Owce pies wilk i diabeł - opowieść o tym jednym bossie któremu nigdy nie dokopałem - czort - 18 października 2012

Owce, pies, wilk i diabeł - opowieść o tym jednym bossie, któremu nigdy nie dokopałem

Schyłek panowania pierwszego PlayStation przyniósł szarej konsolce jedną z najlepszych, najbardziej wymagających i najbardziej znienawidzonych (mimo szczerej miłości, to toksyczny związek) przeze mnie gier – Sheep Dog ‘n’ Wolf.

Brrr.

Nie żartuję mówiąc, że to wymagająca gra. Dark Souls to przy tym samograj. Podpieprzanie owiec jest:

a)      Trudne jak diabli

b)      Skomplikowane jak cholera

c)       Wymagające małpiej zręczności i nerwów ze stali

Ale do zrobienia. Męczyłem się nieziemsko, w chwilach kryzysu korzystałem z opisów, płakałem, ale się nie poddawałem. Po długich męczarniach dotarłem do poziomu 10.

Poziom 10.

Każdego, kto grał powinny teraz przejść zimne dreszcze.

Poziom, jak poziom. Zwędziłem Ralfowi (pies pasterski, nasz nemesis) owce i zadowolony zmierzałem do końca. Podstawowych plansz było 15, więc cieszyłem się, że 2/3 już za mną. Jak niewiele wiedziałem.

Autorzy zaplanowali pod koniec poziomu niespodziankę. Walkę z bossem, czerwonym „diabełkiem”. Powiedzieć, że ten pojedynek napsuł mi krwi, to jak powiedzieć,  że Scarlett Johansson jest niczego sobie. Byłem dużo młodszy i czas płynął inaczej, ale przyrzekam, że męczyłem się z nim tydzień.

Chciałbym mieć jakąś historię o tym, że już go prawie pokonałem, ale wywaliło prąd czy pies odłączył pada. Nic z tego.

To jeden z tych przypadków, gdzie po prostu byłem za słaby. Jasne, walka była nieuczciwa, diabeł pomiatał naszym wilkiem jak ścierką od podłogi, ale dało się to przejść. Zwyczajnie nie dałem rady. Poddałem się.

Z tym bossem wiąże się świetna anegdota, którą pamiętam mimo upływu 10 lat i wciąż mnie bawi. Marcin Kosman, czyli Koso z PSX Extreme robił opis SD'n’W do jednego z numerów. Redaktor pisma też człowiek i, podobnie jak ja oraz wszyscy inni, zaciął się na diabełku. I to poważnie. Oddanie solucji do druku stało pod znakiem zapytania, gdy jeden z zaprzyjaźnionych czytelników przybył z ratunkiem. Dostarczył do redakcji zapisaną krok po kroku w zeszycie strategię pokonania łotra, nagrany na kasecie VHS przebieg wygranej walki oraz, na wszelki wypadek, głosowe instrukcje nagrane na kasecie do magnetofonu.

Piszę z pamięci i możliwe, ze coś przekręciłem, ale to właśnie wokół takich gier tworzą się takie legendy.

Od tamtego czasu nie grałem w Sheep Dog ‘n’ Wolf. Co prawda  uważam się za gracza o kilka klas lepszego niż wtedy, ale jakoś unikam zmierzenia się z upierdliwcem przed lat.

Tłumaczę to sobie strachem, że rzeczywistość nie sprosta wspomnieniom. Tak naprawdę to chyba boję się znowu dostać po dupie.

Jeśli chcecie zobaczyć o co tyle krzyku, to walka zaczyna się około 2:30. Nagranie pochodzi chyba z wersji na PC, bo gra wygląda podejrzanie okazale.


A teraz Twoja kolej opowiedzieć o tym jednym bossie, któremu nie dałeś/dałaś rady.

czort
18 października 2012 - 14:06