Ulubiona powieść psychopatów i morderców, wulgarna, cyniczna, propagująca palenie papierosów, picie alkoholu oraz uprawianie seksu przez nieletnich – w ten sposób często ocenia się książkę Buszujący w zbożu J.D. Salingera. Musicie przyznać, że to dość mocne określenia, jak na lekturę szkolną. Przygody młodego Holdena Caulfielda wywołały wiele kontrowersji w Stanach Zjednoczonych, ale nie przeszkodziło to temu tytułowi w znalezieniu się w gronie stu najważniejszych powieści anglojęzycznych XX wieku. Jeśli chcecie się przekonać, dlaczego warto się z nią zapoznać lub macie wyrobione zdanie na jej temat, to zapraszam do dalszej lektury i dyskusji…
Część z Was zapewne przerabiała Buszującego w zbożu na lekcjach języka polskiego jako lekturę nieobowiązkową. Ja nie zaliczam się do tego grona – do jej przeczytania skłoniły mnie opinie znajomych z liceum oraz tekst z Dziennika Gazeta Prawna dotyczący twórczości Salingera. Było to kilka lat temu i powieść od razu znalazła się w czołówce moich ulubionych. Właśnie czytam ją trzeci raz (w tym drugi w oryginale – polecam ten wariant), a wcale nie jestem jakimś molem książkowym. Postaram się Was zachęcić do zapoznania się z tym tytułem, gdyż naprawdę warto mieć wyrobione zdanie na jego temat – niezależnie od tego, czy przypadnie nam do gustu, czy nie.
Na początek krótki zarys fabuły. Głównym bohaterem Buszującego w zbożu jest szesnastoletni Holden Caulfield. W grudniu 1949 roku zostaje wyrzucony po raz kolejny ze szkoły średniej z powodu nie zaliczenia większości przedmiotów. Ma wrócić do domu za kilka dni, wraz z rozpoczęciem przerwy świątecznej. Z powodu zaistniałej sytuacji popada w swoistą depresję – nic mu się nie chce robić, wszystko i wszyscy go drażnią. Jedyne, co widzi wokół to zepsucie, hipokrytów, snobów itp. itd. Wdaje się w bójkę z kolegą, który umówił się na randkę z jego dawną sąsiadką. W efekcie postanawia powrócić wcześniej do Nowego Jorku i przenocować przez kilka dni w hotelu. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów fabuły Holden odwiedzi kilka nocnych klubów, zaliczy spotkanie z prostytutką i jej alfonsem oraz bandą mniej lub bardziej odpychających ludzi.
Cała powieść spowita jest przygnębiającą atmosferą dekadentyzmu. Ludzkość stacza się na dno. Z jednej strony Holden sam idealnie pasuje do tego wizerunku zepsutego obywatela – nieuka ciągle łamiącego przepisy. Z drugiej jednak strony twierdzi, że chciałby zostać obrońcą dzieci znajdujących się pośród tytułowych łanów żyta na skraju przepaści, czyli wkraczających w dorosłość. To właśnie wraz z dojrzewaniem tracimy niewinność i stajemy się niewrażliwymi cynikami.
Postawa Caulfielda szybko stała się swoistym manifestem buntowników, którzy obwiniają za wszystko obecny system i „chcą zmienić świat”. Jeżeli szukacie filmowych odpowiedników postaci stworzonej przez J.D. Salingera, to warto w tym miejscu wymienić przede wszystkim Jima Starka granego przez Jamesa Deana w Buntowniku bez powodu oraz Travisa Bickle’a (Robert De Niro) z Taksówkarza.
Buszujący w zbożu w momencie premiery wywołał ogromne oburzenie z powodu propagowania niewłaściwych zachowań wśród młodzieży. Warto wspomnieć, że choć dzisiaj sposób postępowania Holdena niewiele odbiega od normy w niektórych środowiskach, to w latach 50-tych wzbudził zrozumiane kontrowersje. Główny bohater pali papierosy, pije alkohol (a przynajmniej próbuje go zdobyć ;)), zamawia prostytutkę, bluźni i opisuje inicjację seksualną rówieśników.
Jakby tego było mało, książka Salingera zyskała z czasem tytuł ulubionej książki zabójców i cieszyła się ogromną popularnością wśród miłośników teorii spiskowych. W sposób komiczny zostało to zobrazowane w filmie Teoria spisku Richarda Donnera. Główny bohater grany przez Mela Gibsona miał obsesję na jej punkcie. W swojej kryjówce trzymał kilkadziesiąt egzemplarzy, choć nigdy jej nie przeczytał. Po prostu czuł potrzebę zakupu Buszującego w zbożu, gdy tylko zobaczył tę powieść na półce w księgarni.
Skąd takie zamieszanie wokół powieści Salingera? Dlaczego w latach 60-80-tych stała się najbardziej ocenzurowaną książką w Stanach Zjednoczonych? Ze względu na swoją tematykę utwór ten cieszył się popularnością również wśród socjopatów. Mark David Chapman, zabójca Johna Lennona, w dniu zamachu miał przy sobie egzemplarz Buszującego w zbożu i traktował go jako własne zeznanie. Jak sam stwierdził: „Jestem pewny, że dużą cześć mnie stanowi Holden Caulfield (…). Niewielką częścią musi być Diabeł.” Powieść Salingera znaleziono również u Roberta Johna Bardo, zabójcy aktorki Rebeki Schaeffer. W pewnym stopniu wiąże się z nią również próbę zabicia prezydenta Ronalda Reagana przez Johna Hinckley’a Juniora naśladującego wspomnianego Travisa Bickle’a z Taksówkarza.
Wśród czytelników książka Buszujący w zbożu zbiera bardzo skrajne recenzje. Część osób nie jest w stanie przebić się przez trochę męczącą narrację – Holden praktycznie bez przerwy mówi o swoich słabościach, negatywnie ocenia napotkanych ludzi i otaczający go świat. Niektórzy zarzucają mu hipokryzję. Szczerze mówiąc, ja odbieram to bardziej jako zaletę. Dlaczego? Ponieważ rzadko zdarza się, żeby myśli głównego bohatera brzmiały tak szczerze. Niezależnie, czy się z nimi zgadzamy, czy też nie, jego refleksje bywają bardzo ciekawe i świetnie oddają jego postrzeganie rzeczywistości.
Z tego względu gorąco Was zachęcam do zapoznania się z tą lekturą, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Jakie jest Wasze zdanie na temat Buszującego w zbożu? Mam nadzieję, że wśród czytelników tego blogu nie brakuje miłośników literatury. Jeśli wyłoni się ciekawa dyskusja, to być może za tydzień dla odmiany przedstawię moim zdaniem najbardziej kontrowersyjną polską lekturę.