Magiczna podróż przez pół Europy - Materdea - 14 listopada 2011

Magiczna podróż przez pół Europy

Materdea ocenia: Syberia
90

Przyjeżdżasz do malutkiego miasteczka – Valadiline -  gdzie ostatnich turystów widziano blisko 20 lat temu, a wszystko co metalowe pokryła rdza. Twoim zadaniem jest dopełnienie kilkumiesięcznych negocjacji w sprawie kupna miejscowej fabryki automatów. Łatwizna. Niespodziewanie, od lokalnego notariusza dowiadujesz się, że aktualna posiadaczka przemysłowego kompleksu – Anna Voralberg – nie żyje. Ponadto interes, który do niedawna chcieli kupić klienci twoich zwierzchników ma spadkobiercę. Jest nim Hans Voralberg, brat Anny uznany kilkanaście lat temu za zmarłego. Domniemany dziedzic podobno przebywa na Syberii. Szef naciska na poszukiwanie jegomościa. Z kolei narzeczony nienajlepiej znosi rozłąkę z ukochaną i nalega na szybki powrót. Co robisz? Oczywiście ruszasz w ślad za panem Hansem, który od teraz ma pełne prawa do automatowego biznesu.

W taki sposób rozpoczyna się magiczna podróż przez pół Europy. Zwiedzimy kilka uroczych miejsc jak miasteczko uniwersyteckie z ptaszarnią umieszczoną na stacji kolejowej (Barrockstadt), ogromny, opustoszały kompleks przemysłowy (Komkolzgrad) czy rosyjskie uzdrowisko (Aralbad). Poznamy mnóstwo barwnych postaci, a z każdym możemy obgadać bieżące tematy zapisywane przez bohaterkę w swoim notesie. Przez blisko 10 godzin czeka na nas mnóstwo logicznych zagwozdek oraz masa główkowania. W tak krótkim czasie obserwujemy całkowitą metamorfozę bohaterki – od zimnej materialistki do ciepłej podróżniczki. I chyba obserwacja tej niezwykłej przemiany Kate Walker, to jak w trakcje rozgrywki się zmienia wraz z kolejnymi rozmowami, daje najwięcej satysfakcji.

Produkt studia Microids to przygodówka z gatunku point & click w najczystszej postaci. Wystarczająco trudna by odstraszyć niedzielniaków, wystarczająco wymagająca by zatrzymać przy sobie najwytrwalszych. Już na wstępie muszę powiedzieć, że jeśli masz słabe nerwy i nienajlepszy wzrok, to lepiej do Syberii nie przysiadaj. Gra nie działa w rozdzielczości wyższej niż 800x600, więc większość elementów otoczenia wygląda… właściwie nawet ich nie widać. Ponadto nie uświadczysz takich dobrodziejstw jak system podpowiedzi czy podświetlania przedmiotów z którymi możesz wejść w interakcję, co rodzi coraz wyższy poziom frustracji u kogoś, kto rzadko „reza” w takie produkcje.  Ostrzegam, że po dłuższej sesji spędzonej z grą możesz nabawić się dodatkowych dioptrii i przymusowej wizyty u okulisty.

Jak na grę przygodową przystało, wyróżnia się szeroką paletą nieszablonowych postaci. Emerytowany astronauta, który ma problemy z alkoholem, konserwatywny maszynista pociągu i nasz nieodłączny towarzysz – Oskar czy rosyjskie małżeństwo mieszkające na zardzewiałej barce, ponieważ jedno z nich ma chorobę lądową. Jest to coś niesamowitego, przecudownego, niebywałego – jak ktoś potrafił stworzyć tyle tak skrajnie różnych od siebie charakterów i zamieścić ich w jednej grze.

Rozpływając się w zachwytach nie można nie wspomnieć o ręcznie rysowanych tłach w wykonaniu Benoita Sokola. Belgijski rysownik pokazał klasę: z pieczołowitością i dbałością o najdrobniejsze detale stworzył mistyczny i tajemniczy klimat każdej z lokacji. Mimo to, czas jaki upłynął od premiery dzieła Microids odcisnął swoje piętno. O ile koślawe animacje można przeboleć, to kupka pikseli z których zbudowane są postacie (oraz różne obiekty) razi, i to bardzo mocno. Jednak przy tylu zaletach można, a nawet trzeba, przymknąć oko.

Dopełnieniem całej kompozycji jest muzyka stworzona przez Nicka Varley’a oraz Dimitria Bodiansky’ego. Bardzo miła dla ucha, w spokojnych momentach usypiający, łagodny ton, by za chwilę przeciąć go żywszym, bardziej energicznym fragmentem. Do udźwiękowienia nie mam zastrzeżeń. Chociaż polski dubbing wzbudził we mnie mieszane uczucia, z przewagą tych pozytywnych. Niestety, kilka z postaci miało wymuszony akcent np. wiecznie pijany kosmonauta Borys. Nie wiem jak wyglądała sytuacja w angielskiej wersji językowej, ale po polsku brzmiał troszkę ko(s)micznie, co psuło efekt. Jednak jest to wyjątek od reguły, całość brzmi co najmniej dobrze.

Syberia to bardzo solidne dzieło, z super klimatem, fantastycznymi tłami i toną grywalności. Niestety, jak na obecne czasy może być zbyt trudna, jednak jeśli masz w sobie choć trochę samozaparcia, to uda Ci się ją skończyć i rozpocząć kontynuację przygód prawniczki Kate Walker i jej pomagiera Oskara.

Materdea
14 listopada 2011 - 18:55