Gdybym chciał napisać zwykłą recenzję produkcji, o której mowa, skrzywdziłbym ją. Bo powierzchownie to: „gra muzyczna utrzymana w komiksowym stylu, z zabawną i zarazem poważną fabułą, mechaniką przypominając Guitar Hero i Rock Band”. Ale to nie wszystko. W zasadzie to najmniej ważne jak w to się gra i jak to wygląda. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – czyli muzyka i przekaz, jaki ze sobą niesie… Fryderyk Chopin, we własnej osobie!
Frederic: The Resurrection of Music to przygoda niezwykła, która zaskakuje od początku zmartwychwstania Chopina po ostatnią nutę na partyturze, którą przyjdzie nam wyzwolić świat, spod jarzma komercyjnej muzyki i jej władców – producentów. Fryderyk budzi się we francuskim grobie, powstaje z niego i doznaje szoku. Świat nieco się zmienił, a najbardziej muzyka. Rozmowa ze starożytnymi Muzami nie pociesza Chopina, ale mobilizuje do użycia artefaktu – zaczarowanej karocy i jego największej siły, czyli talentu. Tak oto Fryderyk rusza w podróż w poszukiwaniu centrum kultury świata (którą to wcale nie okaże się Paryż), aby odkryć kto i dlaczego nasyła na niego muzyków, którzy wyzywają polskiego artystę co rusz na pojedynek. Tułając się od Paryża, przez Wyspy Karaibskie, Nowy Jork, Tokio i Moskwę, trafiamy w końcu do rodzimej Warszawy, w której… Mogę tylko powiedzieć, że to jedna z najmądrzejszych i najbardziej wzruszających historii w świecie gier wideo. Całość oprawiono w ładną, szczegółową, dwuwymiarową grafikę, która zarówno podczas przerywników filmowych jak i rozgrywki – serwuje nam mnóstwo dobrego humoru. Polacy potrafią śmiać się ze wszystkiego i wszystkich, z siebie również, to cieszy – naprawdę, studio Forever Entertainment przemyciło w małej grze mnóstwo wyrafinowanego humoru. Niektóre żarty zrozumieją tylko rodacy (i ich pracodawcy).
Ktoś pomyśli, że kreskówkowy Chopin, który ożył, podróżuje po świecie magiczną karocą i pojedynkuje się z Jean Michel Jarrem, czy Bobem Marley’em – to profanacja i na pewno kiepska gra. Otóż wcale nie, wprost przeciwnie! Rozgrywka jest szalenie satysfakcjonująca, mimo że opiera się na znanym motywie rytmicznego wystukiwania odpowiednich klawiszy fortepianu. Dostajemy cztery poziomy trudności (ostatni brzmi tak serio, jak poważnie jest trudny, czyli „Chopin”), dziesięć pojedynków, czyli dziesięć najpiękniejszych utworów jakie kiedykolwiek usłyszał świat. Jest i „Nokturn”, „Preludium deszczowe”, „Etiuda rewolucyjna”, a nawet „Marsz pogrzebowy” (który notabene „Marszem pogrzebowym” się nie nazywa i nim nie jest!). Wszystkie kompozycje różnią się od oryginalnych bowiem… zostały przerobione na country, reggae, hip-hop i nie tylko! A co najważniejsze – to absolutnie genialne aranżacje, których nie powstydziłby się sam Chopin! Klasyczne utwory wciąż brzmią przepięknie, potrafią zaczarować człowieka od środka, poruszyć, wzruszyć… i jednocześnie bawić, bo podczas muzycznych bitew na ekranie obserwujemy malownicze pejzaże, na których ludzie i zwierzęta wyprawiają czasem śmieszne rzeczy. I znów – słowo honoru, to w żaden sposób nie umniejsza Mistrzowi z Żelazowej Woli. Ani współczesne kompozycje klasycznych utworów, ani towarzyszące ich wykonaniu efekty i wizualizacje.
Doprawdy, gram na przeróżnych konsolach stacjonarnych i przenośnych, oraz pecetach od około 17 lat, a do tej pory nie grałem w tak pouczającą, wciągającą, zabawną i jednocześnie wzruszającą grę, która pobudza we mnie wszystkie zmysły i oblewa miodem to, co w środku każdego z nas najważniejsze – duszę. Piękna muzyka, malownicza grafika, genialna historia, a wszystko to oblane naszym rodzimym poczuciem humoru i… oczywiście, Fryderykiem Chopinem!
PS Gra kosztuje w AppStore zazwyczaj trochę ponad 3zł. Niekiedy nawet można ją dostać za darmo. Bezcen.
PLUSY: historia, muzyka, grafika, humor, Fryderyk Chopin
MINUSY: kończy się… (choć można grać w kółko)
Ocena: 10/10