Do oferty PS Plus dołączyło właśnie Far Cry 3, Dragon’s Dogma: Dark Arisen, Giana Sisters: Twisted Dreams (na PS3) oraz Street Fighter X Tekken i Touch My Katamari (na PS Vita). Z pozoru dawanie takich gier „za darmo” to czyste szaleństwo i nie może opłacać się wydawcom… a jednak może.
Odchodząc od tego jak świetne dla graczy jest PS Plus należy bowiem spojrzeć na nie także od strony biznesowej. I choć jest to trudne bez konkretnych danych, którymi Sony nie chce się z nikim dzielić, to jednak można w ten sposób dojść do kilku ciekawych wniosków.
Dla kogo
Najważniejszą sprawą jest wizerunek firmy i opłacalność całej zabawy. W skrócie: Plus to dla hardkorowców coś w stylu boskiej ręki gładzącej ich po czole, to usługa za którą bez zastanowienia płacą ~160 PLN rocznie. I jest to dla Sony czysty zysk, którego część przeznaczają na umowy z wydawcami dostarczającymi im gry do comiesięcznych pakietów. Co szokujące – casuale często w ogóle nie mają pojęcia czym jest ta usługa, jak działa i czy naprawdę mogą dostać tak dużo za tak mało. Rynek zbytu jest zatem na tyle duży, by warto było się o niego starać i na tyle mały, by nie zakłócać napływu nowości i sprzedaży gier w pudełkach.
Win-Win situation
Jak odbywają się negocjacje między jednym CEO, a drugim CEO jest tajemnicą – należy jednak między bajki wsadzić przypuszczenia, że Sony płaci za licencje jakieś bajońskie sumy („bo to takie wielkie gry! AAA i w ogóle!”). Owszem, wrzucenie do wrześniowej oferty Assassin’s Creed III nie było z pewnością tanie, ale bez problemu mieściło się w budżecie, który zasila abonament opłacany przez, ośmielę się strzelić, około dwa miliony graczy na całym świecie (2 mln x 160 pln = 320 milionów dochodu, w rok). A nawet jeśli abonentów jest mniej to… dalej zarobek jest czysty, wymierny i pozwalający na przyjęcie ciekawej strategii z wydawcami, którym TEŻ ZALEŻY na znalezieniu się w Plusie.
Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na dodatkowe tantiemy od Sony, które zawsze się przydadzą, promocję przed swą kolejną grą, promocję swojego studia, logo, marki i coś jeszcze ważniejszego: uzyskanie kolejnej szansy na sprzedanie dodatków. DLC nie są przecież częścią dealu z PS Plus, a dostając za darmo jakąś grę o wiele chętniej zaciągniemy do niej nowy pakiet misji, niż gdybyśmy płacili za nią 200 PLN.
Poza tym głównym celem ataku jest rynek wtórny. Wydawca woli wejść w układ z Sony, udostępnić swoją zawartość i dostać za to pieniądze niż patrzeć jak używane wersje np. Far Cry 3 krążą po aukcjach internetowych, bo przynoszą dokładnie, co do grosza: zero zysku. A jak wiadomo – osoby, które opłacają PS Plus i mają w nim jakąś grę, raczej niezbyt często kupują ją drugi raz, w formie fizycznej. Jest to o tyle ważne, że nawet jeśli wydaje nam się, że do usługi trafiają prawdziwe hity i perełki to jednak robią to dopiero po nasyceniu rynku. Wspomniany Far Cry 3 jest grą z grudnia 2012, zatem dalej w miarę nową, jednak w maju tego roku znalazł już ponad 6 milionów nabywców i liczba ta niewiele wzrosła od tego czasu, zatem najlepszą drogą dla Ubisoftu było zarobienie jeszcze troszkę dzięki PS+, przypomnienie o sobie i budowanie wizerunku dobrej firmy. Dodatkowo, nowi gracze będą mieli okazję poznać tę przygodę co prawdopodobnie wpłynie na liczbę pre-orderów na Far Cry 4, które przecież prędzej czy później powstanie.
Dlaczego to działa
Mechanizm usługi związanej z PlayStation 3 działa tak dobrze ze względu na to, że nie koliduje z nowościami i nikt nie spodziewa się ujrzeć w nim zbyt świeżych gier. Owszem są to w większości relatywnie nowe rzeczy, jednak i tak trafiają po wspomnianym wyżej ”nasyceniu” i „ochłonięciu” rynku… A to, że po zbadaniu Excela wyszło Capcomowi, że niewiele już zarobi (na zachodnim rynku) na Dragon’s Dogma: Dark Arisen to już inna, w sumie smutna, kwestia. Z drugiej strony widać, że gry Activision nie pojawią się prawdopodobnie nigdy w Plusie, gdyż większość odsłon Call of Duty wciąż generuje spore zyski.
Pisząc nieco brutalnie: branża zawsze działa o kilkanaście miesięcy w przód i najwięksi producenci mają już zarysy swojego line-upu do 2015 roku dlatego też rzucają nam gry, które są dla nich przeszłością, nad którą nie należy już się zbyt mocno skupiać… a bycie w Plusie i na wyprzedaży Steama to zawsze najskuteczniejsza i najłatwiejsza forma małego przypomnienia o sobie i dopakowania kieszeni z drobnymi. I właśnie dzięki temu otrzymujemy potężną usługę z małym haczykiem w postaci „wszystkie gry z oferty są dostępne, dopóki płacisz abonament” gdyż bez tego nie opłacałoby się to nikomu. Widać to na Xboksie 360, gdzie w Games with Gold lądują prawdziwe starocie (Rainbow Six: Vegas, Crackdown, Assassin’s Creed II)ponieważ są one do ściągnięcia na zawsze i nie potrzebują Golda żeby działać.
Happy End
Wygląda na to, że Sony znalazło żyłę złota (przewiduje się, że do 2017 roku przytuli dzięki niej 1,2 miliarda dolarów) i jest pewne siebie, wiedząc że nie posiada konkurencji. Nintendo jest z innej planety, więc nie miesza się w tego typu usługi, a Microsoft od czasu wprowadzenia na rynek Kinecta zmienił Xboksa nie do poznania i jest coraz mniej przyjazną dla graczy platformą. To czy gigant z Redmond zechce podjąć rękawice na nowej generacji nie jest jeszcze pewne, ale na dzień dzisiejszy się na to nie zanosi… tak samo jak nie zanosi się na to, by posiadacze PlayStation 3 i PS Vita, a potem PlayStation 4 posiadający PS Plus mogli kiedykolwiek narzekać na brak ciekawych gier (choć trzeba będzie zdobyć się na wyrozumiałość względem oferty na PS4 w jej pierwszym roku).
Dożyliśmy świetnych czasów na bycie graczem – żeby tylko dzień miał trochę więcej godzin. Myślę, że to co obecnie widzimy w obozie PlayStation pokazuje, że jedna kompleksowa usługa jest w stanie przechylić szalę zwycięstwa na jedną bądź druga stronę. Co istotne: dzięki PS Plus Sony jako jedyny producent konsol jest już teraz gotów na walkę ze Steamboksem, którego premiera może obrócić świat gier do góry nogami.
Jeżeli chcesz dotrzeć do większej ilości podobnych tekstów, zostać moim amigo, lub wygłosić epicki hejt - zrób to widocznie:
#na Facebookowej stronie Cascaderstwo (w kategorii zdrowie/uroda!).
#na rozrywkowym Twitterze pełnym czerstwych żartów i starych linków.
Dzięki!