…Nie, nie o samurajach, nie o ścisku w metrze, nie o gubieniu się na ulicach Tokio.
Rafał Tomański (autor) zabiera nas do Japonii zmagającej się z kryzysem wywołanym przez wydarzenia z marca 2011 roku, czyli ataku tsunami, które spowodowało uszkodzenia w elektrowni jądrowej w Fukushimie. Choć wydarzenia te z zapartym tchem śledził cały świat, teraz jednak rzadko kiedy możemy zobaczyć w wiadomościach choćby małą wzmiankę o tym co się dzieje na terenach zniszczonych przez żywioł.
Osoby zainteresowane poznaniem Japonii, kraju tak odrębnego od wszystkich innych, z nowej strony z pewnością momentalnie pochłoną Made In Japan. To co jest najciekawsze w tej książce to, to że jest pisana przez dziennikarza, przez fana nowych technologii i kogoś kto chce zaprezentować Kraj Kwitnącej Wiśni inaczej niż kolejna relacja z cyklu „pojechałem tam, ale było dziwnie”.
Przede wszystkim jest to zbiór felietonów zawierających po około 3 strony, niemal każdy z nich jest też ilustrowany. Od strony graficznej to jedno z najlepszych wydawnictw na rynku, tym bardziej, że ma całkiem przystępna cenę (do kupienia za ok. 30 złotych, niestety cierpi na tym długość – do czytania jest niecałe 200 stron), na plus wyróżnia się także treść – przynajmniej jako odskocznia od wszelkich pamiętników z Japonii, których dostarczają nam inni autorzy, często amatorzy*.
Tu dostajemy rozdziały pokazujące reakcję rządu na wydarzenia w Fukushimie, losy osób przesiedlonych z tamtych regionów, dowiemy się co blokuje japońskie przedsiębiorstwa i jak należy je zmienić. Poznamy ponurą prognozę na przyszłość, przyjrzymy się bezsensownym wydatkom rządu i ogromnym problemom z surowcami, a także z Chinami z którymi prowadzony jest bezsensowny spór o kilka górzystych wysepek. Napisać, że jest to literatura biznesowo-technologiczna to za dużo, jednak w bardzo przyjemnej, zwięzłej formie poznamy tu zagadnienia ekonomiczne mające wpływ na nową Japonię, tą nie mogącą tak naprawdę zrezygnować z energii jądrowej.
Co prawda kilka z poruszonych tematów bardzo okrężnie łączy się z Japonią (ale moim zdaniem bardzo dobrze, że się pojawiły) i brakuje tu tak powszechnego zachwytu nad kulturą potomków samurajów, jednak ilość przemyconych ciekawostek i ważnych informacji powinna zadowolić każdego, kto chce się dowiedzieć czegoś naprawdę konkretnego o tym jakie obecnie panują tam nastroje. Oczywiście należy zawsze brać poprawkę na to, że poznajemy tylko wycinek rzeczywistości wybrany przez autora, i że nie tłumaczy on dokładnie wszystkich mechanizmów wpływających na sukces/porażkę pewnych idei, ba, pominięto tak naprawdę ogrom elementów składających się na obraz współczesnego Nipponu – dalej jednak jest to ciekawa lektura. Poza tym, temat jest tak złożony, że kompletne opisanie go jest zwyczajnie niemożliwe, a wybranie konkretnych elementów i ułożenie ich w ciekawą całość to już coś co wymaga sztuki dziennikarskiej i znajomości swojego rzemiosła. I to moim zdaniem autorowi udaje się doskonale, nawet jeśli zamiast spójnej całości dostajemy tak naprawdę zbiór pojedynczych felietonów. Dalej są czyta się je z przyjemnością.
Poznając losy zmagań tak zaawansowanego społeczeństwa z gigantycznym pechem jakim jest ciągłe zagrożenie przez trzęsienia ziemi (ze względu na położenie geograficzne), zobaczymy rzadko naświetlaną stronę Japonii – tą, która naprawdę ma kłopoty i nie do końca wie jak je rozwiązać. Spory między politykami, dziennikarzami, a opinią publiczną wcale w tym nie pomagają… jednak nawet mimo dość ponurych prognoz i stale starzejącego się społeczeństwa (zabawna statystyka – w 2011 roku w Japonii sprzedało się więcej pieluch dla dorosłych niż dla dzieci) wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z tego, że uda im się ponownie odbudować, stanąć na nogi i znów zadziwić świat swymi wynalazkami, etykietą i solidnością produktów Made In Japan. Polecam.
*Oczywiście to nie zarzut, naprawdę czekam np. na kontynuację książki „Życie jak w Tochigi” Anny Ikedy, ale lubię też poznawać spojrzenie na temat z zupełnie innej strony.
Jeżeli chcesz dotrzeć do większej ilości podobnych tekstów, zostać moim amigo, lub wygłosić epicki hejt - zrób to widocznie:
#na Facebookowej stronie Cascaderstwo (w kategorii zdrowie/uroda!).
#na rozrywkowym Twitterze pełnym czerstwych żartów i starych linków.
Dzięki!