Polityczna wojna o Codename: Panzers - Czarny - 11 lipca 2013

Polityczna wojna o Codename: Panzers

Bo dłuższej burzy, media w końcu przestały krytykować serial Nasze matki, nasi ojcowie za rzekome "antypolskie" przesłanie. Afera roztoczona dookoła tego filmu przypomniała mi o podobnym konflikcie, którego bohaterem była gra Codename: Panzers - Faza Pierwsza. Ją również oskarżano o antypolskość i pronazistowskie zapatrywania. W obu tych przypadkach oskarżenia okazały się być bezzasadne. Historia kołem się toczy?

Wydana w 2004 roku, niepozorna strategia węgierskiego studia Stormregion wywołała swego czasu ogromną burzę. Z powodu rzekomego, pronazistowskiego przesłania została zbojkotowana przez wielu graczy, a niektórzy recenzenci postanowili ukarać ją najniższą z możliwych ocen. Czy rzeczywiście zasłużyła sobie na taki ostracyzm?

Zacząć należy od tego, że Faza Pierwsza była dość typowym, drugowojennym RTSem. Gracz wcielał się w narzucone z góry postaci i brał udział w najważniejszych operacjach tego konfliktu. Gra posiadała kilka ciekawych pomysłów, które później zostały wykorzystane w konkurencyjnych strategiach, takich jak Company of Heroes. Ciekawa kampania, przemyślany multiplayer i spora intuicyjność – oto elementy, które zachwyciły wielu graczy na zachodzie. Niestety, odbiór produkcji w naszym kraju był zupełnie inny – szybko okrzyknięto ją mianem „antypolskiej”, a ówczesny prezydent Warszawy, Lech Kaczyński, nawoływał do całkowitego jej zbojkotowania. Media rozpisywały się na temat szkodliwości gier, a prokuratura wniosła oskarżenie wobec Stormregionu. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wszystko to było jedynie burzą w szklance wody.

Co wywołało aż taką wściekłość polskich graczy? Przede wszystkim to, że w jednej z trzech kampanii gracz kierował losami niemieckiego podporucznika i towarzyszył mu podczas inwazji na Polskę. Fabuła rozpoczynała się w momencie, w którym główny bohater otrzymywał pisemny rozkaz rozpoczęcia działań wojennych. Dokument ten był pokazany w grze i informował, że to Polacy zaatakowali Trzecią Rzeszę, napadając na Gliwice. Następnie gracz kierujący niemieckimi zagonami brał udział w operacji zdobycia Warszawy, a w jednej ze stołecznych piwnic mógł odnaleźć pijanego Polaka.

Zgroza?

Takie przedstawienie wydarzeń szybko wywołało ogromną burzę w mediach. Wielu dziennikarzy gromiło grę z powodu pronazistowskiej symboliki, scen mordowania cywilów i apologizowania SS. W rzeczywistości jednak żaden z tych argumentów nie był zasadny – w grze próżno szukać choćby jednej swastyki, podczas kampanii nie zginął ani jeden cywil, a gracz kierował oddziałami Wehrmachtu, a nie SS. Warto też zaznaczyć, że kampania niemiecka była tylko jedną z trzech (obok radzieckiej i alianckiej), a misje rozgrywane w kraju nad Wisłą stanowiły ledwie samouczek. Również pijany Polak nie był wcale niczym nadzwyczajnym – w dalszej części gry można było spotkać kilku nietrzeźwych Rosjan, a i sam bohater kampanii bolszewickiej nie stronił od alkoholu.

Co zaś z niesławnym, kłamliwym rozkazem? Cóż, pamiętać trzeba o tym, że niemieccy żołnierze w roku 1939 faktycznie otrzymali informacje o Polskiej agresji – był to element nazistowskiej propagandy. Trudo więc oczekiwać, by gracz wcielający się w postać oficera Wehrmachtu otrzymał inną informację. Ten prosty wniosek umknął większości współczesnych już oficjeli, którzy postanowili ugrać kapitał polityczny na niewinnej w sumie grze.

Post factum

Prawdopodobnie gdyby nie wielka afera, gra pozostałaby niezauważona. Kiedy jednak zajęła się nią telewizja i tabloidy, zyskała ogromną popularność – w końcu zakazany owoc smakuje najlepiej. Do sukcesu produkcji przyczynił się też Polski dystrybutor, który zamknął usta politykom i dziennikarzom, dołączając do gry broszurkę wyjaśniającą przyczyny drugiej wojny światowej, usuwając z gry kontrowersyjne sceny, a następnie bardzo szybko obniżając jej cenę. Tak poprowadzony marketing pozwolił na błyskawiczne wydanie ogromnej ilości egzemplarzy tytułu, przyczyniając się do jego sukcesu.

Jak widać, fortuna kołem się toczy. Odsądzana od czci i wiary, Faza Pierwsza odniosła zaskakująco duży sukces, dzięki czemu doczekała się kilku kontynuacji. Następne części serii nie spotkały się już z tak żywiołowym odzewem ani nie sprzedały w zbyt dużym nakładzie. Kto wie, może dlatego, że były za mało kontrowersyjne?

Może dzięki podobnej aferze serial Nasze matki, nasi ojcowie stał się powszechnie znany?

Czarny
11 lipca 2013 - 11:32