W środę wieczorem TVN wyemitował dwudziestoletni film z Sylvestrem Stalonem, Wesley Snipesem i Sandrą Bullock pod tytułem Człowiek Demolka. Nie jest to kino najwyższych lotów, ale oglądanie futurystycznej rozwałki przeplatanej elementami komediowymi to zawsze fajny pomysł na wieczór. Co prawda Demolition Mana widziałem już za dzieciaka, ale dopiero teraz obejrzałem go świadomie wychwytując wszystkie szczegóły. Film z 1993 roku opowiada o policjancie ścigającym bandziora w 1996. Obaj niczym Han Solo zostają żywcem zamrożeni i akcja przenosi się do roku 2032. W świecie przyszłości twórcy filmu upchnęli bardzo dużo gadżetów i technologii, o której na początku lat dziewięćdziesiątych mogliśmy tylko marzyć. Zgadnijcie co się stało. Minęło 20 lat od premiery filmu, a większość z tego, co pokazuje Człowiek Demolka, jest dzisiaj dostępna lub jesteśmy na dobrej drodze, żeby to osiągnąć. Przypadek? Nie sądzę!
Dawno podczas jakiejś rozmowy o postępie technologicznym rodzice powiedzieli mi, że kiedy byli jeszcze młodzi, snuli dużo domysłów o tym jak będzie wyglądać życie w dwudziestym pierwszym wieku. Ich dziecięcą fantazją był telewizor w zegarku. Wystarczyło kilkadziesiąt lat żeby fikcja stała się rzeczywistością. Dziś, żeby oglądać filmy na ręce, musisz kupić iPoda Nano i odpowiednią opaskę, która robi z niego zegarek. Tylko kto wytrzymałby dwie godziny wpatrując się w ekran wielkości znaczka pocztowego...
Scenarzystów Człowieka Demolki również poniosła fantazja, a ich przewidywania spełniły się jeszcze szybciej. Co takiego sfabrykowano (bo przecież wszystkie gadżety z filmu były tylko atrapami) w 1993, co dziś jest dla nas normą?
1. Wideorozmowy
Chociaż sam mam wbudowaną taką funkcję, nie spotkałem się z tym, żeby ktoś korzystał z wideorozmów w swoim smartfonie, ale już taki Skype czy wideo czat na Facebooku to normalka. W Człowieku Demolce w pewnym momencie jesteśmy świadkami jak Dr Cocteau prowadzi telekonferencję z ośmioma innymi osobami, których zdjęcia są wyświetlone wokół podłużnego stołu na quasi-fotelach, które „podążają wzrokiem” za sylwetką doktora. Wygląda to dosyć komicznie, ale sama idea jest bardzo podobna do współczesnej rzeczywistości. Skype umożliwia połączenia wideo z kilkoma osobami naraz.
2. Nawigacja GPS
Samochód, który mówi ci gdzie masz jechać? Jeszcze dwadzieścia lat temu kompletna fantazja, a dzisiaj nic nadzwyczajnego. I to nie tylko w samochodach. GPS znajdziemy w niemal każdym współczesnym telefonie czy urządzeniu do śledzenia postępu treningu na rowerze, podczas joggingu itp.
3. Sterowanie głosem
W filmie głosem sterowane są policyjne samochody, mieszkania i biura, a także komputer w głównej siedzibie policji. Wszystko to jest możliwe dzięki współczesnym systemom rozpoznawania mowy. Sam „inteligentny” policyjny komputer mocno skojarzył mi się z Siri, jednak do poziomu analizy i złożoności odpowiedzi jak w Człowieku Demolce jeszcze daleka droga. Cała nadzieja w rozwoju sieci semantycznej.
4. Tablety
To był dla mnie mały szok. Film powstał w czasach, kiedy każdy komputer był podłączony do kineskopowego pudła o wadze kilku kilogramów. Tymczasem w jednej ze scen naczelnik kriogenicznego więzienia spaceruje sobie z płaskim ekranem, który trzyma bez wysiłku jedną ręką. Co z tego, że tablet wygląda jak blacha do ciasta, skoro mamy do czynienia z wizjonerstwem na poziomie Steve’a Jobsa. Całą scenę możecie obejrzeć tutaj:
5. Schwarzenegger prezydentem
Choć polityczne ciągoty Arnolda Schwarzennegera zaczęły się już pod koniec lat osiemdziesiątych, a więc na kilka lat przed premierą filmu, to nikt by nie pomyślał, że odtwórca roli Terminatora zajdzie tak wysoko. Co prawda Arnie prezydentem jeszcze nie został, ale bycie gubernatorem stanu Kalifornia przez 8 lat to już coś. Tymczasem w Człowieku Demolce informacja o jego prezydenturze to po prostu jeden z wielu żartów, który zostaje zresztą złośliwie skomentowany przez głównego bohatera granego przez Stalone’a. Ciekawostka: Arnold Schwarzenneger został przedstawiony jako prezydent Stanów Zjednoczonych również w filmie animowanym The Simpsons Movie.
6. Zwalczenie AIDS
Głupiutka policjantka grana przez Sandrę Bullock w pewnym momencie zaciąga głównego bohatera do domu i prosto z mostu rzuca do niego tekstem: „I was wondering if you'd like to have sex?”. Jest to jeden z powodów dla których ten film należy do gatunku science FICTION, bo czy wyobrażacie sobie taką scenę w swoim życiu? Na pewno nie przy obecnym podziale roli wśród płci. Ale nie o tym miałem pisać. Wszyscy widzowie, którzy nakręcili się na myśl o tym, że zobaczą nagą Sandrę Bullock, będą zawiedzeni. Jej bohaterka szybko przechodzi do rzeczy i tłumaczy, że kontakt fizyczny został całkowicie zabroniony, dzieci biorą się z próbówek, a wszystkie akty seksualne odbywają się w wirtualnej rzeczywistości. Święcie przekonana o słuszności tej rewolucji tłumaczy, że pozwoliło to zwalczyć AIDS wśród całej populacji ludzkości. Tymczasem kilka dni temu natrafiłem na wiadomość o przeszczepie szpiku od dwóch różnych dawców, który wyleczył biorcę z wirusa HIV. Myślę, że wynalezienie skutecznego sposobu leczenia na wszystkie współczesne choroby to tylko kwestia czasu. Oby.
7. Samojeżdżące samochody
Możliwość jazdy samochodem bez sterowania kierownicą i pedałami, na pełnym autopilocie? Nic nowego. Tych, którzy właśnie obudzili się z kilkuletniego snu zimowego odsyłam do Wikipedii: Google driverless car. Oprócz tego samochody w fikcyjnym dwa tysiące trzydziestym drugim jeżdżą na prąd, a nie na benzynę (która została zdelegalizowana). Przy obecnym tempie eksploatacji złóż ropy naftowej i taki scenariusz jest możliwy. Kiedyś z pewnością trzeba będzie przejść na nowy rodzaj paliwa.
8. Lokalizacja osób i ciągła inwigilacja
W Człowieku Demolce każdy obywatel ma wszczepiony czip, dzięki któremu można szybko zlokalizować jego położenie. A czy wiecie, że Google zbiera informacje o geograficznym położeniu wszystkich sieci wifi? Jeżeli użytkownik smartfona ma włączoną opcję lokalizowania i znajduje się w zasięgu sieci bezprzewodowych, to Google zapisuje koordynaty tych sieci. Dzięki temu inni użytkownicy nie muszą włączać gpsa, a ich telefon potrafi „sam” określić położenie na podstawie siły sygnału sieci, które znajdują się w jego zasięgu. Stąd już tylko krok do pełnej inwigilacji, co zresztą jest ostatnio bardzo popularnym tematem (Snowden i wyciek z NSA). Nie jest też tajemnicą, że pracodawcy montują nadajniki GPS w służbowych samochodach w celu śledzenia swoich pracowników. Człowiek Demolka ma jeszcze jeden fajny motyw. Gdziekolwiek się nie znajdujesz, jesteś na ciągłym podsłuchu. Objawia się to w ten sposób, że każde publiczne przekleństwo jest karane mandatem, który jest na miejscu drukowany w najbliższym terminalu „kurwoczułym”. Ponoć Stany Zjednoczone też ciągle podsłuchują swoich obywateli...
9. Wirtualne pieniądze
Wspomniane wyżej mandaty fikcyjni obywatele przyszłości opłacają nie w dolarach, ale w znanej z wielu innych uniwersów science fiction walucie – w kredytach! Główną cechą tej waluty jest jej wirtualność. Nie będę się rozpisywać o pieniądzach, bo mam dość analizy finansowej, rachunkowości i innych z tym związanych tematów na najbliższe kilka miesięcy. Warto jednak zauważyć, że idea kredytów nie różni się niczym od Bitcoin. Nawet jeżeli wirtualna waluta nie przyjmie się i umrze śmiercią naturalną, to zastanówcie się ile transakcji dziennie/tygodniowo/miesięcznie dokonujecie za pomocą kart, a ile za pomocą gotówki. A teraz pomyślcie, co się stanie z Waszymi pieniędzmi, jeżeli w całym kraju wyłączą prąd. Albo padną serwery, na których są przechowywane informacje o Waszych rachunkach. Nie jestem pewien, czy chcę takiej przyszłości.
Więcej elementów nie udało mi się wychwycić lub były one zbyt dalekie od współczesnego obrazu świata. Czy autorzy scenariusza Człowieka Demolki są genialnymi wizjonerami? Jasne, że nie. Wystarczy uważnie obserwować rzeczywistość, żeby nakreślić potencjalny kierunek, w którym to wszystko zmierza. Czuję dziwny ucisk w żołądku na myśl, że żyjemy w świecie, który jeszcze niedawno można było zobaczyć tylko w filmach SF. Podobnie jak kiedyś moi rodzice, teraz ja fantazjuję o rozwoju techniki i zastanawiam się, jakimi gadżetami będziemy posługiwać się za 20, 30 czy 40 lat. Oby tylko nie zrealizowała się wizja znana z Terminatora.