Nie jestem jakoś szczególnie wkręcony w niezależne produkcje, gry indie, artystyczne zręcznościówki z duszą czy inne tego typu opcje. Z tego co pamiętam, ostatnie tytuły w tym stylu, z którymi miałem styczność to np. Ballance i World of Goo, choć i tak nie jestem pewien czy pasują do definicji. Ostatnio jednak naszła mnie ochota na taką właśnie „lajtową” i wciągającą grę, więc pościągałem sobie wersje próbne najpopularniejszych gier XBLA, z nadzieją, że znajdzie się coś odpowiednio przyjemnego. Znalazło się Puddle – gra, która od razu po uruchomieniu wywołała u mnie podziw dla twórców za ich pomysł i jego realizację. A na dodatek piekielnie wciągnęła.
Encyklopedia GOL-a podpowiedziała mi, że autorzy zrobili taką grę już jakoś dwa lata temu i w branży gier niezależnych zdobyli nagrodę, więc teraz, odpowiednio sfinansowani, stworzyli produkt pełnoprawny i kompletny, a wydawcą zostało Konami. Ja uruchamiałem Puddle nie mając pojęcia co to za gra, o czym jest i nawet jak wygląda. Znałem tylko tytuł i okładkę. Może dlatego nie spodziewałem się tego, czego doświadczyłem.
Puddle stawia przed graczem wyzwanie – jego zadaniem jest przemieścić określoną ilość płynu czy cieczy z punktu A do B. Po drodze czeka na niego wiele niespodzianek oraz utrudnień, a przyjemnością z grania jest ich zgrabne pokonywanie. Brzmi jak zwyczajna platformówka, z tą różnicą, że sterujemy cieczą? Już ta różnica sprawia, że to nie będzie nic zwyczajnego, a dodatkowo sposób realizacji zrywa czapki z głów. Zresztą, podobno obrazy mówią więcej niż słowa, więc spójrz tylko.
Na filmiku tego może nie widać, ale największa zabawa jest w tym, że kontrolujemy tym wszystkim tylko za pomocą dwóch przycisków – jeden odpowiada za przechylanie obrazu w prawo, a drugi za przechylanie obrazu w lewo. W taki sposób wpływamy na poruszanie się naszego płynu i trzeba przyznać, że jest to niezwykle zajmujące i wymagające. Zwłaszcza, że kontrolować będziemy różne rodzaje cieczy, a więc ich cechy i sposób przemieszczania się będą się zmieniać. Przykładowo, w testowanej przeze mnie wersji był etap, w którym kontrolowałem nitroglicerynę, czy coś w tym stylu – każde mocniejsze uderzenie o coś, kończyło się wybuchem, więc trzeba było być dodatkowo ostrożnym.
W każdym etapie po drodze mamy oczywiście dodatkowo porozmieszczane przeszkody, które albo nas opóźniają lub utrudniają trasę, albo po prostu niszczą - musimy zaczynać od nowa, gdy stracimy za dużo płynu. Trafimy również na elementy, które istnieją tylko po to, by nam pomóc ominąć wspomniane przeszkody. Zróżnicowanie etapów również jest interesujące – dane nam będzie zwiedzić parę interesujących miejsc, w wersji testowej były to np. ogród, odlewnia metali, laboratorium czy też rakieta. W pełnej wersji jest również etap, który rozgrywa się w ludzkim ciele, gdzie kierujemy połkniętą wodą, a wszystko widzimy poprzez rentgen.
Jak można zauważyć na screenach i filmiku, oprawa graficzna Puddle jest przyjemnie kreskówkowa i robi dobre wrażenie. Budzi trochę skojarzenia ze wspomnianym wcześniej World of Goo. Najważniejszy w tym wszystkim jednak jest silnik fizyczny gry. Sposób poruszania się i zachowanie płynów przy tych wszystkich zmianach poziomu otoczenia przedstawione jest po prostu fantastyczne. Nie dość, że wygląda niezwykle efektownie, to na dodatek jest bardzo realistyczne. Sprawia też, że pokonywanie etapów jest wyzwaniem.
Puddle to trudna gra. Przynajmniej na początku. Trochę czasu zajmuje, by przyzwyczaić się do takiego sposobu sterowania i w ogóle. Gdy już opanujemy zasady jak to wszystko działa, dalej wcale nie jest łatwiej – niektóre przeszkody na mapach są bardzo wymagające i nieraz zdarzy się nam poważnie utknąć w którymś momencie. Checkpointów brak, więc po każdym błędzie, trzeba zaczynać dany etap od początku. Zdarza się, że bywa to frustrujące, zwłaszcza, gdy za kilkunastokrotną próbą nam się szczęśliwie uda i zupełnie nie wiedząc, co jest dalej, rozwalamy się od razu na pierwszej kolejnej przeszkodzie (i znów od nowa). Ale w końcu tak to już bywa ze zręcznościówkami. Grunt, że nie jest banalnie, tylko ciekawie, a pokonywanie etapów daje satysfakcję. A zwłaszcza, gdy mamy już „obcykany” dany level i zaliczamy bezbłędną trasę.
Bardzo mi się Puddle spodobało. Ten tytuł to kolejny dowód na to, że wciąż można wymyślać nowe rzeczy i ciekawie je realizować. Da się przy tej grze dobrze pobawić, daje dużo frajdy i bywa konkretnym wyzwaniem. Zakończyłem próbną wersję, w której było kilka etapów i idę na zakupy po wersję pełną, gdzie w sumie jest ich bodajże 48. Pełna wersja to 800 MP dla użytkowników Xbox Live oraz 9,99 € dla tych via Playstation Store. Jak dla mnie warto, polecam samemu się przekonać, chociażby poprzez wersję próbną.