'Transformers Prime' - pierwsze wrażenia - Strider - 16 grudnia 2011

"Transformers Prime" - pierwsze wrażenia

Podobnie jak dla wielu osób z mojego pokolenia, tak i dla mnie Transformersy stanowią dobrą połowę życia. Od dziecka mam szczęście (albo i nie, to zależy od punktu widzenia) stykać się z serialami, zabawkami i całą tą otoczką, która nieodłącznie towarzyszy znanym markom, co sprawiło, że i filmy kinowe przyjąłem z dużym uznaniem (no, może poza "Dark of the Moon", którego nadal nie miałem okazji obejrzeć). Filmy, które niejako na nowo ożywiły nieco już zastane uniwersum "Transformers", w którym nic sensownego od premiery "Armady" nie miało chyba miejsca. Wszystkie kinowe obrazy Micheala Bay'a sprzedały się doskonale, nic więc dziwnego, że w ostatnich miesiącach powstał również i serial bazujący na hollywoodzkim pierwowzorze. "Transformers Prime", bo tak się nazywa, możemy od dwóch tygodni oglądać na polskim kanale Cartoon Network. Co można o nim w chwili obecnej napisać?

Mówiąc szczerze, to niewiele, choć można pokusić się już o pewne ogólne spostrzeżenia. Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście oprawa graficzna. Nie wiem skąd wzięła się moda na odchodzenie od klasycznych, rysowanych animacji na rzecz komputerów, niemniej ulegli jej również i twórcy nowych "Transformersów". Efekt? Moim zdaniem nieco kontrowersyjny. Z jednej strony wszystko jest okej, z nieźle wyglądającymi robotami, mocno stylizowanymi na te z dużego ekranu. Z drugiej jednak, dla osoby tak jak ja silnie przywiązanej do ładnej, rysowanej grafiki "Prime" jest... brzydki: począwszy od dziwnie wychudzonego Optimusa, przez idiotycznie szczerzącego zęby i wytrzeszczającego oczy Megatrona, na Starscreamie kończąc. Co do tego ostatniego: może to tylko moja fanaberia, ale jakim cudem jeden z najważniejszych Decepticonów zupełnie nie wyróżnia się z tłumu?! Gdybym nie usłyszał, że to szare "coś" nazywane jest Starscreamem, w życiu bym się nie domyślił, że oglądam prawą rękę Megatrona! Reszta bohaterów wygląda nieźle (na pierwszy plan wybijają się przede wszystkim świetni Bumblebee i Arcee), ale prezencja głównych mogłaby być znacznie lepsza. Niespecjalnie wygląda również otoczenie (generalnie jest dość pusto, nawet w pierwszym odcinku, gdy Arcee pędzi przez miasto ścigana przez Decepticony), a postaci ludzkie są według mnie zbyt plastikowe. No, ale to tylko kwestia mojego gustu, a o gustach... i tak dalej, i tak dalej.

O fabule nie można na razie powiedzieć zbyt wiele: to, co dane mi było do tej pory obejrzeć, to tylko pewne wprowadzenie do historii, na podstawie którego nie można tak naprawdę nic wyrokować. Jeśli jednak pogrzebać w Sieci, to łatwo znaleźć można wypowiedzi internautów sugerujące, że nowy amerykański "show" trzyma jak najbardziej poziom – jest i odrobinę mroczno, jest i czasami śmiesznie. Czyli zapowiada się nieźle i mam nadzieję, że nic się w tej materii już nie zmieni.

Jak zawsze jednak gdy przychodzi do oceny serialu emitowanego w polskiej telewizji, najbardziej mieszane uczucia mam do warstwy audio. Niby mamy bardzo dobrą, wzorowaną na filmowej, oprawę muzyczną etc., nie można jednak zapominać, że "Prime'a" dopadła bardzo brzydka choroba zwana polskim dubbingiem. Z trudem trawiłem ten w "Wojnach Klonów", polskich głosów w "Transformers Prime" nie akceptuję już zupełnie. Dixit.

Na razie to w zasadzie wszystko, co można napisać o nowym serialu z logiem "Transformers". Za parę tygodni zapewne znów pojawi się tutaj coś na jego temat i wtedy będę mógł napisać więcej konkretów.

Strider
16 grudnia 2011 - 18:15