Zboczenia, przyzwyczajenia, nawyki, tiki nerwowe – zwał, jak zwał, mamy je wszyscy. Także jeśli chodzi o gry.
Oto kilka moich.
Na rozwidleniu dróg idę najpierw w prawo, a potem zawracam i sprawdzam, co jest na lewo.
Jeśli gra ma system wyborów moralnych, to przy pierwszym przejściu jestem kryształowo czystym rycerzem na białym koniu.
W GTA, Saints Row i reszcie sandboksów wolę jeździć motocyklami. Gier stricte motocyklowych jednak nie ruszam nawet patykiem.
Ustawiam kamerę, żeby uchwycić jak bohater odchodzi spokojnym krokiem od eksplozji.
Wiecie:
Jeśli w grze jest pistolet z tłumikiem, to są duże szanse, że nie użyje żadnej innej broni.
W grach z wyborem klasy zawsze stawiam na brutalną siłę.
Unikam multiplayera. Wyjątki to FIFA i Call of Duty.
Nigdy, przenigdy nie zostawiam płyt w napędzie.
Tu chyba nie jestem jedyny: zawsze muszę mieć załadowany pełen magazynek w strzelankach.
W grach, w których można ubierać bohatera biorę pod uwagę dwie opcje: garnitur albo ubiór totalnego idioty.
Sam siebie dopinguje, często głośno. Czasami prowadzę komentarz, czasami wyzywam wrogów.
Nienawidzę patrzeć jak ktoś gra.
Obsesyjnie liżę ściany i przeszukuję wszystkie skrzynki
Przeczekuję napisy końcowe, żeby niczego nie przegapić. Zazwyczaj znajduje tylko rozczarowanie. Nigdy nie przewijam filmików.
Muszę mieć włączone napisy.
Paraliżują mnie ograniczenia czasowe. Nawet jeśli mam 20 minut zapasu.
Ok, ja położyłem się na kozetce i wyśpiewałem wszystkie zboczenia. Teraz chętnie poczytam o Waszych nawykach. Podzielcie się nimi.