Temat "Dragon Balla" przewijał się na Gameplayu już wielokrotnie przy najróżniejszych okazjach: w recenzjach gier, opisach ulubionych seriali, czy po prostu jako przykład tego, że "kiedyś wszystko było lepsze, a anime miały fabułę i wyrazistych bohaterów". Wszystkie artykuły skutecznie omijały jednak temat dość ciekawego projektu dwóch Francuzów pod nazwą "Dragon Ball Multiverse". Najwyższa pora nadrobić zaległości.
Czym jest "Multiverse"? Najprościej rzecz ujmując - "Dragon Ballem" bez pomyłki jaką było GT. Twórcy mangi postawili sobie proste pytanie: co by było, gdyby Goku przez pomyłkę nie stał się znów dzieckiem i nie wyruszył w kosmos z Trunksem i Pan? Długie gdybanie nad dość niepewną strukturą świata DB skierowało myśli Salagira i Gogety Jr. ku rewolucyjnej koncepcji, że istnieje więcej niż jedno uniwersum w którym żyją bohaterowie Toriyamy. Przecież zarówno w mandze, jak i anime mieliśmy przedstawioną historię Trunksa z przyszłości, którego świat różnił się diametralnie od rzeczywistości przedstawionej w komiksach. A więc... co jeśli bohaterowie z alternatywnych wersji wszechświata mogliby się spotkać i stoczyć jeszcze jedną, ostatanią walkę, stawką w której byłoby spełnienie trzech dowolnych życzeń przez Shenrona i świadomość, że jest się najsilniejszym wojownikiem multiwersum?
Spiritus movens "Multiverse" są Vargasowie - rasa obcych powstała tylko w jednej z wariacji wszechświata, która w toku swego rozwoju wytworzyła technologię umożliwiającą podróże pomiędzy uniwersami. Kierowani tylko sobie znanymi motywami, postanawiają oni zorganizować turniej, w którym zmierzą się najsilniejsi przedstawiciele swoich światów. Po raz kolejny więc stają do walki na przeciwko siebie Goku, Vegeta, Frieza, Cooler, Cell, Majin Buu i reszta znanych nam postaci (czasami w dość ciekawej wersji; vide: Saiyanie, którzy nigdy nie spotkali Friezy i nie mieli okazji osiągnąć takiego poziomu mocy jak oryginalni bohaterowie).
Na temat kreski nie mam zamiaru się wypowiadać, gdyż tą każdy może ocenić samodzielnie na zamieszczonych w artykule screenach, kilka słów wypada jednak wspomnieć o fabule, która w moim osobistym odczuciu jest o niebo ważniejsza. Choć manga powstaje już od trzech lat i dorobiła się dwudziestu czterech kompletnych tomów (546 stron), wciąż trudno powiedzieć o niej coś konkretnego. Salagir i Gogeta Jr. wzięli sobie najwyraźniej bardzo do serca szkołę Akiry Toriyamy, bo akcja toczy się tu straszliwie wolno i nadal można jedynie zgadywać w jakim kierunku pójdą wydarzenia oraz kto weźmie na siebie rolę głównego adwersarza. (Frieza wciąż jest śmiesznie słaby, więc... Majin Buu? Cell? A może... autorzy stworzą zupełnie nową postać? Kilka już w końcu wprowadzili). Niemniej, akcję śledzi się z zainteresowaniem i czasami naprawdę trudno uwierzyć, że "Multiverse" od podstaw tworzą fani bez przygotowania.
Jeśli idzie o minusy, wymienić potrafię na dobrą sprawę tylko jeden, za to ogromny. Twórcy od początku otwarci byli na pomysły i współpracę z innymi ludźmi, co owocuje tym, że od czasu do czasu dostajemy całe tomy przygotowane przez fanów, które przedstawiają wydarzenia w alternatywnych światach. Historia w nich opowiadana stoi na bardzo różnym poziomie, podobnie jak i kreska. Styl i przyjęta przez autora konwencja to jego osobiste sprawy, w tym przypadku jednak zaburzają one ogólną harmonię i wprowadzają uczucie chaosu. Osobiście mogę mieć jedynie nadzieję, że w przyszłości takich przypadków będzie mniej.
"Dragon Ball Multiverse" to twór bardzo nierówny: czasami porywający, w innym przypadku nużący. Wpływ na to ma wiele czynników, przy ogólnej ocenie uwzględniać trzeba jednak przede wszystkim fakt, że jest to dzieło całkowicie darmowe, a jego autorzy poświęcają na jego tworzenie czas, który spożytkować mogliby w dużo bardziej owocny (w sensie materialnym) sposób. Ja nowe przygody Goku i spółki śledzę od wakacji i nadal nie czuję się zmęczony. Każdemu fanowi "Dragon Ball" polecam przynajmniej pobieżne zapoznanie się z tym tytułem - albo Was od niego odrzuci już na początku, albo wsiąknięcie na dobre.
http://www.dragonball-multiverse.com/pl/accueil.html