Zagadka: robię to przed śniadaniem, obiadem, po powrocie z pracy i przed snem.
Tak, zgadliście - przenoszę się w realia drugiej wojny, by w butach niemieckiego oficera siać postrach na wirtualnym polu bitwy w multiku Company of Heroes. Osobom, które udzieliły poprawnej odpowiedzi życzę dalszych sukcesów w karierze wróżbitów.
Tak się ostatnio łapię na tym, iż moja growa aktywność ogranicza się do uruchamiania tego kilkuletniego już staruszka [bo nie grzeszy już grafiką, a rozwiązania zostały już dawno skopiowane przez pozostałych developerów] i sporadycznie innych gier. Zasadniczo zakupione za grosze i przy okazji, zapewniło mi więcej zabawy niż cokolwiek innego, a duża ilość aktywnie grających sprawia, że nie dostrzegam końca mojej żołnierskiej kariery. W czym tkwi sekret? W studiu oczywiście.
Relic udowodnił swoją niekwestionowaną zajebistość płodząc takie tytuły jak "Homeworld", czy "Dawn of War" [GENIALNE przeniesienie gier bitewnych w realia RTS], bezustannie narzucając pozostałym standardy, którym tylko oni sami są w stanie zresztą sprostać. I mimo, że ostatnie produkcje dzielą społeczność [bo nie da się ukryć, że druga odsłona WH40.000 jest ... inna], ale COH to na chwilę obecną ich szczytowe osiągnięcie. Zbalansowane, ociekające klimatem, doskonałe technicznie i absolutnie sycące. Warto zrobić sobie tą przysługę, wydać te 20 złotych i wejść w ten świat - nawet pomimo faktu, iż długi czas będziecie w multiplayerze przekąską i chłopcami do bicia.
Ps. Powyższym filmik odnosi się co prawda do wersji online z której ostatecznie zrezygnowano, ale zawartość jest identyczna ;)