Bez rewelacji i bez rumu - recenzja morskiej przygody Adama Jensena w Brakującym Ogniwie - eJay - 11 lipca 2012

Bez rewelacji i bez rumu - recenzja morskiej przygody Adama Jensena w Brakującym Ogniwie

eJay ocenia: Deus Ex: Human Revolution - The Missing Link
65

The Missing Link to pierwszy i zarazem ostatni dodatek jaki Eidos Montreal wraz ze Square Enix wydali dla Deus Ex: Bunt Ludzkości. Czy jest to wyjątkowo smutna wiadomość? Zdecydowanie nie. Gra nawet bez wspomnianego DLC wydaje się historią kompletną, zamkniętą, bogatą w etyczne zagwozdki. Brakujące Ogniwo co prawda uzupełnia główną oś fabularną, ale nie wprowadza żadnych rewolucyjnych treści, które rzuciłyby nowe światło na działania bohatera. Z tego względu traktowanie morskiej eskapady Jensena jako odrębnego odcinka jest całkowicie na miejscu i jest to moim zdaniem bardziej poprawna klasyfikacja tytułu.

Brakujące Ogniwo rozpoczyna się od skrótowego przedstawienia skąd Jensen w ogóle znalazł się na statku płynącym do Singapuru. Osoby, które nie ukończyły 3 rozdziału w DE:HR nie powinny raczej dodatku tykać, bo spojlery sypią się tu jak z rękawa, a w pewnym momencie jeden z NPC zdradza nawet jak główna fabuła z grubsza się kończy.

Uważam, że w tym akurat kontekście twórcy zdecydowanie przesadzili z odkrywaniem tajemnicy. Jakkolwiek zabawa w sugerowanie i rzucanie graczowi pod nogi fałszywych tropów mogłoby być odebrane źle, tak wyraźny zabieg z wyjaśnieniem „ten zostanie zabity, a w tym całym bałaganie chodzi o to, o to i o to” też nie jest najlepszym wyjściem – element zaskoczenia kompletnie w tego typu sytuacjach nie zadziała. Dla znających zakończenie Brakujące Ogniwo będzie wyłącznie okazją do ponownego wcielenia się w Adama Jensena, dla nadrabiających zaległości z 2011 roku przygoda może okazać się przykrą niespodzianką.

Inny motyw, który rozłożył mnie na łopatki swoją niedorzecznością to pozbawienie Jensena na wstępie prawie wszystkich wszczepów. Generalnie ma to swoje fabularne uzasadnienie, ale dla typa, który przebijał na zamówienie ściany swoimi protezami konieczność robienia za worek treningowy dla 2 najemników jest raczej średnio pasjonujący. Zwłaszcza, że Jensenowi zdarzało się być w znacznie gorętszych opałach. Tu jak widać, wolał zrobić z siebie frajera. Rozgrywka gołym od skillów agentem może i jest ciekawsza z punktu widzenia poziomu trudności, ale... dla osób, które ukończyły Bunt Ludzkości powinna znaleźć się opcja załadowania stanu gry, co wiązałoby się z jakąś gratyfikacją przełożoną na umiejętności. Z zacnych planów wyszedł jednak srogi babol fabularny, bo dodatek skończyłem będąc Jensenem niemalże wyjałowionym ze skillów co kompletnie kładzie logikę kolejnego aktu i to z jakim arsenałem oraz doświadczeniem przystępujemy do walki.

Mimo tego ciężko uznać Brakujące Ogniwo za nieudany produkt. Opisywane DLC to przede wszystkim nowe, świetne, zróżnicowane lokacje, w których przyjdzie nam zawitać. Historię rozpoczynamy na dokującym statku – mała przestrzeń, długie korytarze oraz kajuty wyposażone w komputery będą gratką dla użytkowników ceniących sobie hakowanie. Drugi etap to wielki magazyn portowy z mnóstwem strażników, a ostatni poziom to po prostu pilnie strzeżone więzienie. Mapy na szczęście kryją w sobie wiele smaczków w postaci alternatywnych przejść, korytarzy, kanałów wentylacyjnych, ale to już znamy z Buntu Ludzkości. Pewien standard musiał jednak zostać zachowany.

Co najważniejsze, gra się całkiem przyjemnie i to pomimo upierdliwego backtrackingu oraz kulejącego AI. Intryga również do najgorszych nie należy, aczkolwiek po zdradzeniu tożsamości „tajemniczego sojusznika” myślałem, że parsknę ze śmiechu. Jest główny zły, jest jakaś tam motywacja i głębsza sprawa związana z podjęciem ważnych decyzji, więc ciężko narzekać, że Brakujące Ogniwo robi dokładnie to czego wymaga się od Deus Exa.

Podsumowując, gdyby The Missing Link nie było dodatkiem, a integralną częścią fabuły pewnie marudziłbym na wyraźny spadek formy przed ostatnim aktem. Jako osobny tytuł jest to przyjemna, choć niepozbawiona wad przygoda, która toczy się gdzieś poza właściwym planem. Nie grając stracicie niewiele, a zyskacie 4-5 godzin życia.

eJay
11 lipca 2012 - 19:55