żart? Pierwszy opublikowany utwór nie pozostawia wątpliwości. Potem przyszedł czas na debiutancki album V is for Vagina - ciekawe kompozycje, dwa czy trzy naprawdę dobre utwory, ale to wciąż chyba tylko taki eksperyment. Płytę następnie zremiksowano (V is for Viagra), chłopaki poromansowali z Lustmordem (D is for Dubby), a w 2009 Puscifer wydał zacną EP-kę z czterema nowymi utworami i dwiema wersjami na żywo z albumu nr 1. Było lepiej. Ale dopiero teraz, przy okazji premiery Conditions of my Parole (znowu durnowaty tytuł i jeszcze durniejsza okładka) zespół pokazuje, że dojrzał. To jest spójna, przemyślana, czadowa, gniotąca głośniki płyta.

Puscifer nareszcie gra jak zespół, a od strony muzycznej dzieje się więcej, niż poprzednio. 12 kawałków to fajna podróż - zaczyna się spokojnie, kusząc melodyjnym wokalem Keenana, potem - w połowie drugiego utworu - robi się mocniej, by przy czwartym walnąć słuchacza w pysk. Kolejne etapy to elektroniczny uspokajacz, dziwaczno-rytmiczny singiel (teledysk do niego macie poniżej) i trzy przewspaniałe kawałki (Toma, która z powodzeniem mogłaby powstać pod szyldem Nine Inch Nails, spokojny The Rapture z soczystym basem i dynamiczny, świetnie skomponowany, gitarowy utwór tytułowy). Na pożegnanie płyta znowu serwuje uspokojenie, by zakończyć pięknym, dwugłosowym Tumbleweed.

Jeśli ktoś tego nie przeczytał, bo ma to gdzieś lub jest leniwy - oto skrót: Conditions of my Parole to kapitalny album, który zaczyna i kończy się spokojnie, a w środku serwuje soczyste mięcho dla fanów APC i ogólnie gitarowego grania. Dojrzała, czadowa płyta, która musi się spodobać nawet ludziom do tej pory nie przepadającym za Pusciferem. Premiera albumu będzie miała miejsce w poniedziałek, ale z dostępnością mogą być problemy - nawet Amazon na razie ma w ofercie tylko mp3. Poczekam, bo mieć to na półce MUSZĘ! I na koniec najlepsze - od kilku dni cały album jest do posłuchania na stronie magazynu SPIN. Zajrzyjcie i przekonajcie się, czy cała ta moja pisanina jest cokolwiek warta.

Puscifer - Conditions of my Parole [POSŁUCHAJ]

fsm
14 października 2011 - 13:08