Oprócz pisania o szeroko pojętej rozrywce i kulturze, sam także staram się ją tworzyć, a ten news jest dowodem na to, że chcę się nią dzielić. Oto piąta część pierwszego z moich opowiadań pt. "Ecce Homo", które wygrało kilka konkursów literackich. Opowiada ono o tym jak podejmowane przez nas kluczowe decyzje wpływają na naszą przyszłość. Kolejne części już wkrótce. Opowiadanie będzie można przeczytać w lutowym periodyku "Prób. Nieregularnik Literacki".
Rozdział V
7 VII 1953
- Uważaj! Jeszcze gorące.
- Nie mam czasu. Zaraz idę grać z kolegami w piłkę.
- Michaś, jak wszystkiego nie skończysz, to nigdzie nie pójdziesz.
- Nie mów do mnie „Michaś".
- Dla mnie zawsze będziesz małym Michasiem.
- Dobrze, ale nikt poza nami ma się o tym nie dowiedzieć.
Maria podeszła do chłopca obdarzonego burzą rudych włosów na głowie i ucałowała go pieczołowicie w czoło.
- Kiedy wróci tata?
- Już powinien być. Co tam w szkole? - zmieniła temat.
- Mamy nową nauczycielkę od historii - odpowiedział, poluźniając kołnierzyk mundurka.
- I jak? Jakie zrobiłeś na niej wrażenie? - dopytywała się, nakładając mu jajecznicę na talerz.
- Nie wiem czy rozróżnia nas zza swoich grubych okularów (szkła grubsze niż denka butelek na mleko!), ale ma krzepę.
- Podpadłeś jej na pierwszej lekcji? - zapytała, podnosząc ton głosu i opierając ręce na biodrach.
- Ja? Nie. Bieńkowski spod trójki. Jak go walnęła linijką po palcach, to nie mógł pisać, nawet na następnej lekcji - wypowiedź zakończył krótkotrwałym rechotem.
- Za co mu się dostało? - zapytała, matka, po której minie widać było, że nie podzielała entuzjazmu pierworodnego.
- Za duży nos narysował.
- Nie rozumiem.
- No... przerysowywaliśmy do zeszytu znaczek.
- Jaki?
- Pocztowy.
- Po co?
- Tego sam nie wiem. Bieńkowski może nie ma talentu do rysowania, ale według mnie wielkość nosa odpowiadała autentycznej.
- Michaś, na miłość Boską, mówże jaśniej - powiedziała zdezorientowana matka.
- Już mówię. Poczta Polska wydała znaczki z podobizną Bieruta, więc Brzytwa - to znaczy. nasza nauczycielka - zakupiła kilka i kazała nam przerysować do zeszytu.
- Na lekcji historii rysowaliście portret Bieruta? - powiedziała Maria, próbując powstrzymać śmiech.
- Dokładnie. Najpierw powiedziała Bieńkowskiemu, żeby poprawił rysunek, ale on tak się zdenerwował, że zaczęła mu lać krew z nosa (zawsze tak się dzieje gdy podskoczy mu ciśnienie) i pierwsza kropelka spadła prosto na nieszczęsny nos.
Maria wybuchła śmiechem; nie był to jednak śmiech serdeczny a trochę melancholijny i z nutką goryczy, wyrażający coś w rodzaju pogardy. Gdy go opanowała powiedziała:
- Czysty absurd.
- Co to jest absurd?
Maria już miała rozpocząć wykład, gdy usłyszała walenie do drzwi. Pobiegła, aby je otworzyć. Gdy to zrobiła jej oczom ukazali się trzej mężczyźni, z których dwóch podtrzymywało trzeciego. Dwóch stojących o własnych siłach poznała od razu. Byli to koledzy jej męża z pracy. Trzeciego rozpoznała po chwili.
- Boże, Kuba! Co Ci się stało?!
Trzecim, utrzymywanym przez kolegów był jej mąż. Nie miał jednak pogodnego oblicza jak zwykle. Prawie cała twarz była zakrwawiona, a nos w połowie długości nienaturalnie skręcał w prawo. Przednich górnych siekaczy nie miał na pewno; dolne (jeśli były) zasłaniała spuchnięta warga, z której ściekała gęsta krew zmieszana ze śliną.
Zdawało jej się, że chwila, gdy na niego patrzyła trwała wieki; przerwało ją prozaiczne pytanie:
- Gdzie go położyć?
Wskazała im wersalkę w najbliższym pokoju.
-Michał, do kuchni - wrzasnęła, widząc chłopca stojącego na korytarzu - zamykaj drzwi! Gdy położyli Jakuba na posłaniu, zdobył się on na bolesny wysiłek. Chwycił Marię za rękę i wyszeptał plując krwią:
- Ja nie chciałem.
- Co?
- Nie chciałem. ale już nie dałem rady. to tak boli. chciałem, żeby przestali. musiałem podpisać. nie chciałem.
Opublikowane do tej pory części
Jeśli chcecie być na bieżąco z tym co robię w sieci to zapraszam do: