Schyłek panowania pierwszego PlayStation przyniósł szarej konsolce jedną z najlepszych, najbardziej wymagających i najbardziej znienawidzonych (mimo szczerej miłości, to toksyczny związek) przeze mnie gier – Sheep Dog ‘n’ Wolf.
Brrr.
Nie żartuję mówiąc, że to wymagająca gra. Dark Souls to przy tym samograj. Podpieprzanie owiec jest:
a) Trudne jak diabli
b) Skomplikowane jak cholera
c) Wymagające małpiej zręczności i nerwów ze stali
Ale do zrobienia. Męczyłem się nieziemsko, w chwilach kryzysu korzystałem z opisów, płakałem, ale się nie poddawałem. Po długich męczarniach dotarłem do poziomu 10.
Poziom 10.
Każdego, kto grał powinny teraz przejść zimne dreszcze.
Poziom, jak poziom. Zwędziłem Ralfowi (pies pasterski, nasz nemesis) owce i zadowolony zmierzałem do końca. Podstawowych plansz było 15, więc cieszyłem się, że 2/3 już za mną. Jak niewiele wiedziałem.
Autorzy zaplanowali pod koniec poziomu niespodziankę. Walkę z bossem, czerwonym „diabełkiem”. Powiedzieć, że ten pojedynek napsuł mi krwi, to jak powiedzieć, że Scarlett Johansson jest niczego sobie. Byłem dużo młodszy i czas płynął inaczej, ale przyrzekam, że męczyłem się z nim tydzień.
Chciałbym mieć jakąś historię o tym, że już go prawie pokonałem, ale wywaliło prąd czy pies odłączył pada. Nic z tego.
To jeden z tych przypadków, gdzie po prostu byłem za słaby. Jasne, walka była nieuczciwa, diabeł pomiatał naszym wilkiem jak ścierką od podłogi, ale dało się to przejść. Zwyczajnie nie dałem rady. Poddałem się.
Z tym bossem wiąże się świetna anegdota, którą pamiętam mimo upływu 10 lat i wciąż mnie bawi. Marcin Kosman, czyli Koso z PSX Extreme robił opis SD'n’W do jednego z numerów. Redaktor pisma też człowiek i, podobnie jak ja oraz wszyscy inni, zaciął się na diabełku. I to poważnie. Oddanie solucji do druku stało pod znakiem zapytania, gdy jeden z zaprzyjaźnionych czytelników przybył z ratunkiem. Dostarczył do redakcji zapisaną krok po kroku w zeszycie strategię pokonania łotra, nagrany na kasecie VHS przebieg wygranej walki oraz, na wszelki wypadek, głosowe instrukcje nagrane na kasecie do magnetofonu.
Piszę z pamięci i możliwe, ze coś przekręciłem, ale to właśnie wokół takich gier tworzą się takie legendy.
Od tamtego czasu nie grałem w Sheep Dog ‘n’ Wolf. Co prawda uważam się za gracza o kilka klas lepszego niż wtedy, ale jakoś unikam zmierzenia się z upierdliwcem przed lat.
Tłumaczę to sobie strachem, że rzeczywistość nie sprosta wspomnieniom. Tak naprawdę to chyba boję się znowu dostać po dupie.
Jeśli chcecie zobaczyć o co tyle krzyku, to walka zaczyna się około 2:30. Nagranie pochodzi chyba z wersji na PC, bo gra wygląda podejrzanie okazale.
A teraz Twoja kolej opowiedzieć o tym jednym bossie, któremu nie dałeś/dałaś rady.
Mam nadzieję, że Sony się ogarnie i w końcu wrzuci tę grę na PSN. Co do tematu - na bossach rzadko się blokuję; czasami męczę ich godzinami, ale w końcu przechodzę. Częściej zatrzymuję się w przygodówkach na zagadkach, bo duma nie pozwala mi zajrzeć w solucję.
najtrudniejsza gra w jaką grałem (przynajmniej za młodu). Pamiętam, że chyba tylko raz ją przeszedłem i prawie zawsze zatrzymywałem się na 8 poziomie
Castlevania - Grim Reaper ... za dzieciaka, męczyłem się z tym bossem strasznie. Po 20 latach ten boss wcale nie stał się łatwiejszy ... bez opcji save/load jest praktycznie niemożliwy do przejścia. Jak masz zatrzymanie czasu, albo sztylety to już jesteś w totalnej dupie. Ponowna próba ? Hehe ... nie tutaj. Ponowna próba na bossie jest dopiero po przejściu 1 poziomu podziemi i korytarza, prowadzącego do bossa.
Wielkie dzięki czort, że przypomniałeś mi o tej grze! Pamiętam jak ciupałem kilkakrotnie w demo. Może niedługo odnowię sobie znajomość z Strusiem Pędziwiatrem :)
Wreszcie jakaś ciekawa gra :) Ile to czasu minęło, świetny tytuł, a grafika można rzec, że się nie postarzała.
Pamiętam ile męczenia było z poziomami, chodziłem do kuzyna i razem przechodziliśmy. Niestety nie było mi dane zobaczyć zakonczenia, bo on sam skonczył ostatnie misje :> tego bossa za to doskonale pamiętam. Gra ewidentnie nastawiona na logikę i przemyślenie, wbrew pozorom nie dla dzieci. Choć będąc w podstawówce jakoś to uciągneliśmy, lecz nie było to takie proste.
Jeszcze ta świetna muzyka - http://www.youtube.com/watch?v=OEZWcE1c7Mo Aż się smutno na sercu robi, że to już tyle czasu minęło i muszę przyznać, że gry nie dają mi już tyle przyjemności co kiedyś.