Summer Wars – anime z górnej półki - Cascad - 19 stycznia 2013

Summer Wars – anime z górnej półki

Kiedy film animowany potrafi połączyć dobrze opowiedzianą historię z charakterystycznymi postaciami, które lubimy od samego początku, i zatopić to wszystko w oryginalnej formie to możemy mówić o sukcesie. Gdy doda się do tego rewelacyjną muzykę i piękne, pełne szczegółów sceny to otrzymujemy coś czego nie wypada przegapić.

Mamoru Hosoda, wraz ze studiem Madhouse (wspólnie zrobili także urocze The Girl Who Leapt Through Time - O dziewczynie skaczącej przez czas) dostarczył właśnie coś takiego. Jego Summer Wars dostarcza ciepłych wspomnień z letnich wakacji, łącząc je z familijną opowieścią, która przez cały czas trzyma poziom mieszając wątki komediowe, sensacyjne, akcję, romans i sielankowy obraz słonecznych dni spędzanych w pięknym dużym domu.


Akcja Summer Wars dzieje się w niedalekiej przyszłości, w której przepotężny system społecznościowy OZ pozwala na bezproblemową komunikację osobom z każdego kraju na świecie. Ma on też dostęp do wielu kluczowych dla państwa spraw i praktycznie wszystko załatwia się za jego pośrednictwem. Widok wirtualnej przestrzeni nigdy nie został jeszcze uchwycony z takim rozmachem i fantazją – przypomina to ogromne wesołe misteczko, z tym, że zrobione w dobrym guście, bez tandety. Każdy ma tu swojego avatara, organizowane są przeróżne turnieje i można się „rozwijać”. 
 


Na początku filmu poznajemy 17-letniego moderatora OZ, Kenjiego – nagle do jego pokoju wpada Natsuki (w której się podkochuje) i proponuje mu „pracę”. Ma jechać z nią na 90-te urodziny jej babci, młodzian oczywiście przełamuje wstyd i się zgadza. Wkrótce wpada jednak jak po same uszy, gdy dziewczyna przedstawia go przed jubilatką jako swojego chłopaka i narzeczonego! Wielki, położony w malowniczej wsi dom szybko wypełnia reszta zjeżdżającej się rodziny. Kuzyni, wujkowie, ciocie, szwagry i inne wynalazki, wraz ze stadkiem małych łobuzów, zapewniają, że na ekranie cały czas coś się dzieje. Animatorzy odwalili naprawdę kawał świetnej roboty, żeby w tle wciąż się coś ruszało, żeby każda poza wyglądała naturalnie i każda mina oddawała dokładnie takie emocja, jakie zaplanował sobie reżyser. Żywe kolory obserwuje się z przyjemnością, tak samo jak tętniące życiem postaci.
 


Dynamiczna akcja przenosi się raczej do wirtualnego świata. OZ został zakażony potężnym wirusem, co wywołuje powszechną panikę – dochodzi do paraliżu na drogach (algorytmy tego systemu kontrolują ruch w miastach i wiele innych rzeczy), służby zostają wzywane do nieistniejących wypadków etc. Dochodzi nawet do wycelowania w ziemię jednego z satelit! Zagrożenie dla ludzkiego życia jest jak najbardziej realne, a cała intryga jest powiązana z Kenjim i jego talentem matematycznym. Starcia na arenach pokazują wybuch fantazji talentu Madhouse. Niezwykły wygląd cyfrowej przestrzeni zadziwia designem, jednocześnie nie gryząc się z ujęciami, z domu rodziny Jinnouchi. Przywiązanie do każdego detalu sprawia, że najchętniej sami wskoczylibyśmy w ekran.
 


Summer Wars
to w zasadzie dwie historie, jedna jest o chłopcu zakochanym w żywiołowej dziewczynie, postawionym w kłopotliwej sytuacji; druga o sztucznej inteligencji, która zbuntowała się przeciwko ludziom. Ta część przypomina kultowy amerykański film WarGames (Gry Wojenne) z 1983 roku. Mamoru Hosoda mocno nawiązuje zwłaszcza do ostatniej sceny, w której dochodzi do grania z komputerem w kółko i krzyżyk.
 

Najwięcej przyjemności sprawia jednak warstwa obyczajowa, którą wypełniono interesującymi wątkami - postać babci robi ogromne wrażenie. Historia jest na tyle uniwersalna i pełna uroku, że można to uznać za film dla całej rodziny, jest zrobiony mądrze i na poziomie – nie chcąc się przymilić ani dzieciom, ani dorosłym. To film o ludziach pełnych emocji, takich jakich moglibyśmy spotkać na ulicy, czy w sklepie. Miłym zaskoczeniem jest też ścieżka dźwiękowa Akihiko Matsumoto, która wydaje się idealnie pasować do wydarzeń na ekranie, podkreślając ich wagę i sprawiając, że piękna okolica wygląda jeszcze piękniej.

Nawet jeśli do ideału trochę zabrakło, i chciałoby się ujrzeć rozwinięcie pewnych wątków to nie jestem w stanie na Summer Wars narzekać, zbyt dobrze spędza się przy nim czas. Łatwo polubić krewnych Natsuki tak jak i samą dziewczynę. Kenji też dzielnie się trzyma, robiąc co się tylko da, by podołać zagrożeniu ze strony OZ i krewkich wujków, i kuzynów.


Zbyt mało jest takich animacji, posiadających własny styl i zgrabną fabułę, których oglądanie po prostu bawi. Zwłaszcza gdy są umieszczone we współczesnej (no prawie) Japonii i nie oferują głupkowatych postaci ani piskliwych głosów. Nawet nie-fani anime będą zadowoleni podczas seansu, bez problemu przenosząc się do malowniczej Uedy.  
 


Wypada zobaczyć.


Twitter!

 
Cascad
19 stycznia 2013 - 14:15