Pająk na jakiego czekałem - recenzja znakomitego The Amazing Spider-Man - Mruqe - 5 lipca 2012

Pająk, na jakiego czekałem - recenzja znakomitego The Amazing Spider-Man

Kiedy pierwszy raz spotkałem się ze Spider-Manem miałem 10 lat. I choć komiksy z jego udziałem, wydawane wówczas przez raczkujące jeszcze wydawnictwo TM-Semic, raziły topornym tłumaczeniem, brakiem ciągłości fabuły* i marnym papierem, to pokochałem tę postać natychmiast całym swoim młodym sercem. Nie poprzestałem więc na lekturze komiksów - oglądałem i grałem we wszystkie produkcje z "Pajęczarzem" na jakie natrafiłem. Jednak na ekranizację, która oddawałaby sprawiedliwość mojego komiksowego ulubieńca, musiałem czekać 20 lat. The Amazing Spider-Man jest właśnie tą ekranizacją.

Już po kilkunastu minutach seansu, pajęcza trylogia Sama Raimiego z Tobym McGuire'em w roli głównej, którą do tej pory traktowałem z pobłażliwą sympatią, wydała mi się głupiutka, nietrafiona i niezręczna. To, co widziałem, tchnęło z ekranu esencją wszystkiego, co kochałem zawsze w komiksach o Człowieku-Pająku i plasowało się o kilka klas wyżej niż jego poprzednie filmowe wcielenie. Rytm opowieści, relacje między bohaterami, ich osobowości i typ humoru - wszystko zrealizowano na poziomie, który zadowoli nawet wybrednych fanów. Największym jednak atutem The Amazing Spider-Man jest fenomenalna, tytułowa rola Andrew Garfielda. Młody aktor wcielił się w rolę Petera Parkera / Spider-Mana z tak sprawnie i z takim wdziękiem, że patrzy się na niego z ogromną przyjemnością. A z jeszcze większą - słucha. Bo oto nareszcie dostaliśmy Pająka, jakiego znamy i kochamy - wyszczekanego mądralę, który każdy cios zadawany przeciwnikowi poprawia jeszcze ciętym dowcipem. Błazenada jest nieodłącznym elementem uroku tej postaci i jej skuteczne włączenie w rolę jest kluczowe. Tobey Maguire zdecydowanie gorzej czuł ten aspekt postaci, przez co jego Pająk w porównaniu z nowym był w najlepszym wypadku głupkowaty.

Parker pracujący nad wyrzutnią sieci - zgodnie z komiksowym pierwowzorem.

Jeszcze bardziej na zmianie aktora skorzystała postać Petera Parkera. Garfield doskonale wczuł się w rolę genialnego nastolatka, który nigdy do końca nie otrząsnął się po stracie rodziców, ale mimo tego jest osobą pełną życia i nietuzinkową. Peter Maguire'a był w gruncie rzeczy ciamajdą, która wywołuje częściej zażenowanie i współczucie niż sympatię. Peter Garfielda to chłopak pewien własnej wartości, choć nieśmiały, obdarzony dużym poczuciem humoru, chwilami błyskotliwy, ekspresyjny i dający się łatwo polubić. Jego transformacja w super-bohatera jest dzięki temu o wiele bardziej wiarygodna. Spidey jest jego śmielszą, bardziej ekstrawertyczną, bohaterską wersją - owszem - ale pod maską w dalszym ciągu znajduje się Parker. To nie kostium czyni go bohaterem ani też nie zmienia go w kogoś kompletnie innego. Ta spójność obu tożsamości, zgodna z duchem komiksowego pierwowzoru, której zabrakło we wcześniejszych filmach, bardzo mi odpowiadała. Role Macguire'a i Garfielda można scharakteryzować bardzo krótko. Pierwszy jest nerdem, drugi jest geekiem. I to właśnie druga wersja wypada zdecydowanie bardziej przekonująco.


A skoro już o przekonujących rzeczach mowa - z ogromną radością patrzyłem na to, jak zgrabnie napisany i zagrany został w nowym Pająku wątek romantyczny. Romans Petera-Maguire'a z Mary Jane-Dunst wypadał drętwo, był wysilony i przyprawiał momentami o mdłości. Tu mamy wiarygodne uczucie dwojga nastolatków, pełne humoru i kipiących hormonów. Emma Stone, wcielająca się w rolę szkolnej miłości Parkera - Gwen Stacy jest urocza i o wiele bardziej wyrazista niż Kirsten Dunst w poprzednich trzech filmach. Dynamika między nią a Garfieldem stoi na wysokim poziomie a dialogi między nimi są zagrane tak dobrze, że sprawiają wrażenie naturalnych i niewymuszonych. Widz nie ma więc problemu z kibicowaniem tej parze - patrzy się na nich naprawdę przyjemnie.

Równie dobrze zaprezentowano relacje między Peterem a jego opiekunami - ciotką May (Sally Fields) i wujem Benem, którego znakomicie odegrał Martin Sheen. Postać wuja jest kluczowa dla rozwoju postaci Pająka. To właśnie on stanowi dla Petera główny, męski wzorzec. W odróżnieniu od poprzednich filmów, tutaj Ben jest daleki od prawienia morałów i popadania w patos. Nie ma powtarzanego do znudzenia sloganu "z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność". Jest proste, męskie stwierdzenie, że dla dobrego człowieka pomaganie innym nie jest wyborem, a koniecznością. Oboje przybrani rodzice Petera mają w filmie swoje momenty a kąśliwe, lecz czułe dialogi między nimi sprawiają, że są wiarygodni jako stare, dobre małżeństwo.


No dobrze - a co z kluczowym dla każdego filmu o superbohaterze głównym przeciwnikiem? Dr Curt Connors / Jaszczur, w którego bardzo sprawnie wcielił się Rhys Ifans to postać świetnie zagrana, doskonale wyglądająca ale nie za ciekawie napisana. Robi tym mniejsze wrażenie, że jego relacja z Parkerem jest w dużej mierze kalką tej, jaką oglądaliśmy w Spider-Manie 2 pomiędzy Pająkiem a dr Octopusem. Początkowa przyjaźń, szacunek i współpraca zmieniają się w mordercze starcie, kiedy szaleństwo natura bestii bierze górę nad moralnością i ludzkimi odruchami naukowca. Nic nowego - za to sama postać Jaszczura i jego walki z pająkiem wyglądają niesamowicie efektownie. Szkoda jedynie, że twórcy nie pokusili się o trochę lepiej zarysowaną i złożoną fabułę dla tego wątku.

Jedyne, co trochę drażni w filmie to fakt, że jest to kolejne "origin story". Historia początków Pająka opowiadana była przecież już nie tak dawno, a i inni marvelowscy bohaterowie debiutowali ostatnio na ekranie kładąc fundament pod filmowych The Avengers (zresztą - też "origin story", tyle, że grupowe). Chciałoby się zobaczyć Pająka w jakiejś pełnej, nowej fabule, w której jest on już postacią kompletną. Opowieść przedstawiona w tym filmie nie jest ani szczególnie oryginalna ani rozbudowana. Jest raczej pretekstem dla aktorskich popisów, tłem dla doskonałych dialogów i wprowadzeniem do widowiskowych, wspaniale nakręconych sekwencji akcji. Nie zmienia to jednak mojego wrażenia, że The Amazing Spider-Man to film, który zachwyci każdego prawdziwego fana Pajęczarza. Twórcom zdecydowanie udało się uchwycić ducha komiksu, zaś Andrew Garfield swoją kreacją trafił w dziesiątkę i oddał idealnie wszystko to, co od dwudziestu lat kochałem w Człowieku-Pająku.

Wraz z Duncanem, Geekoskopowym kolegą i największym znanym mi fanem Marvela bawiliśmy się doskonale do ostatnie minuty i zgodnie stwierdziliśmy, że na pewno film ten obejrzymy sobie jeszcze nie raz. Podczas seansu zdarzały nam się momenty prawdziwej euforii, a uśmiechy od ucha do ucha nie schodziły z naszych twarzy. O ile poprzednie wcielenie Pająka miało swój naiwny urok i oglądało się je bez bólu, tak nowe idealnie trafia w gusta fanów komiksu i cieszy większą wiernością materiałowi źródłowemu. Pełen jak najlepszych emocji czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg opowieści a wszystkich miłośników Spider-Mana bez wahania zapraszam do kin!


*inne przygody

Ocena: 9/10

Niesamowity Spider-Man (The Amazing Spider-Man)
Produkcja: USA 2012
Reżyseria: Marc Webb
Występują: Andrew Garfield, Emma Stone, Rhys Ifans, Martin Sheen, Sally Fields

Mruqe
5 lipca 2012 - 14:05