Zacząłem czytać książkę Jerzego Stuhra, „Tak sobie myślę”. Pisał ją jeżdżąc po szpitalach i jest to swojego rodzaju dzienniczek. Nie wiem do końca czego się spodziewałem kupując ją lecz teraz wiem, że było warto. Wbrew moim wyobrażeniom o tej książce, choroba nie jest tematem pierwszo ani nawet drugo planowym. Można ją nazwać raczej dziennikiem, w którym Pan Stuhr spisywał na bieżąco swoje przemyślenia, które temat choroby raczej omijają, a poruszają sytuację wokół – politykę, społeczeństwo oraz scenę teatralno-filmową (tak postanowiłem nazwać wątki dotyczące aktorów, krytyków, reżyserów itp.). Po za poleceniem tej książki, chciałbym podzielić się przemyśleniami jakie ona wywołała.
Po pierwsze, żałuję że nie umiem tak wprawnie spisywać swoich myśli jak zrobił to Jerzy Stuhr. Kiedy ją czytam, mam wrażenie jakbym nagle uzyskał dostęp do tego co siędzi w głowie autora. Oczywiście można powiedzieć, że w pewien sposób każda książka realizuje ten cel lecz w tym przypadku mam uczucie bezpośredniości. Tak jakbym czytał w czyichś myślach.
Wgłębiając się w kolejne kartki tej specyficznej lektury, pomyślałem sobie, że ten człowiek powinien pisać bloga ponieważ bloggerzy i vlogerzy próbują robić mniej więcej to samo – przedstawiać swoje myśli bezpośrednio widzowi/czytelnikowi. Problem w tym, że idzie im znacznie gorzej. Pretensje mam głównie do formy i wykonania video blogów. Ludzie nagrywają swoje zająknięcia, długie monologi traktujące, w sumie o niczym (dodatkowo ubarwione setką przerywników „yyyy” lub „eee”). Nie mówię tu o nikomu nie znanych osobach lecz „gwiazdach” youtube. Kiedyś włączyłem filmik popularnego vlogera, w którym miał ogłosić jakiś swój projekt. Po czterech minutach dowiedziałem się, że nad tym pomysłem rozmyślał bardzo długo, nasłuchałem się o podejściu emocjonalnym do projektu, a o samym projekcie nie dowiedziałem się kompletnie nic. Dalej nie chciało mi się oglądać. I potem ktoś taki tłumaczy jak należy się wypowiadać…
Mówi się, że w Internecie wszystko jest szybciej i łatwiej dostępne. Niestety bardzo niewiele blogów (ja znam jeden) mogłoby rywalizować ze wspomnianą książką Jerzego Stuhra. Z drugiej strony w Internecie robi się tłoczono więc może w przyszłości jakość blogów stanie się ważniejszym kryterium niż jest teraz. Musiałby się jednak znaleźć ktoś kto tą wysoką jakość jest w stanie zapewnić. Tylko czy taki człowiek, do przedstawiania swoich myśli, wybierze Internet czy napisze książkę?
To były moje luźne przemyślenia. Spisane stylem o wiele gorszym niżbym sobie tego życzył. To też jest ciekawa sprawa. Zdaję sobie sprawę, że coś da się napisać lepiej lecz nie jestem w stanie tego zrobić. Ale rozwijam się. Chyba. Ale dość wątków autobiograficznych. Jeśli znacie jakieś blogi reprezentujące wysoką jakość contentu, byłbym wdzięczny za linki.