Mass Effect stanowi jedną z najciekawszych marek ostatnich lat. Dzieło studia BioWare wzbudza podziw wielu graczy, ale także niezliczone kontrowersje. O zakończeniu trzeciej części napisano sporo rozpraw, chciałbym się skupić jednak na innym aspekcie, a mianowicie czy seria Mass Effect jest jeszcze cRPG-em, czy już innym rodzajem gry. Do rozważań na ten temat zaprosiłem myrmekochorię.
MaKaB: Witaj myrmekochoria.
myrmekochoria: Witaj.
MaKaB: Dziękuję, że zgodziłeś się na udział w rozmowie.
myrmekochoria: Cała przyjemność po mojej stronie, nigdy nie brałem udziału w takim przedsięwzięciu. Poza tym schlebia mi fakt, iż ktoś chce mnie słuchać.
MaKaB: Zanim przejdziemy do meritum, chciałbym Ciebie spytać o Twoją opinię na temat serii. Z twoich wpisów wnioskuję, że masz do niej raczej sceptyczne podejście.
myrmekochoria: Dla mnie Mass Effect nigdy nie był niczym odkrywczym. Pierwsza część jest stereotypową wariacją wszystkich motywów występujących w literaturze science-fiction ostatnich dekad. ME jest jakby GoW w kosmosie gdzie zastąpiono kosmicznych marines i ich nieznośny kult militarny, "nerdowymi" motywami i niezbyt wartką akcją
MaKaB: Zgadzam się z Tobą, że seria korzysta z oklepanych motywów, ale musisz przyznać, że ich połączenie i wykonanie jest co najmniej przyzwoite.
myrmekochoria: Granie w ME nigdy nie sprawiało mi satysfakcji. Do przodu pchała mnie fabuła. Ciekawość pchała mnie przez hordy wrogów. Wykonanie ME stoi na całkiem wysokim poziomie, choć galaktyka (w pierwszym Mass Effect) wydaję się mała i ciasna. Poza tym różnorodność kuleje. Nie mówiąc juz o tym, że ME jest w pewnym sensie kopią KOTOR-a. ME2 jest najlepszą odsłoną serii. Postacie, scenariusz, możliwości, wybory. Zakończenie zwiastujące niewiarygodny finał, który zawiódł w ostateczności. Zaryzykuję stwierdzenie: bez KOTOR-a Mass Effect nigdy by nie powstał. Moc zamieniła się w biotykę, Ebon Hawk w Normandię, binarny system moralny z Jedi i Sith w Renegata i Paragona, drużynę wybieramy w ten sam sposób. Podobnie poznajemy postacie: przez rozmowy wewnątrz statku, zyskujemy ich zaufanie, wykonujemy dla nich zadania.
MaKaB: O ile dobrze pamiętam, tę tezę wygłosiłeś w swoim wpisie "RPG monopol". Cóż, dla mnie część trzecia (a przynajmniej jej 98 % czasu gry) jest najbardziej pociągająca, szczególnie zapadły mi w pamięć wybory dotyczące być albo nie być ras, zwłaszcza krogan. Scena zabicia Mordina przez bohatera robi wrażenie.
To jest jednak temat na inną dyskusję. Przejdźmy do sedna. Czy Mass Effect (cała seria) jest jeszcze cRPG-em czy już czymś innym? Uważam, że przygody komandora Sheparda zdecydowanie można zaliczyć do cRPG-ow. Seria ma bowiem najważniejsze cechy dla tego rodzaju gier. Są statystyki, jest rozbudowany świat (a w zasadzie wszechświat ;), mamy podejmowanie wyborów itd.
myrmekochoria: Nie wiem, czy można mówić o ME jako o tradycyjnym RPG-u, ponieważ nie ma tam systemu "kostkowego". Jeżeli mówimy o "starych" RPG-ach, to wypada założyć, że kostki są obligatoryjne. Rozwój bohatera, statystyki, drzewko rozwoju i podejmowanie wyborów występują obecnie w prawie każdej grze niezależnie od gatunku.
MaKaB: Na pewno ME nie jest cRPG-em w starym stylu, ale sam brak systemu D&D, "kostkowego" nie przekreśla przynależności serii do gier fabularnych. Poruszyłeś bardzo istotny aspekt, a konkretnie przenikanie elementów RPG-owych. Niewątpliwie same statystyki itp. nie są już decydującym wyznacznikiem, ale wciąż aktualne pozostaje podejmowanie wyborów. Z samej nazwy RPG wynika jej istota, a mianowicie odgrywanie roli. Odgrywanie roli następuje przede wszystkim na podstawie dokonywanych wyborów i to jest wciąż aktualny oraz decydujący wyznacznik. Jakoś nie widzę np. w Call of Duty wyborów moralnych i możliwości innego pokierowania fabuły.
myrmekochoria: Prawdopodobnie będzie to pytanie rzucone w pustkę, ale na ile można kreować postać przez wybory mające tylko binarne opcje? Rozumiem, że epickie problemy zazwyczaj powodują biegunowe opozycje. W Call of Duty mamy do czynienia z linearną fabułą, ale dla przykładu wybory w Bioshocku bądź Spec Ops: The Line coś zmieniają. Być może moje rozumienie RPG jest tożsame z grami, które uznaje za prawowite RPG-i. Czytaj lata 1990-2000. Klasyfikacja gier nigdy nie była dla mnie niczym ważnym. Potrzeba grupowania gatunków ma bardzo starą tradycję: od literatury, po film, kończąc nareszcie na grach.
Ciąg dalszy dyskusji na blogu myrmekochorii:
Część druga