Gdzie oni się podziali - symulacja "żywego" miasta w Thief
Deus Ex: Rozłam ludzkości - recenzja bardzo dobrej gry, która mogła być świetna
Recenzja Deus Ex: Bunt Ludzkości - przyszłość jest bliżej, niż nam się zdaje
Odcinek pierwszy i zarazem ostatni
Recenzja: Thief
O ocenach Thiefa i nie tylko. Czy recenzenci dorośli?
Wydanie tak świetnego prequela, jakim okazał się być Bunt ludzkości, może być dla twórców błogosławieństwem i przekleństwem. Wszyscy oczekiwać będą, że kolejna część serii będzie przynajmniej tak samo dobra. Deus Ex: Rozłam ludzkości stara się, jak może, ale w ostatecznym rozrachunku poprzednika nie przeskakuje. Wszystko niby jest na swoim miejscu, ale widać tu pewne braki, na które uwagę zwróci nawet najbardziej pobłażliwy gracz.
Ocenę, jaką nowemu Deusowi wystawiłem, widać z boku, zatem jasne jest, że Rozłam ludzkości mimo wszystko bardzo mi się podobał. Ale chyba po prostu oczekiwałem gry roku, więc lekki zawód pozostaje. Tegoroczny DX kontynuuje historię obdarzonego niskim głosem, zblazowanego człowieka od zadań specjalnych, Adama Jensena, który z ochroniarza stał się agentem (i to podwójnym!), a jego zadaniem znowu będzie wyśledzenie konspiracji Iluminatów zagrażającej pokojowej koegzystencji ludzi z wszczepami i tych bez usprawnień.
Temat Tygodnia to cykl, w którym autorzy na różny sposób nawiązują do danej tematyki, operując na własnej wiedzy i doświadczeniach, dzieląc się tym, co lubią i znają. Na początku zdecydowaliśmy się skoncentrować na temacie „Miasto architektura”.
O Buncie Ludzkości wygłoszono już wiele tyrad, wydęto metry sześcienne powietrza w odpowiedni ton fanfar, że kolejny dopisek o jego wspaniałości nie jest już nawet formalnością, a spotyka się raczej z uśmiechem politowania. No cóż, nieczęsto zdarza mi się ukończyć jakiś tytuł po dwukrotnym przerwaniu rozgrywki w połowie – i na dodatek go pochwalić. Deus Ex: Bunt Ludzkości jest ewenementem.
Konwersje gier mobilnych na PC to prawdziwa rzadkość. Jeżeli miałbym być na maksa szczery, to uważam, że twórcy Deus Ex: The Fall pokazali sporych rozmiarów cojones. Decydując się sprzedać posiadaczom sprzętu wartego kilka tysięcy złotych coś, co w zamiarze miało hulać wyłącznie na małych ekranach dotykowych, narażają się na sporą krytykę popartą w dużej mierze dość mocnymi argumentami. Bo trzeba postawić sprawę jasno, Deus Ex: The Fall w kategorii gier na PC to miernota. Mógłbym Upadek przyrównać do pilota serialu opartego na znakomitej marce kinowej. Pilota, który posiadając 10 razy mniejszy budżet i rozmach stara się przyciągnąć uwagę atmosferą oraz nawiązaniami do oryginału. Ale robi to nieporadnie i czasem na siłę.
The Fall jest prequelem Buntu Ludzkości, ale należy to określenie wziąć w gruby nawias, bo historia toczy się tutaj na innym kontynencie. Gracz wciela się w postać ex-żołnierza Bena Saxona, który został zwerbowany do grupy najemników kierowanej przez tajemniczego Namira, a następnie zdradzony podczas jednej z misji specjalnych. Życie naszego protagonisty jest zagrożone również z powodu wykrycia narkotykowego spisku, który dotyczy całej ludzkości. A żeby było jeszcze ciekawiej – uzależniona od środka Nu-poz partnerka Saxona pilnie potrzebuje leku, aby przeżyć. Łącząc te 3 wątki twórcy chcieli nadać postaci głównego bohatera odpowiedniej motywacji do działania. Problem w tym, że historia o takim rozmiarze musi nieść za sobą jeszcze wciągające wątki poboczne, przemyślane misje główne oraz ciekawych NPC. Wszystkich tych elementów w The Fall zdecydowanie brakuje.
Stworzony przez Eidos Montreal i wydany przez Square Enix Thief od początku budził wiele kontrowersji. Gra mająca wskrzesić jedną z najistotniejszych serii wywołała mieszane uczucia w widzach w czasie pokazów (chociażby dlatego, że gracz dostawał punkty za headshoty, co dla wielu wyklucza się z samą definicją skradanek). Co więcej, po raczej zimnym przyjęciu Hitman: Absolution przez fanów, wielu graczy spodziewało się najgorszego – czyli produktu nastawionego na akcję i pozbawionego jakichkolwiek cech oryginału. A, jako że oryginał w dużej mierze wyznaczył, czym jest „skradanka” jako gatunek, była to poważna obawa.
Zadziwiające jest dziś, by tak głośny, wysokobudżetowy tytuł, mógł pochwalić się średnią ocen zaledwie 6.5/10. Co to właściwie znaczy? Gra jest aż tak słaba? Czy może recenzenci wreszcie zaczęli oceniać racjonalnie?
Deus Ex nie budzi już takiego zainteresowania, jak kilka miesięcy po premierze. Więc jeśli macie dosyć materiałów na jego temat, musicie wiedzieć jedno: Bunt Ludzkości to z pewnością jedna z najlepszych gier ubiegłego roku, a już na pewno najlepsza skradanka ostatnich lat. Więc albo przeczytajcie recenzję, która powinna zachęcić Was do kupna gry albo od razu ruszajcie sklepów. Bo naprawdę warto.
Tytuł wpisu zdradza moje zaangażowanie w serię Deus Ex. Gdy pojawiła się jedynka niespecjalnie brały mnie gry RPG, nie zachwycał mnie klimat cyperpunkowy, więc grę sobie odpuściłem, mimo niezwykle pochlebnych recenzji i opinii znajomych. Invisible War podobnie, ale to już było konsekwencją braku zaznajomienia się z pierwowzorem, a jęk zawodu fanów utwierdził mnie w przekonaniu, że nie warto. Deus Ex: Human Revolution zaś zaciekawiło mnie jednym ze słów, które je opisują. Prequel. Ekstra, nie muszę więc znać historii z poprzednich części, a ewentualne smaczki i nawiązania nie będą takie ważne, jeśli gra sama w sobie się obroni. Minął rok, ja w Deusa w końcu zagrałem i stwierdzam z całą mocą: gra się obroniła.
The Missing Link to pierwszy i zarazem ostatni dodatek jaki Eidos Montreal wraz ze Square Enix wydali dla Deus Ex: Bunt Ludzkości. Czy jest to wyjątkowo smutna wiadomość? Zdecydowanie nie. Gra nawet bez wspomnianego DLC wydaje się historią kompletną, zamkniętą, bogatą w etyczne zagwozdki. Brakujące Ogniwo co prawda uzupełnia główną oś fabularną, ale nie wprowadza żadnych rewolucyjnych treści, które rzuciłyby nowe światło na działania bohatera. Z tego względu traktowanie morskiej eskapady Jensena jako odrębnego odcinka jest całkowicie na miejscu i jest to moim zdaniem bardziej poprawna klasyfikacja tytułu.
Brakujące Ogniwo rozpoczyna się od skrótowego przedstawienia skąd Jensen w ogóle znalazł się na statku płynącym do Singapuru. Osoby, które nie ukończyły 3 rozdziału w DE:HR nie powinny raczej dodatku tykać, bo spojlery sypią się tu jak z rękawa, a w pewnym momencie jeden z NPC zdradza nawet jak główna fabuła z grubsza się kończy.
Z prywatnej encyklopedii eJaya: Deus Ex – gra, której brak w dowolnym zestawieniu TOP 10 wszech czasów to prowokacja i jawny wyraz hejtu wobec cyberpunku.
Pierwsza część Deus Exa to niekwestionowany majstersztyk mieszający cyberpunk ze skradanką, strzelaniną i opcjami rozwoju postaci. Fenomen nieplanowany, zaskakujący, rozbudzający nadzieje na kapitalne kontynuacje i uniwersum science-fiction. Jak było później? Sequel okazał się zakalcem z mnóstwem uproszczeń, który przyczynił się do klęski oraz likwidacji studia Ion Storm. Sporo wody w Wiśle upłynęło zanim odważono się na zrobienie następnej odsłony. W tym miejscu chciałbym pogratulować odwagi ludziom z Eidos Montreal oraz Square Enix. Zmierzenie się z oczekiwaniami fanów oraz legendą Deus Ex to przecież zadanie nietuzinkowe, wymagające potężnych nakładów finansowych oraz pracy.