Dlaczego Starcraft II to lepszy e-sport od League of Legends? - sathorn - 1 sierpnia 2012

Dlaczego Starcraft II to lepszy e-sport od League of Legends?

Niedawne EEC Polska, które odbyło się w Warszawie, było dla mnie kolejnym podejście do League of Legends jako e-sportu. Kilka razy odpalałem już rozmaite większe i mniejsze streamy przy okazji równych turniejów i siedziałem przez kilka godzin, próbując poczuć to samo, co czuję oglądając mecze Starcrafta II. Nie udało się.

Wątpię, żeby była to wina mojej nieznajomości gry. Nie jestem prosem w League of Legends, ale z drugiej strony nie jestem nim także Starcrafcie II. Nie szukam winy wśród komentatorów, bo oglądałem materiały w języku tak angielskim, jak i polskim. Podobnie zresztą jak w przypadku Starcrafta II. Dlaczego w takim razie League of Legends nie dorównuje grze Blizzardu jako e-sport?

Popularność League of Legends jako e-sportu opiera się na liczbie aktywnych graczy

League of Legends to najpopularniejsza obecnie gra na komputery osobiste. Ba! Może nawet najpopularniejsza gra na świecie! Istnieje niesamowita dysproporcja pomiędzy liczbą aktywnych graczy w League of Legends i Starcrafta II, a mimo to dzieło Zamieci pozostaje równie dużym e-sportem. Zdaje się, że gracze specjalizujący sięw RTSach nawet zarabiają więcej, bo pule nagród dla League of Legends są co prawda większe, ale trzeba pamiętać, że wygrane dzieli się na pięć osób.

Starcraft II to z kolei stosunkowo mała liczba graczy, których jednak większy odsetek ogląda zawody. Aktywność społeczności SCII jest po prostu większa, proporcjonalnie do bazy aktualnych graczy.

Żeby jarać się League of Legends trzeba w nie grać. Nie trzeba natomiast grać w Starcrafta II.

League of Legends jest niezrozumiałe dla laika

Ciężko opanować mechanikę rządzącą League of Legends. Żeby załapać chociaż podstawowe zasady rządzące tzw. meta-game, trzeba rozegrać setki meczy. Trudno wytłumaczyć laikowi w pięć minut, dlaczego jednej drużynie idzie lepiej niż drugiej. Laik nie zapamięta umiejętności stu postaci, które są dostępne. Laik nie nadąży za grą, w której po mapie porusza się niezależnie dzisięć postaci i nie doceni genialnych zagrywek każdego z nich. Laik nie zrozumie, dlaczego jedna postać może w jednym meczu grać jako pół-czołg, a w innej pada na trzy ciosty. Krótko mówiąc – laik zgubi się w zawiłościach.

Starcraft II jest prosty w założeniach i podstawach, meta-game jest zrozumiałe po dziesięciu minutach tłumaczenia, a mimo tego pozostaje ogromne pole dla umiejętności zawodnika. Trochę jak w pokerze. Siedząc z kumplem w sali kinowej na Battle.net Invitational Europe w Warszawie potrafiłem w dwóch zdaniach wytłumaczyć mu dlaczego dana potyczka skończyła się tak, a nie inaczej. Żeby opanować grę w League of Legends musiałem wprowadzić się na tydzień do kumpla, który spędzał przy grze dziesięć godzin dziennie.

Starcraft II kreuje gwiazdy

I to całe mnóstwo, bo nawet "casualowy" widz bez problemu rozpozna kilkadziesiąt ksywek już po kilku miesiącach obcowanie ze Starcraftem II. Nie trzeba do tego wchodzić na specjalistyczne portale, wystarczy oglądać mecze. Każdy gracz od początku swojej kariery kreuje przede wszystkim swoją markę, a nie markę drużyny, dla której gra. Oczywiście nie brakuje teamów, zrzeszających najlepszych pro-gamerów, ale przede wszystkim kojarzymy ksywki z twarzami, a dopiero później drużynami.

League of Legends tego brakuje. Oczywiście znawcy znają swoich ulubieńców, ale ciągłe roszady, rezygnacje, pojawianie się nowych nazwisk tłumią gwiazdorstwo najlepszych zawodników. Nie mówiąc o tym, że niekiedy zawodnik, wydawało by się najlepszy na świecie, po zmianie drużyny zwyczajnie nie może się odnaleźć.

Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem. Reaktywowałem też niedawno swojego prywatnego bloga.

sathorn
1 sierpnia 2012 - 17:29