Stało się. Największa kinowa premiera tego roku za nami. Jako fan Batmana postanowiłem dla odmiany wybrać się na nocny pokaz filmu Mroczny Rycerz powstaje do kina IMAX. Nolan nakręcił godzinę filmu specjalnie z myślą o tych monumentalnych ekranach i zachęcał do obejrzenia na nich zwieńczenia trylogii. Jeżeli rozważacie, czy warto dołożyć te parę złotych lub po prostu chcecie się dowiedzieć, jakie wrażenie wywarła na mnie ta produkcja, to zapraszam do dalszej lektury…
Z góry przepraszam za chaotyczny wpis, ale dotarłem do domu po premierze o 5:30, dzięki fantastycznej nocnej komunikacji miejskiej w Krakowie i dopiero co zjadłem śniadanie, bo wrzeszczące dziecko sąsiadów uniemożliwiło mi odespanie tego wyjścia. ;)
Na początek parę słów wstępu dla osób, które do tej pory nie miały styczności z technologią IMAX. Czym różni się od zwykłej, wykorzystywanej w większości dużych sieci kin? Oczywiście największą różnicą jest rozmiar ekranu – imponujące 24x18 metrów w porównaniu do standardowych 16x6,8 metrów. Jak więc widzicie mamy tu do czynienia z obrazem w proporcjach 4:3 a nie panoramicznym. Dla jeszcze lepszego efektu rzędy krzesełek są ułożone bardziej stromo, a część nagłośnienia znajduje się bezpośrednio za ekranem, co zwiększa realizm. Więcej informacji na ten temat znajdziecie tutaj.
Przejdę teraz to meritum, czyli oceny jak sprawuje się film Mroczny Rycerz powstaje w tej technologii. Nolan nakręcił w tym formacie aż godzinę filmu, więc sceny obejmują wszystkie najbardziej widowiskowe fragmenty opowiadanej historii. Z początku nie wprawione oko może mieć problemy z objęciem całego pola widzenia, ale po krótkim czasie dostosowuje się i naprawdę można się poczuć jak uczestnik przedstawianych wydarzeń. Najbardziej zapierają dech w piersiach sceny pościgów. Szczególnie ten rozgrywający się nocą – kawalkada wozów policyjnych rozświetlających mroczne ulice Gotham prezentuje się naprawdę spektakularnie. W takich momentach człowiek zaczyna tęsknić za starymi proporcjami obrazu porzuconymi lata temu na rzecz panoramicznego (swoją drogą wciąż mam stary telewizor 4:3 i jestem z niego zadowolony ;P).
Osobną kwestię stanowi dźwięk. Pod tym względem, moim zdaniem, dano trochę ciała. Nie mam tutaj jednak na myśli jego jakości, która prezentuje się bardzo dobrze, ale poziom głośności. Jeśli zaliczacie się do coraz mniejszego grona osób o dobrym słuchu i nie katującie się głośną muzyką płynącą ze słuchawek, to seans może się okazać dla Was (przynajmniej w trakcie pierwszej godziny zanim się przyzwyczaicie) dość nieprzyjemny. Całkiem serio sugerowałbym wzięcie na wszelki wypadek stoperów. Efekt jest taki, że choć głębia dźwięków jest niesamowita, to traci dużo na realizmie, bo wystrzał pistoletu można by w tym wypadku porównać do wybuchu potężnej bomby. Pod koniec filmu przestał mi ten problem dawać się we znaki (pewnie ogłuchłem), ale niesmak trochę pozostał.
Na zakończenie parę słów o samym filmie. Zwieńczenie trylogii wypada naprawdę dobrze. Pewne wątpliwości budzi trochę zbyt rozbuchane i wtórne zakończenie, ale poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Aktorzy zaprezentowali się bardzo dobrze – pomimo pewnych obaw Bane wypadł wyśmienicie i stał się zdecydowanie najbardziej wyrazistą postacią całego filmu. Świetnie dobrali modulowany tembr jego głosu. Oprócz tego, po raz pierwszy zobaczyłem przekonującą Catwoman. Anne Hathaway była po prostu cudowna: seksowna, bystra, inteligentna a widok świeczek w jej oczach poruszył chyba serca całej męskiej części widowni. ;) W sumie nie miałbym nic przeciwko gdyby Nolan nakręcił film z nią w roli głównej. Trochę rozczarowująco wypadła niestety rola Michaela Caine’a jako Alfreda. Mam też pewne zastrzeżenia do projektu latającego pojazdu - w efekcie niektóre sceny walk wyglądały jak żywcem wzięte z Transformersów, ale to kwestia gustu. ;P
Podsumowując, jeśli macie możliwość udania się na film Mroczny Rycerz powstaje, to zdecydowanie warto. Nocny pokaz premierowy miał tę zaletę, że wszyscy dostali unikatowe plakaty filmowe, tak jak to miało miejsce w amerykańskich kinach IMAX. Możecie go zobaczyć poniżej.