5 oznak wskazujących że jesteś za stary na gry video - Yoghurt - 10 sierpnia 2012

5 oznak wskazujących, że jesteś za stary na gry video

Niemal rok temu znane i lubiane Cracked zamieściło artykuł, którego autor, we właściwy dla tego serwisu prześmiewczy sposób, wymienił pięć przesłanek znamionujących znudzenie elektroniczną rozrywką. Na forum dyskusyjnym jednej z moich ulubionych zagranicznych stron poświęconych grom wywiązała się na ten temat dość długa dyskusja – niektórzy wzięli ów felieton nazbyt poważnie, nie załapując drzemiącej w nim ironii, inni ubawili się setnie, a jeszcze inni w typowy dla Internetu sposób podsycali dysputy, nie opowiadając się po żadnej ze stron i wyzywając wszystkich od kretynów. Oczywiście sam nie odpuściłem sobie udziału w tejże uroczej kłótni, nie po to mam sieć, żeby biernie pochłaniać treści. Poniżej znajdziecie zatem yoghurtowską analizę podlinkowanego wpisu, nagłówek po nagłówku, punkt po punkcie. Bo mimo sporego przerysowania i ewidentnego pastiszu, zawartego w omawianym artykule, nie sposób jego autorowi odmówić kilku racji.

Przechodząc do meritum  – oto 5 oznak wskazujących, ze jesteście za starzy na gry video, opatrzonych mym komentarzem.

#5 -  Sądzisz, że Multiplayer to bzdura 

Od lewej: 13-latek w trakcie mutacji; ja; gość strzelający mi ciągle w plecy; facet, który domaga się wykopania mnie z serwera, bo zostałem metr z tyłu

Szczerze? Mam Multiplayer w, oględnie mówiąc, głębokim poważaniu. Jasne, mogę się w nim pobawić, przez tydzień ponabijać odznaczenia w nowym Call of Duty, ale to wszystko. Skupianie się na rozgrywce dla wielu osób w żaden sposób nie przekona mnie do zakupu, nieważne, jak dobre recenzje otrzyma dany tytuł. Nawet znajomi mnie do tego nie namówią - po prostu dorastałem z trybem singlowym i dla mnie gry wciąż są doznaniem, którego nie muszę z nikim dzielić.

Oczywiście nie mówię tu o trybie multi na dzielonym ekranie bądź jednej kanapie – osobisty, fizyczny wręcz kontakt z drugim graczem podczas partyjki w Mortal Kombat, kiedy mogę swego przeciwnika bądź przeciwniczkę kopać po kostkach lub wytrącać pada z ręki to znakomita zabawa, tak samo jak gnębienie adwersarza, siedzącego tuż obok, stukaniem w zderzak i wyrzucaniem go na barierki w Gran Tourismo oraz dostawanie od niego z łokcia. Takich wrażeń nie dostarczy gra po kablu, nawet, jeśli mam możliwość odsiania obcych sobie ludzi i rozgrywki jedynie ze znajomymi z mojej friend listy.

By jeszcze bardziej podkreślić moją niechęć do multi – uwielbiam gry z Zombie w roli głównej, ale to, co doprowadza mnie do szewskiej pasji w Left4Dead czy Dead Island, to uniemożliwienie mi przez programistów pełnego cieszenia się z ich produktu, poprzez zmuszenie mnie do sprzymierzenia się z grupką kompletnie obcych (zazwyczaj) mi ludzi, będących najczęściej kolektywem debili, elitarystów, team-killerów i bluzgających 13-latków (bywa, że wszystkie te cechy, o radości, posiada jedna osoba). Nie mam nic przeciwko strzelaniu do kompletnych idiotów, ale odgórny nakaz twórców, bym musiał z nimi współpracować? Nie, dziękuję.

#4 – Uważasz, że gry zrobiły się za długie 

Ten troll nie jest biały, by maskować się pośród ośnieżonych szczytów. Po prostu osiwiał, zanim go znalazłem.

Jeden prosty i konkretny przykład – Wiedźmin 2. Doskonała gra, nie zaprzeczę. Ale bawiłem się przy niej świetnie raz (po stronie Roche’a, gdyby ktoś pytał), przez ponad 40 godzin. I na razie nie mam zamiaru do niej wracać. Wyjątkowo irytuje mnie fakt, że nie widziałem przynajmniej połowy przygotowanych przez CD-Projekt treści tylko dlatego, że postanowiłem podjąć jedną, najbardziej odpowiadająca mi decyzję. No jasne, kiedyś ponownie wcielę się w Geralta, jak każdy lubię sobie odświeżać co jakiś czas dobre tytuły, ale, na Swarożyca, nie mam aż tyle czasu, by inwestować go w nadmiarze w jedną produkcję, zwłaszcza, gdy cała masa innych wciąż czeka na ukończenie.

Gdy byłem młodszy, mogłem ciupać w 5 gier jednocześnie i przejść każdą z nich, wyciskać z nich wszystko, co miały do zaoferowania. Ale kiedyś miałem spory nadmiar wolnego – w końcu jakie obowiązki ma dzieciak w szkole? Stąd też mogłem się bawić w kończenie dwóch pierwszych Falloutów po 30 razy (nie żartuję). Dziś nie mam na to szans, skupienie się na więcej niż jednym, góra dwóch grach skutkuje często zarzuceniem dalszej zabawy w połowie rozgrywki.

A przecież wystarczy stworzyć krótką kampanię, która będzie zarówno cholernie absorbująca, jak i zacna fabularnie. Jeśli w ciągu 10 godzin scenarzysta nie potrafi opowiedzieć dobrej historii, nie zna się na własnej robocie.

I tak, owszem, questy poboczne dostarczają rozrywki, ale jeśli część z nich jest bardziej interesująca, dłuższa i o wiele bardziej satysfakcjonująca niż główny wątek przygody, może powinniście się zastanowić nad zmianą scriptwriterów, panowie z Bethesdy.

#3 – Tęsknisz za scenariuszami, które naprawdę były wciągające 

Pamiętacie tę fabułę pełną zwrotów akcji? Kto mógł się spodziewać, ze Księżniczka jest w innym zamku?!

Jak wspomniałem wyżej ,cenię sobie dobry, konkretny kawał historii. To, że mam znacznie mniej czasu niż kiedyś na gry i lubię się czasem odmóżdżyć oglądając amerykańskie komedie o nastolatkach, nie oznacza, iż zawsze zadowolę się nakreśleniem historii w stylu „Tu jest broń, tam są źli, idź”. Oczekuję czegoś krótkiego i intensywnego, dostarczającego masy nieskrępowanej radości, ale ze scenariuszem niekoniecznie zmuszającym do refleksji, lecz na tyle absorbującym, by chciało się wiedzieć, co dalej . Chociażby takie Portal czy Uncharted, których ukończenie zajmuje niewiele czasu, a dają mnóstwo satysfakcji i udowadniają, że moje wymagania wcale nie są wygórowane.

#2 - Uważasz, że oryginalność od dawna nie żyje 

W nowej Fifie wprowadziliśmy wiele niuansów. Na przykład zmieniliśmy fryzurę Messiego, by odzwierciedlić jego niedawną wizytę u stylisty.

I nie sam fakt braku oryginalności jest tu problemem, bo przecież jeśli coś jest dobre, czemu tego nie skopiować? Wszyscy wiemy, że gry nigdy nie były w stu procentach unikatowym cudem ludzkiej imaginacji – pod względem fabuły czy mechanizmów rozgrywki nie przecierają niezbadanych szlaków. Ale lubię zjawiska, które potrafią już nie raz sprzedany pomysł wykorzystać w niekonwencjonalny i zacny sposób. Kill.Switch jako jeden z pierwszych zaprezentował system chowania się za osłonami, ale poza tym był słabiutki jak trzylatek z zanikiem mięśni. Dopiero w Gears of War dopracowano znany patent w formie, w jakiej go lubimy. Ale 100 gier rocznie ze zmałpowanym z Gearsów cover systemem? Tu już możemy mówić nie tylko o braku oryginalności, ale też o kompletnej nudzie.

Prosty przykład na genialne połączenie starych i nieco już zarżniętych pomysłów? Deus Ex – przecież niema tu nic nowego, zarówno skradanie, hakowanie i elementy RPG mogliśmy znaleźć już wcześniej w innych tytułach, a jednak coś sprawia, że opus magnum Warrena Spectora zawsze trzymam na swoim twardym dysku. Bo to nie brak oryginalności jest zły, tylko bezmyślny recycling i powielanie schematów na zasadzie „W tym roku GTA sprzedało się w pierdyliardzie egzemplarzy, zróbmy osiemnaście podobnych produkcji”.

#1 - Tęsknisz za czasami, w których gry były przede wszystkim dobrą zabawą

Okej, w tym momencie nawet robiący wdechy ustami analfabeci powinni byli załapać, że artykuł z Cracked to robienie sobie jaj z odwiecznego smęcenia „Za moich czasów było lepiej”. Nie oznacza to jednak, że nic sie nie zmieniło. Po prostu, gdy byłem młodszy, miałem mniejsze wymagania, mogłem być nieodpowiedzialny, ślęczeć przed ekranem do piątej rano, by ukończyć dany tytuł, zajadając lody zmieszane z czipsami i zagryzając je oranżadką w proszku, bo nie obchodziło mnie nic, poza czystą, nieskrępowaną zabawą. Ale wtedy bawienie się patykami i robienie z nich Kałasznikowów też było świetnym zajęciem, tak samo jak rozdeptywanie młodszym dzieciakom zamków z piasku na plaży. Jednak to, że jestem starszy i stałem się o wiele bardziej marudny, nie oznacza, że programiści mogą całkowicie mnie olać i zignorować wszystkie powyższe punkty. Bo płacę im za to, by dostarczali mi radość. I będę dalej im płacił, gdy już przedłużę ludzki gatunek i odchowam lubiącego bawić się patykami małego gracza, który będzie miał być może mniejsze wymagania ode mnie, lecz jakieś będzie miał, gdyż zostanie wychowany w duchu zarówno dobrej, jak też nie zabierającej zbyt dużo czasu, intensywnej i porządnej fabularnie zabawy.

Yoghurt
10 sierpnia 2012 - 14:24