Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
Na zegarze pojawiła się 91 minuta spotkania. Tablica wyników wciąż wskazywała na wynik 1:0 dla Pors. Fatalnie prezentowaliśmy się w ofensywie i nie potrafiliśmy stworzyć klarownej sytuacji, aby wyrównać. Krótka ławka rezerwowych nie pozwalała mi nawet specjalnie manewrować zmianami. Poza tym, ściągnięcie Johansena i wprowadzenie Tiki Radstodera wcale nie gwarantowało poprawy gry, bo rezerwowy snajper od kilku godzin nie potrafił wpisać się na listę strzelców. W końcu arbiter zagwizdał po raz ostatni.
Wkurzony zmierzałem w stronę szatni, przygotowując odpowiednią mowę dla piłkarzy. Został jeden mecz, więc zjechanie ich za dzisiejszą porażkę nie byłoby najmądrzejszym rozwiązaniem. Niespodziewanie jednak z trybun usłyszałem nagły wybuch radości w sektorze kibiców Lillehammer. Skromna grupka wydzierała się w niebogłosy. Kilka sekund później znałem już powód ich szaleństwa, Grorud też przegrało i straciło tym samym szansę na wyprzedzenie nas w tabeli. Jesteśmy mistrzami i mamy awans do pierwszej ligi!
W szatni świętujących piłkarzy odwiedził prezes, który w krótkiej przemowie pogratulował im niespodziewanego sukcesu. Spisałeś się Bruce, warto było ci zaufać – rzucił też do mnie, po czym poszedł dalej dziękować poszczególnym zawodnikom.
Czekało nas jeszcze starcie z Lyn, ale dziennikarze i fani nie pozwalali mi skupić się na pracy. Lokalne media co chwilę prosiły o nowe wypowiedzi, a ja powoli uczyłem się na pamięć odpowiedzi na te same pytania.
Tak, to ogromny sukces całego klubu. Nikt nie spodziewał się, że będzie nas stać na nawiązanie walki z Raufoss czy Moss, a tymczasem okazaliśmy się od nich regularniejsi i skuteczniejsi. Nie, nie chcę nikogo wyróżniać, bo wszyscy spisali się i wpłynęli na końcowy sukces. Bramki Johansena były bardzo ważne i to one zrobiły różnice, ale gdyby nie podania od Skagevanga czy Geilo, gdyby nie mądre kreowanie gry przez Hovemoena i resztę pomocników oraz mądra gra obrony kierowanej przez Sparre to nie wystarczyłyby one, aby zapewnić nam awans. To tylko drobny wycinek z konferencji prasowej, którą potem cytowały regionalne media.
Niesieni na skrzydłach euforii w ostatniej kolejce rozbiliśmy 3:0 Lyn, a Johansen ustrzelił hat-tricka i mógł już oficjalnie założyć koronę króla strzelców. Kolejny tydzień upłynął nam na świętowaniu, a potem piłkarze rozjechali się na urlopy. Mnie czekała kilkudniowa przerwa, po której zaczął się kolejny gorący okres.
Tym razem na spotkanie z prezesem szedłem dużo spokojniejszy, bo wiedziałem, że on i rzecznik kibiców są w znakomitych nastrojach. Szef szybko przeszedł do meritum.
Bruce, na stole masz nowy dwuletni kontrakt, liczę na szybki podpis – oświadczył Thomassen – nie musimy już chyba powtarzać naszych pochwał i dokonywać analizy poszczególnych elementów, bo wiemy, że zagrało w tym sezonie wszystko. Mamy więc kilka spraw organizacyjnych – powiedział mój przełożony, a ja poczułem się lekko przestraszony nagłą zmianą tonu jego głosu.
Humor szybko mi się pogorszył. W związku z wymaganiami norweskiej federacji piłkarskiej klub zdecydował się zamontować podgrzewaną murawę. Co to oznacza? Budżet klubu poniósł właśnie wydatek ponad miliona Euro i jest na dużym minusie, a my do września, a więc przez ponad połowę kolejnego sezonu, grać będziemy na obiekcie HamKam, jednego z naszych rywali. Walka o utrzymanie bez wsparcia kibiców i w obliczu widma bankructwa? Nie wyglądało to różowo.
Po powrocie do mieszkania nalałem sobie do szklanki Jim Beama, włączyłem płytę Roda Stewarta i usiadłem przy biurku. Spojrzałem w raport dotyczący kadry Lillehammer i listę piłkarzy z wygasającymi kontraktami. Wziąłem do ręki długopis i przesunąłem go w dół po nazwiskach kolejnych zawodników. Kilkadziesiąt sekund później miałem już przed sobą kartkę z kilkoma przekreśleniami. Asystent, pomocnik Sola Abolaji, boczni obrońcy Bjerke i Tonsberg, wszyscy do zwolnienia. W sumie siedmiu graczy i jeden członek sztabu szkoleniowego. Wyższa liga to większe wymagania, a i trzeba uwolnić część budżetu na pensje i poszukać tańszych alternatyw. Po raz kolejny staję do walki z finansami klubu. Tym razem startuję z gorszej pozycji, bo jeszcze nigdy mój klub nie miał takich długów. Czy Lillehammer zatonie?