Późnym wieczorem w niedzielę napisał do mnie mój dobry kumpel i zaproponował mi małą wycieczkę do czeskiej miejscowości Náchod leżącej nieopodal polskiej granicy, kilka kilometrów od Kudowy Zdrój. Nigdy tam jeszcze nie byłem, uroczy zamek kusił jako atrakcja turystyczna, a poza tym Czechy to Czechy i zawsze można napić się tam dobrego piwa i zjeść jakiś lokalny przysmak. Celem podróży dwóch moich kumpli była z kolei apteka, w której zamówili kilka opakowań leku na malarię, ciężko dostępnego u nas ze względu na obowiązujące prawo. Wyruszyliśmy z Wrocławia w poniedziałek o 10 rano.
Na miejscu okazało się, że lekarstw nie ma. Czeska aptekarka coś pomieszała z zamówieniami, być może nawaliła hurtownia aptekarska. No nic, miasteczko wcale takie małe nie jest, to może w innych „lekarniach” będą mieli. Obeszliśmy wszystkie 6 aptek w pobliżu centrum, bez skutku. Wszędzie powtarzano nam „zítra, zítra” co oznacza po prostu „jutro”. Pieprzone tabletki na malarię, jakby nie można ich było kupić w Polsce od innych podróżników… Zrobiliśmy szybką męską naradę, przy czym ja, jako że pojechałem na doczepkę, nie miałem praktycznie prawa głosu. Chłopaki podjęli decyzję, że tabletki zamówią i zostaniemy w Náchodzie do jutra, bo przecież nie opłaca się jechać do Wrocławia i wracać tu następnego dnia. Paliwo jest drogie.
No i zostaliśmy. Pierwsze kroki pokierowaliśmy do fast-fooda przy chińskim centrum handlowy. Duża ilość klientów tej jadłodalni sugerowała, że jedzenie będzie smaczne i tanie. Za smažený sýr z hranolkami zapłaciłem 65 koron, czyli 10 złotych. Do tego lane piwo Primator, warzone w Náchodzie, za 12 koron czyli 2 złote. Żyć nie umierać, polscy restauratorzy w miejscowościach turystycznych powinni brać przykład z czeskich sąsiadów i uczyć się od nich jak niską ceną walczyć o klienta. Podobnie tanio na rynku, piwo za 30 koron (5zł) nie trzepie po kieszeni tak bardzo, jak browar na Wrocławskiej starówce. Inne przykładowe ceny:
Jak już jesteśmy przy zamku, to z daleka prezentuje się ładnie, a im byliśmy bliżej, tym bardziej potężny się wydawał. Niestety wybraliśmy się tam trochę za późno, bo wszystkie sale dla zwiedzających jak i wejście na wieżę były już zamknięte. Miejcie to na uwadze wybierając się do Náchodu, na stronie zamku jest dokładna rozpiska co i kiedy jest otwarte, a także ile kosztuje oglądanie poszczególnych ekspozycji. Oprócz zamkniętego muzeum czekało na nas kilka innych, ciekawych atrakcji. Mogliśmy pooglądać niedźwiedzie, które ktoś uwięził w fosie żeby przyciągnąć więcej turystów, piękny ogród w stylu angielskim a także wybieg dla muflonów, jeleni i danieli znajdujący się w pobliskim lesie na miejscu starego kina letniego. Spędziliśmy tam bardzo fajne chwile relaksując się widokiem rogatych zwierząt pasących się przy zachodzie słońca. W pobliżu nie było żywej duszy, a my z radością popijaliśmy sobie czeskie piwko.
Karma zadziałała. Wyjazd, który po kilku porażkach miał okazać się klapą, dzięki naszej spontaniczności przerodził się w świetną dwudniową wycieczkę. Jeżeli kiedyś będziecie w okolicach Kudowy Zdrój albo Hradec Kralove, koniecznie wpadnijcie na chwilę do Náchodu. To naprawdę urocze miejsce z piękną starówką, okazałym zamkiem i miłymi ludźmi.
Jeżeli podobał Ci się mój tekst – daj lajka na fb.com/bujabloguje. Każdy lajk to konsola PlayStation dla dzieci z Afryki!