Zapewne wielu z Was miało taki moment w życiu, że pod natłokiem reklam, tekstów, filmików w Internecie lub innych środkach masowego przekazu postanowiliście nabyć „jakiś produkt”, a jeśli chodzi o „jakiś tam produkt” to mam tu głównie na myśli grę wideo. Tak zwane zjawisko „hajpu”, czyli zmasowanego bombardowania nas środkami perswazyjnymi, które mają nakłonić nas do ślepego kupna czegoś tam jest znane wszystkim graczom. Ileż to razy mieliśmy z tym do czynienia podczas premiery kolejnej części serii Call of Duty, kiedy już wielkimi krokami zbliżał się Battlefield 3, albo przypadek bardziej świeży – Diablo III. Wielu ludziom udaje się na to nabrać, jednak jest garstka osób, które po prostu nie chcą mieć do czynienia z tą grą, bo np. na chwilę obecną ich na nią nie stać. Do tej garstki trafiłem i ja wiele razy, aż w końcu nauczyłem się jak to bestialskie zjawisko ominąć. Zatem jeśli jesteście ciekawi jak to zrobić… rozwińcie tekst dalej. : )
Krok pierwszy: Staraj się ograniczyć przeglądanie Internetu do minimum przez tydzień
Krok pierwszy, a zarazem najcięższy do zdzierżenia ze wszystkich, które opiszę. Dziś, dzień bez Internetu to coś strasznego nawet dla zwykłego, 40-letniego Kowalskiego, który niedawno do komputera podchodził z krucyfiksem w ręku. Pytacie się: „Ale Rasgul! Czemu mam ograniczyć Internet?”. Ano dlatego, że właśnie międzynarodowa sieć to siedlisko wszelakich artykułów, reklam, filmików zachęcających nas do nabycia danego produktu. Wchodzicie na stronę xyz.pl poświęconej grom wideo i zaraz w wasze oczy rzuca się reklama z trailerem danego tytułu. Myślicie, że AdBlock da cokolwiek? Pfff. Oczywiście, że nie! Jeśli zagłębicie się dalej w serwis to znów ujrzycie coś związanego z „diabłem”, którego próbujecie uniknąć. Przede wszystkim zalecam omijanie stron typu kwejk czy YouTube, bo to właśnie tam od góry do dołu potkniemy się o jakiś filmik/zdjęcie związane z naszym tygodniowym przeciwnikiem. Czemu podkreślam, żeby ograniczenie utrzymywać przez tydzień? Właśnie bardzo często, a nawet w 90% po właśnie tym okresie czasu cała sprawa zaczyna cichnąć. Zaczynając od serwisów internetowych tematycznie poświęconym grom po różne strony typu wspomniany YouTube (tutaj stopniowe uciszenie powinno trwać powyżej półtora tygodnia także zalecam ostrożność).
Krok drugi: Wyłącz komunikatory internetowe i ucisz swoich znajomych
Siedlisko zła numer dwa. Twoi znajomi. To właśnie od nich dowiadujemy się bardzo dużo rzeczy, jeśli sami grę nabędą. Świetnie, że dzielą się swoją opinią, jednak patrząc przez pryzmat tego, że staramy się czegoś uniknąć po prostu mówimy znajomym, żeby nie wspominali nam o czymkolwiek związanym z daną produkcją. Pomocną rzeczą będzie również wyłączenie komunikatorów internetowych typu Gadu-Gadu czy Xfire. Na tym pierwszym można jeszcze siedzieć na statusie niewidocznym co daje nam taką przewagę, że to my decydujemy do kogo napisać, a nie przypadek w stylu, że ktoś nagle zaczyna nam wypisywać swoje wrażenia z paru pierwszych godzin produkcji. Również wszelki głupi opis o tytule, którego unikamy może wywołać reakcję przeciwną do tego, co staramy się osiągnąć. W końcu to nasz mózg potrafi robić swoje wbrew naszej woli. Siedliskiem „gejmerów” jest przede wszystkim Xfire czy też Raptr, także najlepiej nie korzystajcie z tego przez pewien czas tak, żeby Waszym znajomym nie przyszło do głowy do Was czegoś napisać, albo zachęcić do wspólnej rozgrywki przez swój status. Broń Boże! Nie pytajcie się co sądzą o tej grze. Jeśli to uczynicie to w zasadzie popełniacie „hajpowe samobójstwo”.
Krok trzeci: Znajdź inną grę, która cię wciągnie
Jest to krok, który powinien uzupełniać dwa poprzednie. Omijamy Internet, wyłączamy komunikatory i żeby kompletnie zapomnieć o „hajcowanym tytule”, włączamy inną grę, która koniecznie musi być z innego gatunku. Jeśli nadchodzącą, gęsto reklamowaną grą jest FPS, to my dla odmiany szukamy jakiegoś soczystego i wciągającego RPGa. Ma to na celu wyparcie z głowy myśli, które starałyby się porównywać oba, będące przydzielone do tego samego gatunku produkcje. Osobiście wręcz ubóstwiam opisywany tu sposób, ponieważ jeśli zajmiemy się innym tytułem, drugi totalnie wylatuje nam z głowy i kiedy wreszcie takowy skończymy, budzimy się jakiś dobry tydzień dalej, kiedy to cała gorąca sytuacja troszkę się ostudzi. Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że jeśli mamy do czynienia z którąś z kolei już części serii to kompletnie usuwamy sobie z głowy coś takiego jak powtarzanie sobie poprzednich „numerków”. Tego nie trzeba raczej zbytnio tłumaczyć. Nie możesz kupić następnej części? Po prostu nie rób sobie apetytu poprzez granie w poprzednią!
Krok czwarty: Wyjdź na zewnątrz
To tak strasznie oczywiste, że nie mogło tego zabraknąć. Weźcie piłkę, wykopcie rower ze strychu, zawołajcie psa na spacer i tak dalej, i tak dalej. Po prostu pochłońcie troszkę świeżego powietrza oraz kompletnie zapomnijcie o graniu. Najlepiej w cokolwiek na jak najdłużej się da. Naprawdę to często pomaga, a jakże to zadowalające, kiedy Wasi rodzice (albo Wasza żona stojąca z wałkiem w ręku) patrzą jak ich pociecha na dłuższy czas odchodzi od komputera. Myślę, iż akurat ten punkt poradnika jest dla Was najbardziej oczywisty, także nie potrzebuje on zbyt długiego tłumaczenia, bo każdy dokładnie wie jak lubi spędzać czas w rzeczywistości już tej niewirtualnej.
Oto cztery proste kroki, które osobiście stosuję, żeby ominąć hype’u. Jest to sposób przeze mnie sprawdzony i kombinując wszystkie te punkty w jedno zasadniczo szybko zapominamy o reklamowanym tytule. Sprawdźcie go sami przy najbliższej nadarzającej się okazji! Jeśli macie jakieś inne pomysły jak ominąć hype, piszcie w komentarzach z chęcią je przeczytam, a w dodatku pomożecie innym w potrzebie!
Jeśli chcecie wiedzieć co na bieżąco dzieje się u Rasgula, to zapraszam do odwiedzania mojego twittera! Coś na pewno na nim znajdziecie.