Szeroka definicja, która dotyka coraz to większą część społeczeństwa, a w szczególności, ludzi młodych. Stało się na tyle powszechnym problemem, że definiuje kierunki studiów, które wybieramy, albo zmusza do emigracji za chlebem. A obecnie w Grecji staje się plagą narodową i przyczyną rozłamu w narodzie. Często w swoim środowisku jestem świadkiem retorycznych pytań pokroju "kto jest za to winny?". Tymczasem odpowiedź nie jest ani łatwa, ani przyjemna.
Bezrobocie jest efektem, na który składa się mnóstwo czynników - pora roku i związana z tym seozonowość, trendy [jeśli coś się sprzedaje, do produkcji potrzeba większej załogi], wahania rynkowe, program rządzącej partii, a nawet klęski żywiołowe [ot, nasze miejsce pracy zalala powodź]. Ale najważniejszym ... jesteśmy my sami. Mam tu na myśli absolutnie każdego - od niemowlaka, po starca. Bo każdy tworzy wpływa mniej lub bardziej bezpośrednio na popyt. No bo skąd bierze się praca? Z potrzeby [np. fabryka nie ogarnia już produkcji modnych IPhonów i zwiększa liczbę etatów], oraz tego, że ktoś owe miejsce pracy wykreował np. przedsiębiorca. A skąd z kolei biorą się oni? To ludzie tacy jak my, tylko z pomysłem na siebie, którzy spróbowali swych sił w biznesie. Bo jeśli nikt nie chce nas zatrudnić, to najlepszym sposobem jest samozatrudnienie.
Zamiast psioczyć na polityków, oraz ich liczne przywileje, warto zejść na ziemię i zdać sobie sprawę z tego, iż własna działalność gospodarcza to dziś kwestia dnia-dwóch spędzonych w urzędach. Z kolei o uzyskanie środków na rozruch biznesu można się starać na dziesiątki sposobów, a dwa najpopularniejsze to Urzęd Pracy [do 20 tys.], bądź dotacja unijna [do 40 tys, w tym okolo 20% wkladu wlasnego]. Dodajmy do tego Anioły Biznesu, Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości i wiele innych, a zrozumiemy, że jedyną przeszkodzą jest jedynie brak chęci.
Sam internet daje dzis ogromne pole do dzialania, a szeroko rozumiana praca, nie musi oznaczać chodzenia do biura, czy pracy przy taśmie. Wystarczy spojrzeć na mnie - redaktora serwisu Gameplay. Nie ukrywam, że nie robię tego za darmo, a dodam , że współuczestniczę w prowadzeniu dwóch innych serwisów, z którego jeden jest całkowicie autorski i został obliczony na przynoszenie dochodów.
Rynek pracy po prostu na nikogo nie czeka, więc zamiast bezproduktywnie narzekać, warto zakasać rękawy i znaleźć pomysł na siebie: począwszy od poprawiania swoich kompetencji [języki], po uczestnictwo w bezpłatnych praktykach, które zaowocują z czasem. Bądź przemyślenia, czy na lokalnym rynku jest jeszcze miejsce na nowy biznes, a jeśli tak, to czy miałby szanse na przetrwanie i rozwój.
Bo alternatywą, co smutne, będą inaczej np. skutki rozluźnień przepisów drogowych i wskakiwanie na zajęte jeszcze niedawno miejsca. Bo to, że dla wszystkich dziś z pewnością miejsca nie wystarczy, jest niestety smutną rzeczywistością.