Tekst zawiera spoilery
Still Life jest jedną z moich ulubionych przygodówek, więc czekałem długie cztery lata na wyjście drugiej odsłony serii, pomijam celowo Post Mortem. Niestety sequel jest zawodem na całej linii. Musiałem się zmuszać, aby grę ukończyć, a to już wiele mówi.
Na przestrzeni ostatnich lat zaszła całkiem spora zamian w mainstreamowych horrorach wypluwanych przez amerykańskie studia. Seria Saw (przy okazji jak jesteśmy przy tym filmie. Wielu ludzi mówi, że Saw jest bardzo odkrywcze i nowe, ale radzę poszerzyć wiedzę o film The abominable dr. Phibes z 1971 z Vincentem Prisem, sławna scena z kluczem i manekiny), Hostel, remakei starszych filmów (tj. Teksańska masakra… , Hills have eyes, masa innych, kto siedzi w temacie to wie). Cała filozofia straszenia zeszła do poziomu tortur, mięsa i wiertarki, bardzo prymitywnej seksualności. Niestety tak właśnie prezentuje się Still Life II, co jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem.
Pierwszy Still Life (2005) jest spadkobiercą pewnego znanego filmu. Mam tu na myśl Siedem (1995) Finczera, mimo, iż gra powstała dziesięć lat po filmie, jej atmosfera jest niemalże identyczna z obrazem reżysera Zodiaka. Ponura, deszczowa atmosfera przeplatana mgłą, dwoje bohaterów Victoria i Gus (David i William), partnerka Gusa także zastaje zamordowana jak żona Davida, doskonale wkomponowane retrospekcje, przerażająca Praga, morderca atakujący znikąd, wspaniała scena rozmowy z niepełnosprawnym woźnicą, przekrój grzechów Nowego Jorku przez dom cielesnych uciech, zniszczone i opuszczone wnętrza miejskie.
Still Life II postanowiło pójść w inną stronę, dobrym pomysłem, było ukazanie dwóch perspektyw: ofiary (Palomy) i detektywa odnajdującego poszlaki zbrodni (Victoria). Jest jeden ważny problem, rola stróża prawa bardzo szybko się kończy i mamy dwie ofiary zaplątane w sieć. SL2 wpada w torture genre i mordercę pseudo masterminda. Historia ani trochę nie wciąga, rozgrywa się prawie bez przerwy w jednym miejscu (nie licząc krótkiego epizodu w pracowni), co jest zabójcze dla gry przygodowej! Wiem, że chciano stworzyć atmosferę osaczenia, duszności, opresyjności sytuacji, ale to nie działa! Graczom dano tylko obszar domu do eksploracji, nic więcej, co jest jakąś nieprawdopodobną pomyłką, a przygotówka to zwiedzanie lokacji, sycenie się szczegółem. SL1 stworzył taki klimat finezyjnie, dzięki wielu środkom, a tutaj twórcy poszli po prostackiej łatwiźnie, zostawiając nam mikroskopijną ilość teł na których rozgrywa się akcja. Wypada także wspomnieć jak bardzo obrzydliwa jest grafika SL2 (2009 rok) w porównaniu do SL1! Znowu, może to celowy zabieg stylistyczny, ale jeżeli graficy się nie starają to naprawdę jest coś nie tak, wystarczy porównać kilka początkowych z SL1 ( miejsce pierwszego zabójstwa) i SL2 (wnętrza domu), aby zobaczyć różnice graficzną, która jest bardzo ważna w przygotówkach.
Obie odsłony mają swoje wady. SL1 zabiło mnie wręcz zagadką z wytrychem przy drzwiach pracowni malarskiej, która jest tam kulminacyjną sceną. Dlaczego?! Podobnie z zręcznościowym etapem pod koniec gry. Wielu ludzi na to już narzekało, ale takich rzeczy nie robi się w przygotówkach, to tak jakby w Painkillerze przerwano nagle bezmyślne i satysfakcjonujące strzelanie i kazano nam rozwiązać sudoku, albo grać w szachy. Są jednak pewne konwencje, których się nie łamie. SL2 miał czasówki, co także jest, żeby użyć eufemizmu, nie na miejscu, może nie były, aż tak irytujące, ale przy ogólnej mierności gry potęgowały u mnie tylko frustracje i niechęć, a tępe pozbawione emocji zakończenie utwierdziło mnie w zakończeniu, że zmarnowałem czas. Warto zaznaczyć jeszcze, że obie gry jak na thriller nie potrafią ukryć tożsamości zabójcy, co jest całkiem sporym problemem, bo mi się przynajmniej wydaję, że znanie tożsamości mordercy jest całkiem zniechęcające do dalszego zagłębiania się w fabułę.
Still Life mimo drobnych wad jest chyba jedną z lepszych przygotówek ostatnich lat i warto poświęcić jej swój czas, zwłaszcza jeżeli podobało się Wam „Seven”, sequel dla mnie jest tylko stratą czasu. Nalejcie wytrawnego wina, nałóżcie monokl i oddajcie się spowitej mgłą Pradze.