Dota 2 – gra idealna? - OsK - 24 marca 2013

Dota 2 – gra idealna?

W ostatnim czasie namnożyło się kluczy do wspomnianej w tytule gry, w związku z tym prawdopodobnie każdy, kto tylko ma na to ochotę, może zupełnie za darmo spróbować rozgrywki. Zapragnąłem zrozumieć, skąd taka popularność, więc zagrałem, zrozumiałem fenomen i po wielu wielu meczach odstawiłem. Tak. Odstawiłem, ale uważam Dotę 2 za grę w pewnym sensie idealną.

Jedna, bardzo ważna uwaga, zanim ktoś napisze, że jakaś gra jest lepsza od Doty 2 – możliwe, że macie rację. Ja w żadną inną MoBę nie grałem, więc niewykluczone, że to co piszę traktuje o całym gatunku, ale tego już nie wiem. Chcę się tylko podzielić osobistymi wrażeniami na temat tego pojedynczego tytułu.

Przede wszystkim, Dota jest grą dla każdego. Ma banalne zasady, dzięki którym prawdopodobnie każdy powinien się odnaleźć już po kilku meczach. Tak samo jak szachy, większość gier karcianych lub nawet zwyczajne mezcze. Grać może każdy, ale opanować Dotę do perfekcji będzie dane tylko nielicznym. Żeby nie było wątpliwości – ja, mimo dziesiątek rozegranych godzin i większej ilości wygranych niż przegranych na koncie, uważam się za dumnego reprezentanta klasy „newbie”.

Bohaterów jest wielu, więc każdy znajdzie takiego, który będzie odpowiadał jego stylowi gry i roli, jaką chce pełnić. Ponadto każdy bohater ma ograniczone umiejętności (zawsze te same), więc widząc postać, wiemy dokładnie czego możemy się po niej spodziewać. Boisko jest jedno. Zawsze ładuje się ta sama mapa (jedyna różnica jest taka, że raz jesteśmy po jasnej, a raz po ciemnej stronie mocy). Jest to, ponad wszelką wątpliwość, jeden z przyczynków do sukcesu gry, bo wystarczy rozegrać kilka partii, żeby dokładnie wiedzieć, co i gdzie się znajduje.

Dota ma perfekcyjny sklep. Można kupować rozmaite przedmioty dla swoich ulubionych bohaterów lub np. dodatkowych komentatorów. Tyle tylko, że nic to wszystko nie zmienia. Bohaterowie wyglądają trochę inaczej, np. Furion ma warkocz zamiast rozpuszczonej brody lub bardziej zakręcone rogi. Chciałbym, żeby każda gra miała tego typu płatności: graj ile chcesz i jak chcesz, a Twoje sukcesy będą zależne od Twoich umiejętności, a nie wydanych pieniędzy. Ale jeżeli chcesz dofinansować twórców, kup swojej postaci nową pelerynę.

Gra drużynowa to podstawa. Tyle tylko, że balans jest tak znakomicie dobrany, że wystarczy jeden lepszy gracz, żeby natychmiast przechylić szalę zwycięstwa na stronę swojej drużyny. Z drugiej strony, wystarczy jeden gracz, który ma nadzwyczajny dar do karmienia przeciwników, żeby cała drużyna była już na wstępie skazana na porażkę. Tak więc, z jednej strony trzeba grać drużynowo, ale jednocześnie ma się nieustanną świadomość własnej roli. Nie trzeba być najlepszym, czasem wystarczy pod koniec meczu móc powiedzieć, że – nawet mimo przegranej – nic się samemu nie zepsuło.

Dota jest jak dla mnie przykładem gry perfekcyjnej również dlatego, że ma jasno ustalone zasady, które są cały czas znane wszystkim graczom i nie atakuje niespodziankami, poziom przypadkowości – nie licząc oczywiście czynnika ludzkiego – jest sprowadzony do absolutnego minimum. Jeżeli giniemy, to nie dlatego, że włączył się paskudny skrypt lub gra wygenerowała nam niekorzystną sytuację i zbyt wielu przeciwników. Giniemy, bo coś zrobiliśmy źle, lub giniemy, bo przeciwnik miał lepszą taktykę.

Doty po prostu trzeba się nauczyć. Im dłużej gramy, tym więcej poznajemy schematów i tym bardziej potrafimy dostosować się do aktualnej sytuacji. Aż nadchodzi moment, kiedy niemal wszystko wykonujemy automatycznie. Wybieramy bohatera, jeżeli jest zajęty, to przerzucamy się na innego – żaden problem, bo po kilkudziesięciu godzinach mamy już przynajmniej kilku(nastu) ulubionych i opanowanych. Wiemy co mamy robić, wiemy jakie przedmioty kupować, gdzie się ulokować i jaką obrać taktykę. Jeżeli odczuwamy znużenie, możemy trochę poeksperymentować, istnieje szansa, że po jakimś czasie odnajdziemy jeszcze lepszy schemat działania niż dotychczasowy.

Nasza postać awansuje, zdobywa nowe przedmioty, ale wszystkie bez wpływu na rozgrywkę –  jest to tylko wizualizacja tego, jak najprawdopodobniej awansowaliśmy my sami. Z czasem coraz więcej czynności jest wykonywanych na zasadzie odruchów –  gdy widzimy, że przeciwnik zachowuje się w sposób A, od razu reagujemy w sposób B. Możliwości jest wiele, więc niby trzeba umieć się dostosowywać na bieżąco, ale im wyższy „osiągniemy” poziom, tym jest łatwiej. No a jeżeli niewiele brakuje do następnego poziomu naszej postaci, przychodzi czas na „jeszcze jedną turę/partię”, bo może wypadnie nowa czapka lub bardziej fikuśne ostrze? Nikt na to nie spojrzy? Jasne, że nie, ale my poczujemy się lepiej, bo to przecież nasz bohater, z którym spędziliśmy już wiele godzin.

Jeszcze nie każda postać ma dodatkowe przedmioty w sklepie.

Jedno boisko. Wielu osobom może się to nie podobać, ale to wprost znakomita decyzja. Zawsze, jeżeli tylko mamy około 45 minut wolnego czasu, możemy włączyć Dotę. Zawsze zobaczymy to dokładnie te samo, tak samo jak wtedy, gdy rozkładamy szachy lub wychodzimy na murawę, wiemy czego oczekiwać. Gra nie bazuje jedynie na refleksie, ale na wyuczeniu się strategii, więc nie musimy się obawiać, że ktoś nie będzie wiedział w co gra, ale nas pokona bo szybciej klika przyciski. Z czasem w świecie Doty zaczynamy czuć się swojsko – i możemy niemal zupełnie wyłączyć myślenie. Nie trzeba skupiać się na fabule czy poznawać czegokolwiek nowego. Gra jest uczciwa i naprawdę potrafi nagrodzić za spędzenie z nią większej ilości czasu, zawsze wygrywa drużyna, której zawodnicy mają większe doświadczenie i potrafią lepiej odnaleźć się w sytuacji.

Wiele słyszałem o tym, jak wyglądają relacje międzyludzkie (tak to nazwijmy) w grach podobnych. Nie wiem, czy miałem wyjątkowe szczęście, czy Dota jest inna, ale na kilkadziesiąt godzin raz tylko spotkałem się z jakimkolwiek objawem chamstwa – choć podczas pierwszych paru partii, jako gracz, który nawet nie wiedział co się dzieje, sam dawałem pewnie niejeden powód do bardzo dotkliwej „krytyki”. W skrajnych wypadkach gra była bez jakiegokolwiek słowa skargi wstrzymywana (za zgodą wszystkich graczy) tylko dlatego, że zawodnikowi którejś drużyny zachciało się do łazienki (!) – tego typu zrozumienie, okazane przez pozostałych dziewięciu internatów, naprawdę wprawiało mnie w zdumienie. Niby logiczne, bo co to za przyjemność grać w pięciu na czterech, prawda?

W skrócie? Pomijając błędy technicznej (np. choć większość już ponaprawiano i w ostatnim czasie grania nie napotkałem żadnego) oraz niedoskonałość ludzką (gracze, którzy znikają minutę po rozpoczęciu gry). Muszę stwierdzić, że Docie jest bardzo blisko do czegoś co można postawić w gablotce z podpisem „kwintesencja grywalności”. Mało angażująca intelektualnie, szalenie satysfakcjonująca, uczciwa, wciągająca, niemal uzależniająca rozgrywka, na którą zawsze wiemy ile powinniśmy poświęcić czasu (zdecydowana większość meczy, jakie rozegrałem trwała gdzieś w okolicach 35-50 minut, tylko czasem zdarzało się 30-60).

Chyba każdy ma swojego ulubionego bohatera.

Mimo tego wiem, że Doty już nie zainstaluję. Od czasu napisania powyższego tekstu minął miesiąc – postanowiłem sprawdzić, czy do niej nie wrócę. Powód jest jeden – szukam w grach czego innego, wolę rozbudowane historie, ciekawe fabuły, niebanalne postacie. Prowadzona na żywo gra w karty lub w szachy ma jeszcze element towarzyski, którego grom komputerowym – przynajmniej w praktykowanej przeze mnie formie – brakuje. Jeżeli już poświęcam jakiejś grze godzinę lub dwie dziennie, to wolę, żeby moje doświadczenia były bardziej rozbudowane niż kolejny, bliźniaczo podobny do setki poprzednich, mecz. Odkrywanie wszystkiego i opracowywanie strategii (które ktoś bardziej obeznany bez wątpienia uznałby za żałosne i naiwne) było przyjemne i dawało sporo frajdy, ale w momencie gdy poznamy grę, chodzi przede wszystkim o „wymaksowanie” własnych umiejętności. Mnie to już nie bawi, ale pewnie większość hardcorowych graczy właśnie wtedy zaczyna swoją prawdziwą przygodę z Dotą. Tak więc, jak już napisałem we wstępie zagrałem, zrozumiałem fenomen i odstawiłem, ale naprawdę zachęcam wszystkich do sprawdzenia tytułu, tym bardziej że darmowe klucze niemal leżą na ulicy.

P.S. Gdyby ktoś chciał klucz/zaproszenie, a nie wiedział gdzie szukać, to mam jeszcze kilkanaście do oddania w dobre ręce (w formie steamowych prezentów). Za darmo, ale tylko osobom, które same chcą zagrać. Kolekcjonerom i handlarzom nie wysyłam.

OsK
24 marca 2013 - 12:16