Windows 8 RP - Trzecie Starcie: Gry - guy_fawkes - 6 sierpnia 2012

Windows 8 RP - Trzecie Starcie: Gry

Udało się. Przeżyłem. Spędziłem ponad tydzień z testową kompilacją Release Preview Windowsa 8 i nie wylądowałem w placówce dla szaleńców, a po drodze nie mianowałem żadnego konia senatorem, choć kilka miało nadzwyczaj kompetentny wyraz pyska. W każdym razie teraz czeka mnie ostatni bój – sprawdzenie, czy najnowsze dzieło giganta z Redmont, już bez Billa Bram, w ogóle nadaje się do grania i jakie rokuje nadzieje dla tej grupy użytkowników.

Zacznijmy jednak od małej dawki historii, by dzięki temu zyskać szerszą perspektywę. Po roku 2000 Microsoft przypuścił solidną ofensywę na rynek gier. Nie mam jednak na myśli pecetów, gdyż tutaj zawsze miał coś do powiedzenia, a konsolę, która miała nawiązać walkę przede wszystkim z PlayStation 2, mianowicie Xbox'a. Ten całkiem udany reprezentant szóstej generacji utwierdził MS w przekonaniu, że powinien dalej angażować się w ten segment gier, czego dowodem jego następca – X360 – i plany next-genów. Nie chodzi jednak wcale o to, co Xbox dał graczom, tylko o fakt, że był to punkt zwrotny w historii firmy, zaś w środku siedziały podzespoły w zasadzie pecetowe, kontrolowane opartym na Windowsie systemem, zaś gry korzystały ze znanego blaszakowcom DirectX. Można więc spokojnie zaryzykować stwierdzenie, że Xbox narodził się dzięki PC. Co jednak nowy twór podarował w zamian? Cóż, wraz z jego kolejną generacją (X360) na PC pojawiło się Games for Windows Live, czyli niedorobiony klon Xbox Live. Idea wyglądała szczytnie: jako że są to pokrewne usługi (od niedawna konto GfWL i tak tworzy się na stronie XBL), zapowiadano możliwość wspólnej zabawy posiadaczom konsoli i PC. Co z tego wyszło? Właściwie nic. I to właśnie w tym punkcie na osi czasu zaczynają się głupoty i dziwactwa.

Pierwszy Xbox - punkt zwrotny w gamingowej historii Microsoftu

GfWL okazuje się być niedopracowane, problematyczne, ale to tylko mały programik, więc za życie z nim trudno wejść w szeregi świętych-męczenników. Diabeł czai się gdzieś indziej - mniej więcej w tamtym okresie na rynek wchodził następca Windowsa XP, zapowiadany od lat pod kodową nazwą Longhorn – czyli Vista. Z racji tego, że Whistler (XP) zapuścił potężne i głębokie korzenie wśród graczy, deklasując wszystkie poprzednie systemy, Microsoft musiał wykoncypować sposób, by przekonać/zmusić tę kastę do wydania pieniędzy – i tak (z)Vista zyskała DirectX 10. Tłumaczono, że nowe API ma tak wielki związek z oprogramowaniem, że niemożliwe (lub zwyczajnie zbyt problematyczne) jest stworzenie jego wersji dla poczciwego XP. Aby osłodzić graczom wydatek rzucano pięknymi hasełkami reklamującymi nowe biblioteki: tyle a tyle obiektów więcej na ekranie, lepsze, wydajniejsze wygładzanie krawędzi, realistyczniejsze oświetlenie itd. Zanim jeszcze Vista pojawiła się na sklepowych półkach, te już uginały się od zgodnych z DX10 kart graficznych – bo na polu sprzętowym również nastąpiła pewna rewolucja. Co prawda pierwsze GeForce’y  8800 imponowały wydajnością, przez długi czas ciesząc się z pozycji lidera, lecz w parze z nią szła odpowiednio wysoka cena. Wróćmy jednak do software’u. Obietnice „czego-to-nie-mającego” DX10 musiały zostać poparte zapowiedziami odpowiednich gier –trzymajcie się, albowiem teraz wspomniane głupoty zamieniają się w prawdziwe jaja. Pamiętam artykuły w prasie branżowej, m.in. w PCWK, gdzie przytaczano przede wszystkim 2 przykłady. Pierwszy z nich to Alan Wake, który już wtedy miał za sobą kilkuletni developing. Dzięki nowemu API gra miała wyglądać prześlicznie urywając głowy przy samym tyłku niesamowitym oświetleniem i detalami Bright Falls. Kto rzeczywiście napalił się na ten tytuł, z pewnością opróżnił wszystkie skarpety i materace w domu, byle tylko zdobyć fundusze na Vistę, gdy tymczasem MS… pokazał blaszakowcom środkowy palec i uczynił AW exclusivem dla X360. Przyznaję, że sam wtedy byłem ogromnie wściekły i na giganta, i na fińskie studio Remedy, które się przed nim ukorzyło.

Alan Wake, czyli pisarz zmienny jest - najpierw tylko DX10/Vista, potem tylko X360, wreszcie PC i DX9...

Drugi podręcznikowy przykład robienia pecetowych graczy w balona to Crysis. Po Far Cry tylko bakterie na Antarktydzie nie wiedziały, na co stać pod względem oprawy graficznej niemiecki Crytek. Pierwsze materiały z nadchodzącego killera urzekały – cudowna, realistyczna dżungla, bogata w detale, rewelacyjne oświetlenie – sam miałem obawy, czy to nie jakieś rendery. Zapowiadano, że futurystyczny FPS pełnię swych możliwości pokaże dopiero we współpracy z DirectX 10. I znów powstał kolejny, potężny argument, by posłać w niebyt XP. Crysis graficznie pozamiatał (do dziś to jedna z najpiękniejszych gier, a z modami niemal bezkonkurencyjna), zaś sławetne DX10 oznaczało troszkę więcej szczegółów i nieco lepsze oświetlenie, a wszystkiego trzeba było doszukiwać się na screenach (dotyczyło to również innych gier oferujących ten tryb). To jednak nie jest najgorsze – okazało się bowiem, że wystarczy edycja kilku tekstowych plików gry, by praktycznie TO SAMO uzyskać na XP, czyli DX9c. Co najśmieszniejsze, działające szybciej.

Dlaczego? Bo Vista (i jej sukcesor – 7) przyniosła pewien narzut na wymagania sprzętowe gier – zazwyczaj konieczność posiadania 0,5-1 GB RAM więcej, lecz pamiętajmy, że było to podyktowane potrzebami samego systemu. Vista miała zaś inną zaletę: od niej zaczęła się popularyzacja wśród graczy systemów 64-bitowych. Takowe XP też zaistniało na kartach historii, lecz bez polskiej wersji językowej i z problemami w kwestii dostępu do odpowiednich sterowników. Siódemka tę pozycję ugruntowała, przy okazji oferując DirectX11 (dostępny również dla Visty wraz z dodatkiem Service Pack 2). W międzyczasie pojawił się jeszcze DX10.1, ale początkowo wspierało go tylko ATI, Nvidia natomiast stwierdziła, że to tylko nic nieznacząca poprawka (choć potem wypuściła obsługujące go tańsze układy). Z 10.1 wiąże się pewna śmieszna sprawa – otóż korzystał z niego Assassin’s Creed, dzięki czemu karty „czerwonych” miały w tej grze przewagę. Jednakże, z patchem 1.02 DX10.1 wyłączono, rzekomo z powodu błędów w silniku, tylko ile w tym prawdy, a ile działań ze strony potężnego, zielonego konkurenta? Windows 8 z kolei przynosi DirectX11.1. Ech, poprawka na poprawce, a najzabawniejszy jest fakt, że wciąż lwia część gier (nawet tych dopiero zapowiedzianych) korzysta z 9c, a wcale nie wyglądają archaicznie! Rodzi to pytanie, czy rozdrabnianie tych pakietów ma jakikolwiek sens…? Nie czarujmy się – brakuje prawdziwego growego killera, który pokazałby rzeczywiste możliwości takiej „jedenastki”. Być może sytuacja zmieni się po premierze next-genów, a branża przeskoczy z poczciwej „dziewiątki” na najnowsze API. DirectX 11.1 zapewne zostanie także udostępniony dla 7 i Visty (miejmy taką nadzieję), więc od strony software’owej nie powinno to zmusić graczy do migracji na nowy system. Co innego jednak kwestie sprzętowe…

I tak oto rozpoczynamy zaglądanie w zęby growemu pyskowi Ósemki. Z powyższych akapitów wiecie, że po MS należy spodziewać się wszystkiego, więc każdą zapowiedź giganta trzeba odcedzać gęstym durszlakiem marketingu – kiedy zbliża się premiera nowego systemu, Microsoft nagle zaczyna paradować z przyklejonym do twarzy PR’owym uśmiechem, byle tylko gracze uwierzyli, że zadbano również o ich interesy. Co więc sprzyja graniu na Ósemce? Zacznijmy od tego, co jest w samych Okienkach. Pierwszy ficzer to żadna nowość – Eksplorator Gier wprowadzony już w Viście. Jest to systemowy folder gromadzący skróty do zainstalowanych na dysku gier, informacje o nich oraz ustawienia kontroli rodzicielskiej. Wady? Sporo, począwszy od tego, że nie wykrywa wszystkich gier, to na dodatek bajery w stylu automatycznego pobierania łatek nie działają. Ósemka wbija kolejny gwóźdź do trumny tego folderu: znalezienie go to prawdziwe wyzwanie. Na pulpicie ani śladu, skrótu zrobić nie sposób, a wstukiwanie nazwy w Metro nic nie daje. Mnie udało się dotrzeć do niego sposobem, ale jeśli tak zaczyna się podejście do gier Windowsa 8, to już na starcie wypadałoby go sobie darować. Całe szczęście, że ten Eksplorator to wątpliwa zaleta i nawet lepiej go nie szukać.

Eksplorator Gier - miało być pięknie, a wyszło jak zawsze...

Prawdziwa „rewolucja” (tak to postrzega MS, ja mam na to inne słowo: regres) to integracja w systemie dostępu do usługi Xbox Live, do której dostajemy się za pomocą aplikacji Metro. Jak już napisałem, jest to nadrzędna względem GfWL usługa, więc i pecetowcom się przyda. Do czego? Przeglądania swoich gier, osiągnięć, znajomych – generalnie tego samego, co w dostępnym z poziomu gier kliencie. W przypadku posiadaczy X360 wachlarz funkcji jest szerszy, bowiem uzyskujemy także dostęp do m.in. filmów, zaś w obu przypadkach można także kupować gry. OK, super, ale gdzie ta rewolucja? Właśnie póki co nie bardzo wiadomo…. Owa aplikacja Metro potrafi również bardziej współpracować z konsolą, instalować na niej zdalnie szpile, stając się w przypadku swego rodzaju bezprzewodowym kontrolerem, a być może również streamować gry. Innymi słowy do tego momentu nic się nie zmieniło – to nadal konsola jest cacana, kreowana na centrum domowej rozrywki, a zatwardziali pecetowcy jak zwykle olani – bo i po co migrować na Windows 8 Giermek X360? Być może dla posiadaczy tego urządzenia brzmi to dość bezczelnie, ale moją intencją nie jest bynajmniej  ich obrażanie – po prostu MS skupiając się na konsoli ma coraz głębiej  w poważaniu amatorów klawiatur i myszek. W zeszłym roku jednak sieć obiegła elektryzująca, niesamowita plotka – oto bowiem Ósemka rzekomo uruchomi gry z X360. Jako człowiek rozkochany w Gearsach dzięki rodzimemu People Can Fly powinienem skakać pod niebiosa, lecz zachowuję sceptycyzm. Daleko posunięty sceptycyzm o temperaturze lodowców, w których Kal-El wydłubał sobie igloo, by urządzić pokój wspomnień.

Gears of War 2 i 3 na PC? Pomarzyć zawsze można...

Załóżmy jednak, że słowo stanie się ciałem i pecetowy zjadacz chleba dostąpi zaszczytu ponownego wprawienia w ruch Trybów Wojny. Gdzie ukryto haczyk, którym zapewne można by złowić Moby Dicka? Cóż, mówi się, że taka możliwość oznacza konieczność opłacania abonamentu XBL  analogicznie, jak czynią to posiadacze X360 aktywnie korzystający na nim z sieci. To rodzi moje obawy o formę uruchamianych w ten sposób tytułów – czy faktycznie wystarczy, że kupię sobie Gears of War 2 na internetowej aukcji za kilkadziesiąt złotych, bym mógł cieszyć się zabawą w mechaniczną piłkę z Szarańczą? Po tym, co MS pokazał do tej pory mam ogromne wątpliwości. Wydaje mi się, że napotkalibyśmy w tym momencie duże ograniczenie, np. możliwość grania wyłącznie w gry zakupione poprzez Marketplace i pobrane na dysk, z pominięciem fizycznej dystrybucji. Nadal jednak nie doczekamy się rozgrywki crossplatformowej. Mówi się, że udostępnienie pecetowcom gier z X360 byłoby strzałem w stopę dla MS, ale są też spekulacje, że pozwoliłoby to rozruszać rynek i jeszcze więcej z niego wydusić – bo przecież konsolowa gra nie dostanie ceny dopasowanej do PC.

W trakcie rozmyślań nad tym ficzerem doszło do mnie, że ta wizja należy do nierealnych – na natywną obsługę gier z X360 raczej nie ma co liczyć, bo nie chodzi tylko o sam system, lecz również architekturę sprzętu – to bądź co bądź nieco inne technologie. W związku z tym pozostaje emulacja, zaś to pole wymaga ogromnych nakładów pracy, by wszystko działało jak trzeba – ba, i tak istniałby wymóg posiadania mocnego komputera pomimo dochodzących zewsząd wieści, że najnowsze układy graficzne są kilkadziesiąt razy szybsze od tych w konsoli MS. Brzmi niedorzecznie, ale taka jest rzeczywistość.

Figa z makiem - najpewniej to dostaną pecetowcy zamiast nowych Gearsów czy Halo

W Mikołaja, Zębowe Wróżki czy uzdrowienie polskiej piłki nie wierzę już od dawna, więc najpewniej skończy się jak zwykle – pecetowcy będą zdani na siebie i developerów, którzy nadal widzą potencjał w tym dla reszty przeżartym rakiem piractwa rynku. Chciałbym wiedzieć, ile w tych wszystkich dociekaniach jest prawdy, ale nie mam takiej możliwości – kompilacja Release Preview nie oferuje takiej funkcjonalności. Być może będzie dopiero w finalnym systemie, a być może wcale – na dwoje software’owa babka czy inna ośmiornica wróżyła. Ja obstawiam tę drugą opcję.

Teraz, dla równowagi po uniesieniach coś banalnego – proste gry, które pozwalają na relaks w pracy kasjerkom w bankach i generalnie każdemu, komu się nie widzi harowanie przez całą zmianę. Poprzednie wersje systemu Windows zawsze miały coś w zanadrzu na takie chwile – od nieśmiertelnego Sapera przez równie wieczny Pasjans po Mahjonga. W Windows 8 leniuchowanie stanie się jeszcze łatwiejsze i przyjemniejsze za sprawą Sklepu z darmową porcją rozrywki, ponieważ sam system raczej będzie prawie goły pod tym względem (mówi się, że przywitają nas tylko Pasjans i powracający z XP Pinball), co jest dość dziwne (w Release Preview również nie ma wbudowanych gier, nie można ich także doinstalować za pomocą menadżera składników systemu). Na ten moment wiadomo, że nieodpłatnie otrzymany do pobrania takie hity (znane również z innych platform, w tym mobilnych i X360), jak: Angry Birds, Crash Course, Full House Poker, Hydro Thunder, Ilomilo, Ms. Splosion Man, Reckless Racing, Rocket Riots, Tentacles, Toy Soldiers i Wordament. W porównaniu do poprzednich Windowsów to zaiste growy Happy Meal, ale nie da się ukryć, że dla prawdziwych graczy to tylko przystawki.

Angry Birds jest już wszędzie - w telefonach, przeglądarkach, Windows 8... Boję się otworzyć lodówkę

Przejdźmy jednak do „normalnych” gier – czy Ósemka będzie się do nich nadawać? Cóż, wypowiadanie się na podstawie kompilacji testowej jest obarczone pewnym ryzykiem, zwłaszcza, że napotkałem sporo trudności, choć Win 8 to przecież „prawie Seven”. Sprawdziłem kilka gier, dobierając je w taki sposób, by obok siebie znalazły się produkcje zarówno najnowsze, mocno obciążające sprzęt, jak i stare oraz indyki. Należy jednak wziąć poprawkę na to, że również sterowniki do karty graficznej nie posiadają certyfikatu WHQL i należy się liczyć z ewentualnymi problemami oraz spadkiem wydajności w niektórych grach. Dla ścisłości podaję konfigurację mojej maszyny: Core 2 Duo E4500 (wykręcony do 2,93 GHz), 4 GB RAM DDR2 800MHz, Radeon HD 6870, WD Caviar 250 GB SATA2, Corsair VX550W. Pomimo tak szczegółowej specyfiki nie pokażę Wam tabelek z konkretnymi danymi w postaci ilości klatek na sekundę, gdyż nie posiadam układu odniesienia z Siódemki; w każdym razie opiszę napotkane problemy i subiektywne wrażenia.

A Virus Named TOM – zero problemów.

Alien Shooter 2: Mobilizacja – za pierwszym razem zawiesił się po starcie, potem już działał.

Assassin’s Creed: Brotherhood – miałem wrażenie nieco mniejszej płynności niż na Seven, ale mimo to gra zachowywała stabilność. Emulator pada nie generował problemów.

Windows 8 podołał wysoko zawieszonej poprzeczce, lecz ten pan nie bardzo

Call of Duty: Modern Warfare 3 – włączony Xfire uniemożliwia odpalenie gry. Sama rozgrywka bezproblemowa, zarówno w singlu, jak i w multi. Niestety, po kilku dniach z nieznanych przyczyn gra przestała się w ogóle uruchamiać. Migające okienko inicjalizacji skutkowało komunikatem, że gra nie może się połączyć z chmurą Valve.

Foreign Legion: Multi Massacre – działa jak ta lala.

Magicka – działa, nie nastręcza problemów.

Mass Effect 3 – na komandorze Shepardzie byle Windows 8 nie robi wrażenia.

Quake – najstarszy tytuł (wersja Steam) – bez problemów.

Quake II (wersja Steam) – j/w.

Red Faction: Guerilla – płynność zbliżona do tej na 7, gdy się już ją uruchomi. Podczas gry niektóre obiekty migają. Włączony Xfire powoduje błędy podczas włączania gry.

The Adventures of Shuggy – zero błędów, także przy włączonym Xfire. Emulator pada działa bez zarzutu.

Warhammer 40,000: Space Marine – początkowo bezproblemowe uruchamianie i płynność. Niestety, w momentach dużego zamieszania dźwięk się zacina. Po kilku dniach przestał tolerować wspólną pracę z programem Raptr.

Jak widać z powyższego, Windows 8 Release Preview nie bardzo nadaje się do grania. Konflikty z różnymi grami i aplikacjami zapewne zostaną wyeleminowane w wersji finalnej, ale jeśli ktoś poważnie myśli o tym, by do stycznia przyszłego roku (wtedy wersja RP przestanie działać) korzystać z Ósemki jako głównego systemu, musi jeszcze raz zrewidować swoje poglądy. Niektóre problemy wystąpiły po czasie, co jest zastanawiające. Przykro mi to stwiedzić, ale Windows 7 na tym etapie zachowywał się znacznie lepiej – używałem go od bety, zaś kompilacji Release Candidate prawie do samego końca i nie pamiętam równie poważnych kłopotów. Wtedy akurat miałem w komputerze GF 8800GT, ale nie sądzę, by to coś zmieniało. W każdym razie z samymi grami, wbrew temu co się słyszy na siłowniach w Las Vegas, jest lipa. Najlepiej zachowują się gry niezależne, ale od święta trzeba zagrać też w jakiś wielki hicior o kampanii marketingowej tak kosztownej, że za te pieniądze można by wyciągnąć z długów wiele polskich firm. Naraz.

Windows 8 Release Preview i gry. Nie próbujcie tego w domu!

A co z programami, których gracze często używają do różnych celów? Cóż, tej płaszczyzny również nie ominęły perturbacje.

Action! (polski odpowiednik Frapsa, bardziej funkcjonalny) – działa tylko na pulpicie, lecz w grach nie. Wypuszczona w ostatnim czasie aktualizacja nic nie poprawiła. Na forum aplikacji można przeczytać, że wszystko powinno hulać jak trzeba dopiero po premierze Windowsa 8.

Fraps – zero problemów. Działa jakby nigdy nic.

GamersGate – program do pobierania gier zakupionych w sklepie – działa bez problemów.

GameSave Manager (program do sporządzania kopii zapasowych save’ów z gier) – działa bez zarzutu. Być może to atut wersji portable (przenośnej, bez wymogu instalacji).

Muve Downloader – bez problemów.

Origin – chodzi gładko.

Raptr (mniej popularny odpowiednik Xf, choć bardziej rozbudowany) – początkowo zero problemów, potem Warhammer 40 000: Space Marine stwierdził, że albo on, albo Raptr.

Steam – sam w sobie nie stwarzał problemów. Ostatnio jednak Avast dostał aktualizację, która uznaję jedną z bibliotek platformy Valve za zagrożenie. Fałszywy alarm, w dodatku absurdalny. Zresztą, kiedyś miałem jeszcze śmieszniejszy przypadek, kiedy zablokował mi… Eksplorator.

Uplay – działa bez problemów.

Xfire – jak już opisałem wyżej, był odpowiedzialny za wiele konfliktów. Początkowo wyłączenie go w grach wystarczało, ale potem musiałem w ogóle go zamykać. Dziwna sprawa.

Xfire i Windows 8 nie będą stały razem w jednym domku

Wszystkie programy sprawdzono w ich najnowszych wersjach.

Z tego pobieżnego testu wyłania się obraz systemu niezbyt przyjaznego dla gracza, ale jak przypuszczam to tylko choroba wieku dziecięcego, która zostanie uleczona wraz z finalną wersją i dopracowanymi sterownikami.

Natomiast zupełnie odmienną, choć jeszcze ważniejszą kwestią jest stosunek ludzi z branży gier do nowego dziecka Microsoftu. Do tej pory wypowiedziało się kilka znanych osobistości, lecz ich zdanie jest zdecydowanie pejoratywne – szykuje się katastrofa. Takiego słowa w odniesieniu do Ósemki użył Gabe Newell, widząc w Windows Store zły omen stopniowego zamykania systemu. O co chodzi? Cóż, do tej pory każdy, kto tylko miał odpowiednie umiejętności mógł stworzyć jakąkolwiek aplikację – program czy grę i sprzedawać ją bez żadnych ceregieli. Windows 8 z kolei wprowadza sklep na wzór AppStore’u, w którym byle co się nie znajdzie za sprawą procesu certyfikacji. Na ten moment wiadomo, że będzie to wyłączny kanał dystrybucji aplikacji Metro, choć normalne też tam się znajdą. I właśnie to szef Valve miał na myśli – czy kiedyś nie nadejdzie chwila, w której jedynym sposobem sprzedaży zwykłego programu wyświetlającego choćby sakramentalne „Hello world” stanie się właśnie Store? Zważywszy na to, że Microsoft ma własny sklep z grami (Markeplace), mógłby zwyczajnie nie wpuścić tam ani Steam, ani Origina i podobnych. Byłaby to oczywiście jawna próba zmonopolizowania rynku, lecz jak wielu z Was zapewne wie, Microsoft już nieraz trafił na wokandę pod analogicznym zarzutem.  Reasumując – prawdopodobieństwo takiego obrotu spraw jest niewielkie, lecz nie można go zniwelować do zera.

Czy Newellowi uda się dokonać małego przewrotu w branży gier?

Newell nie poprzestał jednak na krytyce i podjął działania w kierunku szukania nowych rynków dla swojej platformy – i tak oto Linuksiarze, a konkretnie posiadacze najpopularniejszej dystrybucji – Ubuntu – dostaną Steam. Szczerze przyznaję, że jestem tym pomysłem zachwycony i od dawna myślałem o tym, że Tux’owi przydałby się napęd parowy zwłaszcza, że na tej Parze z sukcesem ugotowano już nadgryzione jabłko. Do tej pory tego systemu nie można było brać pod uwagę budując komputer dla gracza, ale teraz jest szansa na lepszą przyszłość – brakowało właśnie jakiejś wielkiej firmy/marki, która tam wkroczy, a za nią inni. Sceptycy mówią, że to nie zbawi świata – Linux to ledwie mały procent zawartości dysków domowych pecetów, ale to akurat wina również użytkowników, bo ten otwarty i przede wszystkim DARMOWY system z powodzeniem mógłby znaleźć się w miejscu niejednego pirackiego Windowsa – bo przecież nie wszyscy posiadacze komputerów to gracze, a do filmów/muzyki/Internetu i prac biurowych Linux nadaje się wyśmienicie. Ba – nawet odpadłaby potrzeba szukania antywirusa. To jednak kwestia ludzkiej mentalności, a dziś rozważamy całkowicie inny temat. Wracając do meritum – pierwsze wieści napływające z Valve sugerują, że pingwin może być nawet lepszą platformą do gier od samego Windowsa – podczas prac nad konwersją Left 4 Dead 2 działał szybciej pod Ubuntu niż na Okienkach, choć platforma testowa była dość mocarna. Jak to możliwe? Otóż pod Linuksem nie ma DirectX, który jest wymysłem MS, lecz OpenGL – i to właśnie API jest główną różnicą (dla graczy) pomiędzy tymi systemami. Dziś na Windowsie korzysta z niego mało kto, ale kiedyś był dość popularny, zwłaszcza w grach od id Software – swoją drogą każdy starszy od RAGE’a produkt tego studia działał również na Linuksie. Cóż, w kryształowej kuli zobaczyłem tylko mgłę, a na niej napis: „pożyjemy, zobaczymy”. Gdyby pingwinowi wpadło pod skrzydła 2500 gier z bazy Steam, niejeden jego fan odtańczyłby happy feet.

Czy doczekamy się gier z takim znaczkiem? Czas pokaże

Poza szefem Valve głos zabrał również Rob Pardo z Blizzarda, kolejnego giganta pecetowego gamingu. Poparł opinię Newella i dodał, że także dla jego firmy Windows 8 „nie jest niczym niesamowitym”. Słów padających z Zamieci raczej się nie lekceważy, bo ta firma jak mało która potrafi udowodnić potencjał dla niektórych już umierającego pecetowego rynku i trzymać przy sobie miliony abonentów WoW’a, a kolejnym opchnąć Diablo III. Czy to koniec listy skarg? Nie, ponieważ wpisał się na nią jeszcze Brad Wardell, szef Stardock’a – firmy, która potrafi zrobić i grę (Galactic Civilizations), i upiększyć/poprawić funkcjonalność systemu. Nazwał Windows 8 „użytkowym koszmarem”, a skoro ich programy od lat cieszą się powodzeniem to chyba wie, co mówi.  Kto jeszcze krytykował? Markus „Notch” Persson i Robert Bowling, były pracownik Infinity Ward, obecnie szef studia Robotoki. Na pewno też niejeden tutaj nie wymieniony developer przeklina MS pod nosem.

Z tego wszystkiego tworzy się obraz Windowsa Dwóch Twarzy: z jednej strony stawiającego na nowoczesne rozwiązania, DX11.1 itd., a z drugiej xbox’owego popychadła i zapowiedzi poważnych, szkodliwych zmian. Niedawno słyszałem prognozy, jakoby za kilka lat PC miał zdominować branżę, ale już wtedy ciężko było mi to w uwierzyć – a przecież jeszcze nie wiedziałem praktycznie nic o Windowsie 8. Nie jestem fachowcem IT, nie znam osobiście nikogo z branży i MS, ale jeśli ktoś chce znać moje zdanie, to apeluję: jeśli gracie na PC, dajcie sobie spokój z Windowsem 8 albo przynajmniej wstrzymajcie się z jego zakupem, o ile nie macie jeszcze swojego komputera. Szykuje się niewypał, a saperzy-growi testerzy przybędą dopiero z czasem.

 

Niniejszym artykułem kończę moją przygodę Windows 8 Release Preview. Zanim jednak powrócę w cieplutkie pielesze Siódemki, w kilku słowach podsumuję to starcie w trzech podejściach. Ósemka przynosi ze sobą sporo zmian w Eksploratorze i samym systemie, co jest ewidentnym plusem i taką chociażby wstążkę chętnie widziałbym w Win 7. Z drugiej strony razi nachalnym, agresywnym przestawianiem użytkowników na nowy interfejs, który de facto nie jest ani porywający ani futurystyczny, choć przy odrobinie chęci można mieć z niego pożytek. Pójście w stronę tabletów i próba uczynienia z Windows 8 systemu „do wszystkiego” nie każdemu się spodoba, co jest całkowicie zrozumiałe. Tymczasem my, gracze, powinniśmy go unikać, o ile oczywiście ktoś nie ma w domu X360, bo wtedy integracja z XBL się przyda. Generalnie jednak wychodzi na to, że przynamniej z naszej perspektywy niepisana zasada mówiąca o jakości co drugiego systemu MS się sprawdzi – i dodam tylko, że Seven udało się nad wyraz dobrze, więc… resztę sami sobie dopowiedzcie.

Nadzieje:

  • Kompatybilność z grami na poziomie Windows 7
  • DX11.1 będzie czymś więcej, niż tylko ciekawostką
  • Integracja z XBL ucieszy posiadaczy X360
  • Gry z X360 na PC? Mom, please!
  • Niechby i system okazał się niewypałem – ważniejsze, że Steam wkroczy na Linuksa!

Możliwe rozczarowania:

  • Gry z X360 na PC? Nie w tym wszechświecie
  • DX11.1 jest super, ale dla producentów nowych kart graficznych i samego MS, chcącego opchnąć Ósemkę graczom czyniąc do exclusivem dla tego systemu
  • Microsoft może powoli zacząć dążyć do zamknięcia swojego systemu
guy_fawkes
6 sierpnia 2012 - 10:54

Czy według Ciebie Windows 8 będzie wymarzonym systemem dla graczy?

tak 10,5 %

nie 89,5 %