„Feed. Przegląd Końca Świata” Miry Grant to mój przypadkowy prezent gwiazdkowy – miałam go sobie wybrać samodzielnie, a w osiedlowej księgarni w interesujących mnie działach była to jedyna pozycja, która zapowiadała się ciekawie i której jeszcze nie czytałam. I tak oto znowu trafiłam w postapokaliptyczne klimaty.
W niedalekiej przyszłości ludzkość uwolniła się od raka i przeziębień, ale zafundowała sobie przy okazji plagę zombie, która mogła okazać się prawdziwym końcem świata. Pierwsze doniesienia o epidemii zostały zlekceważone przez tradycyjne media. Na szczęście blogerzy stanęli na wysokości zadania i informowali społeczeństwo o tym, co się naprawdę dzieje i jak walczyć z żywymi trupami (nieocenionym źródłem wiedzy okazały się filmy George’a Romero).
Ponad 20 lat później zombie są wciąż obecne, ale życie toczy się dalej, co prawda obwarowane licznymi ograniczeniami, pełne nieustannych kontroli, poczucia zagrożenia, strachu przed spotkaniami z innymi ludźmi, o masowych imprezach nie wspominając. Georgia, Shaun i Buffy, trójka dwudziestoparoletnich blogerów dostaje szansę, która pomoże im się wybić w blogosferze: mają relacjonować wybory prezydenckie i podróżować ze sztabem jednego z kandydatów. Oczywiście przyjmują propozycję, ale wielka przygoda przynosi też wielkie niebezpieczeństwo – nasi bohaterowie trafiają na ślad śmiertelnie niebezpiecznego spisku na najwyższych szczeblach władzy.
Blogerzy, zombie, polityka to dość nietypowe połączenie, ale czy wystarczy do stworzenia dobrej powieści? Świat jest skonstruowany w przemyślany sposób, opisany bardzo realistycznie i szczegółowo (może aż za bardzo – chwilami zbyt drobiazgowe opisy nużą). Autorka ciekawie przedstawiła skutki epidemii: wpływ na zachowanie ludzi, styl życia, kwestię zwierząt. Do bohaterów pierwszoplanowych także nie można mieć zastrzeżeń – to pełnokrwiste, zróżnicowane postaci. Z drugoplanowymi jest już gorzej: dobry kandydat na prezydenta jest dobry aż do mdłości, a zły zły do szpiku kości. Niestety zawodzi też fabuła – brakuje dynamiki i napięcia, jak na 500-stronicową powieść dzieje się stosunkowo niewiele, a intryga jest prosta i przewidywalna do bólu. Jedynym zaskoczeniem było dramatyczne zakończenie, ale i tak jeszcze nie wiem, czy sprawi ono, że będę miała ochotę przeczytać drugi tom.
„Feed. Przegląd końca świata” zapowiadał się interesująco, a okazał się wyjątkowo przeciętny. Poza dobrze skonstruowanym światem niewiele ma do zaoferowania. Nawet żywych trupów jest tam zaskakująco mało, więc nie mogę go polecić z czystym sumieniem fanom tej tematyki.