Sherlock Holmes: Gra Cieni - klasyczny sequel czyli mogło być lepiej - Kompo - 10 stycznia 2012

Sherlock Holmes: Gra Cieni - klasyczny sequel, czyli mogło być lepiej

Druga część przygód Sherlocka Holmesa autorstwa Guya Ritchiego miała być jednym z filmów, które uratują rok 2011. Jeden z najbardziej medialnych tytułów minionych dwunastu miesięcy pojawił się wreszcie w polskich kinach i teraz każdy może ocenić ile jest wart – ja też, więc niniejszym to czynię. Od razu oznajmiam, iż Gra Cieni to film dobry, choć moim zdaniem pod kilkoma względami słabszy od poprzednika, więc w odróżnieniu od tekstów fsm i Cayacka, trochę ponarzekam i powytykam co mi się nie podobało.

Sherlock%20Holmes%3A%20Gra%20Cieni%20-%20klasyczny%20sequel%2C%20czyli%20mog%u0142o%20by%u0107%20lepiej

Nie mam zamiaru wprowadzać Cię teraz w aspekty fabularne filmu, zresztą twórcy też takiego zamiaru nie mieli – ruszają z buta z wydarzeniami na ekranie, a widz musi „nadrobić” i trochę poczekać, by wiedzieć o co dokładnie się rozchodzi. Gdy już to zrobi, może się lekko zawieść, bo okazuje się, że Sherlock już dawno rozgryzł całą intrygę, a nam pozostaje już tylko obserwowanie kilku jego ostatnich ruchów. Praktycznie nie ma tu zagadek, niefrasobliwy detektyw ma wszystko przygotowane, wie kto jest jego przeciwnikiem, wie do jakiego miasta na świecie ma się udać  i domyśla się wszystkiego innego, łącznie z przeszłością i przyszłością. Pozostaje mu zwerbować Watsona i ruszyć tropem, genialnego i złego do cna, profesora Moriarty’ego. Nie pamiętam już dokładnie pierwszej części, ale wydaje mi się, że tam akcja rozwijała się od samego początku, dzięki czemu mogliśmy się bardziej wczuć i na bieżąco próbować zgadywać o co chodzi w śledztwie. Tutaj nawet tak naprawdę nie ma żadnego śledztwa, Sherlock po prostu idzie śladami Moriarty’ego, próbując po drodze znaleźć niezbity dowód przeciwko niemu.

Największy zawód to sama potyczka Sherlocka z Moriartym. Ostrzyłem sobie na nią zęby, tymczasem z kina wyszedłem całkowicie nieusatysfakcjonowany pod tym względem. Spodziewałem się iście misternych rzeczy, wręcz epickiego pojedynku na myślenie i psychologiczno-kryminalnych gierek pomiędzy tymi dwoma potężnymi umysłami, a dostałem jedynie podążanie po nitce do kłębka i ze trzy dobre dialogi. Owszem, finałowa scena trzyma w napięciu, ale i tak próbując wycisnąć z niej ile się da, zdołano rozłożono ją na trzy puenty, przez co nie kopie tak jak kopać powinna. Na plus można zaliczyć wprowadzony do zakończenia element z książki (i jedyne sensowne w jego obliczu zakończenie całego filmu). Ale i tak jeśli chodzi o pojedynek Sherlock vs. Moriarty, scenarzyści powinni uczyć się od twórców brytyjskiego serialu Sherlock, tam to można nazwać pojedynkiem (dokładnie w trzecim odcinku pierwszego sezonu – ale ogólnie polecam cały serial, który przedstawia jakby to z Sherlockiem było, gdyby żył we współczesności).

Sherlock%20Holmes%3A%20Gra%20Cieni%20-%20klasyczny%20sequel%2C%20czyli%20mog%u0142o%20by%u0107%20lepiej
Jarred Harris jako Moriarty - elegancko

Aktorsko bez zarzutów, wręcz dobrze, wiadomo, nic dziwnego przy takiej obsadzie. Trochę kłuło mnie, że Downey Jr. jako Sherlock Holmes momentami za mocno zalatuje Jackiem Sparrowem, ale w sumie to trochę podobni do siebie bohaterowie, więc nie ma co się tak bardzo tego czepiać. Trzeba również dodać, że w drugiej odsłonie przygód najsłynniejszego detektywa, uświadczymy chyba trochę więcej elementów humorystycznych. Czasami wychodzi to bardzo fajnie, czasami nieźle, nieraz jednak mamy do czynienia z typowymi sucharami, które wsadzono do filmu chyba tylko po to, by rozśmieszyć młodszych odbiorców i tych dorosłych, którzy uważają skecze Kabaretu Moralnego Niepokoju za najśmieszniejsze wydarzenia na świecie. Udany zabieg, bo dzięki temu ci, którzy nie nadążali za sekwencjami ciągów przyczynowo-skutkowych, przez co nie rozumieli jak i czemu, mogli przynajmniej napisać na Facebooku, że „na nowym Sherlocku są jaja jak berety”.

Tu przechodzimy do akapitu, w którym to nowy film Ritchiego chwalę. Wszystko to, co było najefektowniejszymi elementami w pierwszej części, sprawdza się również w drugiej. Rzekłbym, iż jest zrobione nawet lepiej. Wspomniane sekwencje, które wyjaśniają skąd i jak Sherlock czegoś się domyślił, a także jego kalkulacje przy okazji fizycznych starć oraz wszelkie pozostałe ujęcia w zwolnionym tempie są rewelacyjne. Słynna i przez wszystkich zachwalana scena ucieczki przez las jest autentycznie wręcz znakomita i może być nawet jedynym powodem na pójście na ten film do kina. Nie przesadzam. Ponadto dobra jest muzyka, zdjęcia (czasami naprawdę ładne widoczki) oraz ogólny przygodowy klimat kryminału. Kawał dobrej roboty.

Sherlock%20Holmes%3A%20Gra%20Cieni%20-%20klasyczny%20sequel%2C%20czyli%20mog%u0142o%20by%u0107%20lepiej

Podsumowując – nowy Sherlock Holmes to dobry film. Taka konkluzja może się wydać zaskakująca po trzech akapitach negatywnych i tylko jednym pozytywnym, ale to prawda. Moje narzekanie wynika jedynie z tego, że mamy do czynienia z kontynuacją filmu bardzo dobrego, więc uniknąć porównywania się nie da, a moim zdaniem jako całość Gra Cieni trochę ustępuje swojemu poprzednikowi. Tak czy siak – zdecydowanie warto oglądnąć. Na pewno pierwsza piątka poprzedniego roku. No i oczywiście czekam na trzecią część.

Kompo
10 stycznia 2012 - 10:12

Sherlock Holmes: Gra Cieni w porównaniu z pierwszą częścią to...

lepszy film 21,1 %

słabszy film 21,1 %

podobny poziom 45,6 %

nie wiem o co chodzi, nie gram w przygodówki 12,3 %