„Więcej, lepiej, bardziej kozacko” – to w wolnym tłumaczeniu motto przyświecające produkcji Gears of War 2. Gdybym miał ułożyć podobne hasełko odnoszące się do Gears of War 3, byłoby to chyba: „Tyle samo, inaczej, bardziej sentymentalnie”.
Od wydarzeń z Gears of War 2 minęło półtora roku. Jeśli już wtedy myśleliście, że sytuacja na Serze to koszmar i nie może być gorzej, to byliście w dużym błędzie. Ludzkość została zdziesiątkowana jeszcze bardziej, a bezpieczne (do czasu) miejsca, takie jak statek, na którym stacjonuje Marcus Fenix i oddział Delta można policzyć na palcach jednej ręki. Sytuacja na niespokojnej planecie pogarsza się z dnia na dzień. Koalicja rozpadła się po ucieczce Przewodniczącego Prescotta, zdobywanie pożywienia utrudnia niechęć, jaka niedobitki ludzkości darzy żołnierzy, a układ sił pomiędzy Szarańczą, a ludźmi roztrzaskało pojawienie się nowego wroga – Lśniących. A to dopiero początek problemów.
Zabawę zaczynamy na pokładzie „Gniazda Kruka”, potężnego lotniskowca służącego za bazę żołnierzom byłej Koalicji. Prawidła rządzące grami wideo zakładają, że jeśli główny bohater jest na statku, to prędzej czy później musi on pójść na dno. Pierwsza misja rozpoczyna grę z hukiem, niewinne wymiany ognia szybko przechodzą w paniczną przeprawę przez rozpadającą się na kawałki krypę, a całość wieńczy wybałuszanie oczu przeciwnika wielkości Titanica. Po morskiej bitwie lądujemy na brzegu i przebijamy się w głąb lądu. Po drodze odwiedzimy przestworza, głębiny, lasy, pustynie, przypominające Pompeje miasto pyłu, oko huraganu i miejsce wydające się fatamorganą w tym wyniszczonym świecie. Zobaczymy więcej, niż w dwóch poprzednich odsłonach razem wziętych.
Pierwsza część była szara, druga bura, a teraz jest naprawdę różnorodnie i barwnie. Lokacje są mocno zróżnicowane, napakowane szczegółami i pełne życia. Nie polecam przebijania się przez grę na złamanie karku. Warto zwolnić tempo i przystanąć, by podziwiać kunszt ludzi z Epic. Tutaj każde miejsce ma swoją historię i duszę. Sera od zawsze była ważnym czynnikiem budującym klimat Gear of War, lecz w trzeciej części wybija się na pierwszy plan. Pietyzm do spółki ze świetnym designem, nową kolorystyką i warstwą techniczną, czynią Gears of War 3 najładniejszą grą na Xboksa 360.
Cliff Bleszinski z kolegami zapowiadali dopracowanie warstwy fabularnej, która była do tej pory delikatnie mówiąc naciągana. Słowa dotrzymali. Widać, że w rzucającą nas z miejsca na miejsce historię włożono trochę pracy. Oczywiście to dalej opowieść co najwyżej średnich lotów, ale nikt nie spodziewał się godnej Złotej Palmy fabuły. Dostajemy okazję do bliższego poznania bohaterów, parę zwrotów akcji, parę chwytających za serce momentów, kilka powrotów z zaświatów i retrospekcji. Dowiemy się, że po burzy zawsze wstaje słońce, a wojny nie da się wygrać bez ofiar. To dalej pretekst do trzymania palca na spuście, ale pretekst całkiem niezły. Postęp od pierwszej części jest kolosalny.
Więcej ciepłych słów należy się scenariuszowi. Gears of War 3 to świetnie napisany spektakl z doskonale rozłożona akcją. Co chwilę pojawia się coś nowego, a to nowa broń, a to nowy wróg, a to niespotykana wcześniej w serii sekwencja z nowym pojazdem. Duże bitwy są idealnie równoważone bardziej kameralnymi sekcjami, przerywniki są krótkie i nieinwazyjne. Dialogi i humor to najwyższa półka, nie ma też mowy o zbytnim zadęciu oraz patosie. Całość jest płynna i nie pozwala się nudzić przez około 10 godzin potrzebne na zaliczenie głównej kampanii. Duża w tym zasługa Lśniących, nowego rodzaju przeciwników, wprowadzających powiew świeżości i zmianę przyzwyczajeń na polu walki. W starciu z nimi biorą w łeb stare taktyki. Pozostawanie za jedną przeszkodą to najgłupsze, co możemy zrobić. Ciągły ruch i zmiana osłon, to teraz klucz do przetrwania.
Niestety za tę płynność i równe tempo opowieści przyszło nam zapłacić. Gears of War 3 ma mniej chwytających za gardo momentów, niż poprzedniczka. Chyba wszyscy pamiętamy przeprawę przez wnętrzności wielkiego robala czy szaleńczą ucieczkę z końca GoW 2. Tym razem zabrakło tak pamiętnych akcji. Chyba tylko otwierająca grę sekwencja na statku mogłaby stanąć w szranki z rozmachem i ogromną skalą drugiej części. Rozczarowuje też słaba końcówka gry. Po tylu latach czekania na zwieńczenie trylogii spodziewałem się czegoś bardziej zapadającego w pamięć.
Przyjemność płynącą z zabawy w głównym trybie psuje momentami niedopracowana sztuczna inteligencja wrogów i naszych kompanów. I jednym, i drugim zdarza się zablokować w dziwnym miejscu czy biegać niczym w amoku. W repertuarze zagrań naszych pomocników znalazło się ponadto rzucanie granatów pod nogi i niechęć do reanimacji. Problem rozwiązuje niejako tryb kooperacji dla czterech graczy, także w wariancie konkurencyjnym, gdzie każdy na własny rachunek zbiera punkty za zabitych wrogów.
Nowości nie zabrakło w trybie wieloosobowym. Pierwsza i największa, to tryb Bestia, czyli w skrócie „Horda z drugiej strony barykady”. W Bestii wcielamy się w Szarańczę, a naszym celem jest eliminacja broniących się przed naszymi atakami ludzi. Aby nie było zbyt łatwo, największym wrogiem jest tykający bezlitośnie zegar. Wymagająca, nieskomplikowana i dająca naprawdę dużo frajdy zabawa. Zmiany dotarły do znanego z GoW 2, kochanego przez graczy trybu Hordy. Epic dodało do prostej wyrzynki składnik ekonomiczno - strategiczny, czyli zbierane w trakcie zabawy pieniądze, za które dokupimy amunicję, bronie oraz wieże strażnicze. Starcia są teraz znacznie bardziej dynamiczne i wymagają bardziej przemyślanego podejścia.
Oprócz tego mamy do wyboru zatrzęsienie bardziej lub mniej klasycznych trybów, jak pojedynki drużynowe, starcia 2 na 2, wariacji na temat capture the flag czy konkurencje wymagające zabicia lidera przeciwnej drużyny. Epic wie, że nie warto naprawiać, jeśli coś nie jest zepsute. Fani wieloosobowych potyczek ( a tych nie brakuje) pod szyldem Gears of War nie mogą narzekać, bo dostają to, co kochają plus kilka nowych rozwiązań. Wygląda na to, że Gears of War wróci na tron serwerów Xbox Live.
Epic stanęło na wysokości zadania. Trylogia Gears of War to wspaniała, rozwijająca się na naszych oczach przygoda, a trzecia część to jej godne zwieńczenie. Gears of War 3 nie przynosi rewolucji, bo nie takie miała zadanie. Gears of War 3 to kumulacja najlepszych rozwiązań z pięcioletniej historii serii. To najbardziej zbalansowana i dopracowana, a co za tym idzie, jej najlepsza odsłona.