Kirinyaga - recenzja książki - Kati - 1 kwietnia 2012

Kirinyaga - recenzja książki

Resnickowi oberwało się ode mnie za „Starship: Bunt”, ale ma on też zdecydowanie ciekawsze pozycje na koncie. Dobrze, że tego autora poznałam najpierw od tej lepszej strony. Zbiór opowiadań pt. „Kirinyaga” ukazał się kilkanaście lat temu (i z tego co wiem, nie było wznowienia), ale myślę, że warto go przypomnieć.

XXII wiek. Grupa Kikuju postanawia opuścić zbyt zeuropeizowaną ich zdaniem Kenię i stworzyć utopię na planetoidzie o nazwie Kirinyaga. Głównym bohaterem jest Koriba, człowiek wykształcony na zagranicznych uniwersytetach, obyty w świecie, który jednak odrzuca cywilizację.

Jego największym marzeniem jest życie tak, jak gdyby Kikuju nigdy nie zetknęli się z zachodnią cywilizacją. A życie to trudne: bez wygód, techniki, lekarstw, gdzie schorowanych staruszków zostawia się hienom na pożarcie. Z drugiej strony ma też swój urok: jest proste i toczy się bez pośpiechu. Koriba zostaje mundumugu, szamanem. Rozwiązuje wszelakie problemy i pilnuje, aby członkowie społeczności żyli zgodnie ze starymi zwyczajami. Starsze pokolenie, które świadomie wybrało takie życie, powoli wymiera, a młodsze, urodzone już na Kirinyadze, chce zmian. Co prawda nie zna ono cywilizacji, ale wie, że takowa istnieje – Koriba ma komputer (i np. nakazuje zmianę orbity, aby ukarać plemię suszą), a każdy z mieszkańców Kirinyagi może z niej odejść w dowolnej chwili – wystarczy tylko udać się na lądowisko promu. A sama Kirinyaga jest też przecież wytworem techniki. Być może przeciętni Kikuju byliby zadowoleni ze swojego życia, ale najlepsi i najmądrzejsi duszą się w skostniałej tradycji (świetnie ukazano to w „Bowiem dotknęłam nieba” – chyba najlepszym opowiadaniu w zbiorze). A Koriba wie, że nie może ustąpić ani na krok – nawet najmniejsza zmiana jest zagrożeniem dla utopii. Kibicujemy mu, chociaż wyraźnie widzimy, jak jego wizja zmierza ku katastrofie. Nie da się pogodzić idealnego świata (czy raczej jego wyobrażenia) z ludzkim dążeniem do zmian czy chęcią rozwoju.
Wszystkie opowiadania trzymają podobny poziom – nawet najsłabsze są co najmniej dobre. „Kirinyaga” to refleksyjna i poruszająca historia, na długo zapadająca w pamięć. Warto przeczytać.

Kati
1 kwietnia 2012 - 23:14