Gdy za oknem pada śnieg, przenieśmy się myślami do gorących tropików, posłuchajmy odpowiedniej muzyki i powspominajmy pewną grę z zeszłego dziesięciolecia.
Okazyjnie zdarza mi się sytuacja, kiedy postanawiam zagrać w grę sprzed kilku, kilkunastu lat. Czas wolny w domu, przeszedłem upatrzoną wcześniej nowość, na multi nie mam w tym momencie ochoty, resztę zainstalowanych tytułów już ukończyłem, a dzień jest przeznaczony na PC/PS3 (bo np. pogoda nie dopisuje). W takim momencie pojawią się jedno z najistotniejszych pytań w życiu gracza: W co by tu pograć? Znużony nowościami spoglądam na półkę z tytułami, które z pewnością zasłużyły na miano klasyki. Tak się zdarzyło, że wzrok mój skupił się na grze strategicznej Tropico z 2001 roku.
Na początku trzeba zaznaczyć, że jest to strategia ekonomiczna, a więc gatunek aktualnie średnio popularny, znajdujący się trochę na uboczy. Gra polega na zarządzaniu własną tropikalną wyspą począwszy od dbania o sytuację mieszkańców, ich zadowolenie po rozwój przemysłu, turystyki, kończąc na zbieraniu pieniędzy na szwajcarskim koncie. Możliwości jest naprawdę sporo, poznanie schematów rozgrywki nie stanowi jednak dużego wyzwania. Na starcie budujemy podstawową infrastrukturę, domy, bloki, szpitale itd., następne kroki zależą od planów graczy. Możemy być na przykład pro-amerykańskim prezydentem zarabiającym na turystyce, despotą stawiającym na ciężki przemysł, kontrolującym ludzi dzięki armii (skończy się buntownikami w lasach).
Co ciekawe, w przypadku udanego ataku rebeliantów zostaniemy zmuszeni do opuszczenia wyspy. Podobnie się stanie, jeśli zarządzimy wybory i je przegramy. Dla smaczku nadmienię, że podczas głosowania można użyć kilku środków zaradczych takich jak sfałszowanie wyników czy też zabijanie zwolenników przeciwnika.
Mechanizmy rozgrywki poza kilkoma interesującymi rozwiązaniami wydają się być dość typowe dla tego gatunku. O sile tej gry decyduje jej lekko komiczny, przejaskrawiony klimat. Ponadto genialnie wyselekcjonowana latynoska muzyka, wspaniały dubbing doradcy (brawa dla polskiego wydawcy!) sprawiają, że można się poczuć niczym El Presidente. Pamiętam, że pewnego razu w upalne lato specjalnie podczas gry piłem napój gazowany, używając słomki z parasolką. Plus 5 do klimatu. Tytuł mimo upływu dekady wciąż porządnie się prezentuje, czego głównym powodem jest charakterystyczny styl graficzny. Zdecydowanie polecam grać z dodatkiem Rajska Wyspa, który wnosi sporo dodatkowych budynków i nie tylko.
Po „powrocie” spędziłem przy Tropico około 10 godzin w ciągu kilku dni. Po rozbudowie 3 wysp i wypełnieniu 2 misji miałem dosyć, ale nie wątpię, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Osoby, które będą miały pierwszy raz styczność z Tropico i polubią grę spokojnie mogą przeznaczyć na nią kilkadziesiąt godzin.
Witaj El Presidente...
Odwiedź i polub mój profil na Facebooku.
PS Tropico bezproblemowo działa na Windowsie 7.