Parszywa czwórka - recenzja Payday: The Heist - Pita - 1 listopada 2011

Parszywa czwórka - recenzja Payday: The Heist

Pita ocenia: PayDay: The Heist
80

 Grupowe zmagania z hordami wrogów to w przypadku zgranej drużyny zawsze gwarancja fantastycznej rozgrywki i dobrze spędzonego czasu. Payday (a raczej PAYDAY) stawia na kontrowersyjny temat – bo oto bowiem po setkach gier z zombie, kosmitami i robotami, tym razem drużynowo rabujemy banki. Jest ostro, bezkompromisowo i brutalnie. Jest dobrze. Ponieważ Payday zakłada z góry interesującą regułę – żaden z tych rabunków nie wychodzi idealnie, a problemy mnożą się z każdą minutą.

 

 

 

 

Pragnę zaznaczyć na początku, że Payday to gra drużynowa, stworzona z myślą o grupowej rozgrywce dobrze kontaktujących się graczy. Nie ma sensu grać w nią z botami, zaś rozgrywka z losowymi ludźmi może być bardzo zarówno przyjemna, jak i bezsensowna, zależnie od tego na kogo trafimy (choć ogólny poziom graczy jest bardzo wysoki, co mnie pozytywnie zaskoczyło). Payday przechodziłem w koopie, dostawałem po łbie w koopie i bardzo polubiłem w koopie. W zasadzie osławiony już Diamond Heist to jedna z najlepszych rozgrywek w multiplayer jakie miałem na przestrzeni kilku ostatnich lat, co świadczy samo o sobie.

 

Gra oczywiście inspirowana filmami o rabowaniu banków nie pozostaje jedynie przy tym temacie oferując również atak na konwój, odbijanie więźnia w czasie deszczu na moście, rabowanie wieżowca z kosztownościami nocą (jak wspominałem to moja ulubiona misja), polowanie na nieuczciwego wspólnika czy wyprawę po kasę za narkotyki do niebezpiecznej dzielnicy. Generalnie zadbano o różnorodność mieszając ze sobą misje wewnątrz oraz na zewnątrz budynków, nocne i dzienne, a nawet w różnych warunkach atmosferycznych. Gra oferuje w sumie 6 misji (kolejne mają dojść w DLC, z których pierwsze mają być darmowe), każda możliwa do rozegrania na kilku poziomach trudności. Rozgrywka polega na wykonywaniu następujących po sobie zadań oraz odpieraniu ataków policji i służb specjalnych, o czym za chwilkę.

 

Malownicze lokacje w cenie...

Bohaterami Payday jest czterech bandytów noszących maski skrywające ich tożsamość. Każda misja to mini-fabuła z kilkoma ostrymi momentami (np. palenie samochodu, z którego nie chce wyjść wspólnik), układająca się w jakąś tam całość. Każdy z bohaterów jest identyczny pod względem rozgrywki, ponieważ wzorem nowych FPSów wraz z postępami w grze (tutaj jako zbieranie pieniędzy) dostajemy nowe zdolności oraz typy broni. Zaczynamy tylko z dwoma sztukami broni (nie można zabierać ekwipunku po wrogach), ale wraz z levelowaniem, wybierając umiejętności spośród trzech ścieżek rozwoju wzmacniamy swój pancerz, zyskujemy nową broń, czy umiejętności – możemy rozstawiać miny, startować z większą ilością amunicji lub stawiać torby z amunicją i medykamentami.

 

A warto – generalnie rozwoju postaci nie da się zepsuć, jednak dobrze dobrana drużyna i zdolności są kluczem do sukcesu. Payday bowiem jest trudny. Bardzo trudny. Każda z trudniejszych misji nie pozwala na rozegranie jej na easy, zaś wytycznych jest wiele... ale to policja, a raczej tabuny policji są prawdziwym problemem dla gracza. Zazwyczaj w każdej rozpoczętej misji mamy kilku policjantów/strażników, sprawiających generalnie średni problem. Jednakże wraz z postępami i braniem zakładników (bierzemy ich w razie negocjowania jeżeli któryś z graczy zostanie złapany), pojawiają się oddziały specjalne odbijające ich.

 

Helikoptery to spory problem. Albo z nich zrzucają na nas SWAT, albo wiecznie na nie czekamy...

Ale to Assault jest momentem, w którym zaczyna się prawdziwa jazda. Oprócz różnie uzbrojonych szeregowych policjantów zaczynają się pojawiać SWATowcy, jednostki z „tazerami”, opancerzeni „buldożerowie”, skradający się mundurowi itd. Atakują całymi falami, wchodzą po dachu, używają broni snajperskiej, dobrze walczą wręcz – i nawet jeżeli nas nie zabiją, to mogą nas zakuć w kajdany. Wrogowie oferują ogrom zabawy i są doprawdy wymagający, co może denerwować na początku kiedy jesteśmy słabi, niecelni i nie potrafimy grać, ale im dalej w las, tym Payday lepiej smakuje. To gra, do której naprawdę warto przysiąść.

 

Same wytyczne sprawiają sporo zamieszania ponieważ musimy szukać kluczy, znajdować odpowiednich zakładników, łamać zabezpieczenia oraz fizycznie niszczyć bariery zastawiające drogę do wielkiej fortuny. Aktualne wytyczne możemy obejrzeć na ekranie, a także informuje nas o nich piąty członek drużyny, nasz hacker, planer i czujny obserwator ciągle dopingujący i wspomagający drużynę z daleka.

 

Oczywiście – jak upadniemy pod wpływem ostrzału to jeszcze mamy chwilę żeby postrzelać we wrogów oraz zostać wskrzeszonym. Jeżeli się nie uda trafiamy do aresztu, gdzie musimy odczekać odpowiedni czas nim wrócimy do gry, lub trzeba nas wymienić na jednego z zakładników. Zabijanie cywili powoduje kary czasowe dla nas, co wymaga sensownego grania. Niestety, czasami siedzimy w areszcie za długo, co jest oczywiście zrozumiałą karą, ale chciałoby się mieć możliwość szybszej ucieczki stamtąd celem pomocy drużynie. Nie ma lekko.

 

Momentami mayhem przechodzi ludzkie pojęcie i to, co się dzieje na ekranie to prawdziwa wojna. Strzelają, rzucają granaty dymne, świat wariuje, trzeba zastanowić się gdzie rzucić amunicję, a gdzie leki, kogo ratować, czy uda nam się przedrzeć przez gliniarzy z tarczami – uwielbiam te akcje. Faktem jest, że etapom brakuje trochę więcej losowości, przez co mogą troszkę się znudzić, jednak ilość i różnorodność wrogów swoje robią. Nie sposób się nudzić w czasie wymiany ognia z wypełnianiem misji, która ma nas ustawić do końca życia w tle.

 

Trzeba uważać też na kamery, a w przypadku każdego sprzętu wiercącego czy hackującego – co jakiś czas go resetować. Czasami walka prowadzona jest naraz na kilku piętrach i musimy ochraniać graczy resetujących tego typu urządzenia, czasami musimy pilnować własnych pleców, ale w czasie ataku policji zawsze się coś dzieje. Chwile wytchnienia pozwalają nam trochę pokombinować przed kolejnym, szybkim i brutalnym atakiem.

 

Payday wygląda "tak se" jak przyszło na grę z sieci. Za to świetnie brzmi, na co składa się bardzo dobra muzyka oraz doskonałe udźwiękowienie. Generalnie zarówno grafika, jak i rozgrywka przypomina mi trochę SWAT 4, a ze względu na ilość wrogów Dynasty Warriors (;p), zaś wysoka konieczność grania zespołowego po prostu mi się widzi. W przypadku trudniejszych misji dobrze zgrana drużyna w czasie ataku policji to prześwietna zabawa podnosząca poziom adrenaliny, a słabo działająca ekipa nie ma szans w każdej misji od mostu wzwyż. Payday to zbrodnia może nie doskonała, ale z pewnością bezkarna.

 

Ta misja odsiewa wielu graczy...

Przygotowano też sporo świetnych achievementów, zachęcających do dalszych rozgrywek i sporo ciekawych umiejętności dla wysokolevelowych postaci. W grze jest co robić; nawet wspominana przeze mnie rozgrywka z botami zła nie jest, choć bardzo kuleje ich inteligencja. Da się tak pograć, ale w sumie to nie warto.

 

Payday jest stworzony z myślą o kooperacji i w kooperacji sprawdza się bardzo dobrze. To interesująca, brutalna, fajna gra akcji w bardzo nietypowej stylistyce. Niegrzeczna zabawa w rabowanie wielkich tego świata jest miłym powiewem świeżości po zombiakach (duh!), czy kosmitach i już nie mogę się doczekać kolejnych misji. Napad się udał. [8]

Pita
1 listopada 2011 - 20:19