Sprowadzony latem do Romy czeski szkoleniowiec Zdenek Zeman nie zawiódł. Wszyscy spodziewali się, że słynący z ciętego języka i kontrowersyjnych poglądów, a także uwielbiający ofensywną piłkę, trener ożywi nieco sytuację w Serie A. I nikt nie ma powodu czuć się rozczarowanym, bo doświadczony szkoleniowiec zapewnia rozrywkę kibicom tydzień w tydzień.
Pomijam już jednak tutaj show, które Zeman robi przed i po większości meczów. Zagrywki godne Jose Mourinho i przytyki do niezbyt lubianego przez niego Juventusu to nic w porównaniu do tego, co jego zespół wyczynia w kolejnych seriach gier w lidze włoskiej. Nie sposób po prostu w tym momencie Romie nie kibicować i nie liczyć, że władzom wystarczy cierpliwości do charyzmatycznego Czecha.
W zeszłym sezonie Roma zajęła siódme miejsce w tabeli, zdobyła sześćdziesiąt bramek i straciła ich aż pięćdziesiąt cztery. W tym momencie rzymianie, po zaledwie piętnastu kolejkach, osiągnęli już połowę swojego dorobku bramkowego sprzed roku i wcale przy tym znacznie nie poprawili gry obronnej. Co to oznacza? Mnóstwo emocji i radości dla kibiców spragnionych wielkich sportowych widowisk. „Giallorossi” stają się powoli specjalistami na Starym Kontynencie od dreszczowców i szokujących rozstrzygnięć, z którymi konkurować może chyba tylko całkowicie nieobliczalne LOSC Lille z Francji.
29 września 2012 roku. Na Juventus Arena w Turynie Roma zostaje rozbita przez gospodarzy 1:4. Wiele osób traktuje ten rezultat jako sygnał, w jakim miejscu aktualnie jest zespół prowadzony przez Zemana. Pojawiają się głosy, że to tylko ekipa środka stawki, skoro od mistrza kraju dzieli ją taka przepaść. Dokładniej śledzący zmagania kibice ligi włoskiej wiedzą jednak co innego. Dla nich to kolejny dowód, że Roma, która wcześniej ograła Inter Mediolan na San Siro 3:1 i przegrała z Bologną 2:3, gra ofensywną i otwartą piłkę. Niezależnie od miejsca i okoliczności.
Czy coś się zmieniło od czasu tamtej klęski? Tradycyjny trener, który w ważnym meczu stracił cztery gole, a wcześniej kilkukrotnie minimalnie wygrywał lub przegrywał w kilkubramkowych dreszczowcach postawiłby na bardziej defensywną taktykę, zaczął dłużej pracować z obrońcami i skupiał się na uniknięciu niezbyt chwalebnej powtórki. Zdenek jednak tradycyjny nie jest, a efekty tego widać w statystykach. Od klęski w stolicy Piemontu Roma m.in. ograła Genoę na wyjeździe 4:2 i Sienę na Montepaschi Arena 3:1, przegrała po 2:3 z Parmą, Udinese i Lazio oraz rozbiła 4:1 Palermo. Nic tylko prażyć popcorn i szukać transmisji z meczu rzymian.
Może i Roma nie ma w tym sezonie szans na mistrzostwo kraju. Czy jednak to powód do zmartwień? Nie byłbym chyba w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi gdyby zapytano mnie, czy jestem zawiedziony postawą Romy? Pod względem wyników mogłoby być lepiej, ale z punktu widzenia kibica, który chciałby jak najczęściej oglądać wielkie widowiska, chyba byłbym spełniony. Oby tylko pomysły Zemana znalazły w Europie naśladowców.
P.S. pierwsi o sile nowej Romy mogli przekonać się kibice z Lubina, gdy ich Zagłębie dostało od „Giallorossi” 0:4. Kopnął ich zaszczyt, dosłownie i w przenośni.