Po kilkuletnim odpoczynku od serii Battlefield postanowiłem sprawdzić, jak w akcji wygląda jej część trzecia, a to za sprawą wtopy, jaką Electronic Arts zaliczyło przy premierze SimCity. Jak zapewne pamiętacie, ta gra od samego początku kojarzyła się z poważnymi problemami technicznymi, które wręcz uniemożliwiały zabawę. Wówczas EA, w ramach przeprosin, pozwoliło fanom symulacji miasta pobrać za darmo jeden z wybranych tytułów w ramach platformy Origin. Mój wybór padł wówczas na Battlefield 3, stwarzając tym samym okazję do ponownego przyjrzenia się tej serii.
W chwili obecnej jestem po jakichś 20 godzinach gry i mam już pewne zdanie wyrobione na temat „trójki”. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy był oczywiście Battlelog, czyli uruchamiana z poziomu przeglądarki aplikacja służąca do wyszukiwania serwerów, śledzenia statystyk, uruchamiania kampanii solo i w trybie kooperacji, itd. Początkowo nie mogłem przywyknąć do tego ustrojstwa, zwłaszcza że po BF2 i BF:BC byłem przyzwyczajony do normalnego in-game’owego menu, plus ewentualnie All-Seeing Eye’a, który w roli wyszukiwarki serwerów do BF2 sprawdzał się znakomicie. Szybko jednak zacząłem doceniać Battlelog, i to z dwóch przyczyn. Pierwsza to taka, że działał on zdecydowanie szybciej niż większość menusów spotykanych w serii Battlefield. Do tego wyszukiwarka serwerów działa jak należy! Drugim atutem Battleloga jest to, że wrzuca mnie do gry dopiero wówczas, gdy wczytywanie zostanie zakończone. Dzięki temu nie muszę się gapić na ekran loadingu (który jak pamiętam zawsze był niemiłosiernie długi), lecz mogę przejrzeć swoje statystyki, poczytać GRYOnline.pl, rozwiązać sudoku, itd. Podsumowując, Battlelog ma u mnie dużego plusa.
Sama rozgrywka bardzo przypadła mi do gustu. W grze umieszczono zarówno rozległe mapy, idealne do starć powietrznych i bitew czołgowych, jak i ciasne plansze przygotowane pod walki piechoty. Zniknęła bolączka serii, czyli niepoprawnie funkcjonujące hitboxy – teraz już wróg nie przyjmuje pięciu pocisków na głowę, lecz pada (zgodnie z logiką i standardem, do jakiego przyzwyczaiły nas gry akcji) znacznie szybciej. Akcja jest tutaj szybka, wiele się dzieje, a sytuacja na polu bitwy potrafi w jednej chwili zmienić się diametralnie – zawsze podobało mi się to w tym cyklu i to samo znalazłem w „trójce”. Nadal najpopularniejszym trybem gry jest Conquest, więc weterani serii błyskawicznie odnajdują się w BF3. Gra zespołowa, o ile taką można zaobserwować na serwerach FFA, jest ponownie wsparta przez system kilkuoosobowych drużyn, których członkowie wzajemnie się wspierają poprzez reanimacje, wymienianie się apteczkami, paczkami z amunicją, oznaczanie pozycji wrogów, rozstawianie mobilnych spawn pointów, itd. Nie uświadczymy jednak Komendanta (wielka szkoda według mnie, w BF2 i w BF2142 to się całkiem fajnie sprawdzało) ani systemu rozkazów. Te ostatnie najwyraźniej nie cieszyły się popularnością wśród graczy. Do komunikacji ponownie oddano rozetę, z której wybieramy interesującą nas kwestię (prośba o amunicję, apteczkę, podwózkę, itp.), aczkolwiek po tych kilkunastu godzinach doszedłem do wniosku, że jej znaczenie jest znacznie mniejsze niż w przypadku poprzednich BF-ów.
Z początku mocno irytował mnie fakt, że na wstępie mnóstwo fajnych broni jest zablokowanych. Dopiero w toku rozgrywki możemy sobie odblokować lepsze pukawki i wyposażenie dodatkowe. Czuć na kilometr, że takie rozwiązanie jest mocno nie fair wobec nowych graczy, bowiem odblokowywane wyposażenie potrafi przechylić szalę zwycięstwa na polu bitwy. Dla mnie koronnym przykładem jest tutaj karabin maszynowy będący na wyposażeniu kierowcy czołgu. Broń tego typu świetnie się sprawdza w walce z piechotą przeciwpancerną – bez niej czołgista jest mocno narażony na ataki z wyrzutni rakiet i granatników. Innym przykładem broni, która kompletnie zmienia oblicze walki jest Javelin – w moim mniemaniu bardzo skuteczna ręczna wyrzutnia przeciwpancerna. Będąc nowym graczem trzeba więc niestety zaakceptować fakt, że kilka pierwszych godzin gry może wyglądać ciut nieciekawie. Z drugiej jednak strony, takie zaprojektowanie systemu unlocków sprawia, że z każdą kolejną godziną Battlefield 3 podoba się coraz bardziej. Coraz większa gama zabawek zachęca do ich wypróbowania, a możliwości modyfikacji broni dają dodatkową frajdę.
Zastanawiające jest podejście twórców do kwestii klas żołnierzy, w jakich możemy się wcielić. Odnoszę wrażenie, że na dużych mapach niezbędni są tylko szturmowcy (wyposażeni w broń długą, apteczki i defibrylatory) oraz inżynierowie (tu ponownie broń długa plus przeciwpancerna i zestawy naprawcze). Zwiadowca, głównie ze względu na urządzenia pokazujące pozycję wrogów i wspomniane mobilne spawn pointy, od biedy także znajdzie miejsce na polu bitwy. Najbardziej zbędną klasą według mnie jest żołnierz wsparcia, który poza karabinem maszynowym niczym szczególnym się nie wyróżnia. Biorąc pod uwagę, że średnia długość życia wojaka na polu bitwy jest dramatycznie krótka, uzupełnianie amunicji (bo tym się właśnie żołnierz wsparcia zajmuje) nie jest zajęciem priorytetowym.
Grafika, nawet przy małej ilości detali, prezentuje się bardzo ładnie. Mam jednak wrażenie, że nie usprawiedliwia to długich loadingów. Warstwa dźwiękowa również nie pozostawia wiele do życzenia. Muszę w tym miejscu koniecznie zwrócić jednak uwagę na błędy techniczne, które niestety towarzyszą rozgrywce w BF3. Przykładowo, niejednokrotnie PunkBuster wyrzucał mnie z serwerów za rzekome „niedozwolone oprogramowanie”, pomimo faktu iż na komputerze zainstalowany mam tylko system, sterowniki, Origina, no i oczywiście grę. Irytujące są również problemy związane z trybem kooperacji – pomimo wielu prób nie udało mi się zagrać w coopie z kolegą. Jest to o tyle dziwne, że mówimy tu o błędach, które nie zostały poprawione w ciągu niemalże dwóch lat od premiery gry! Dodam, że gra miewa okazjonalne spadki FPSów, co w ogniu walki najczęściej kończy się dla sterowanego przez nas żołnierza tragicznie.
Podsumowując, Battlefield 3 jest dla mnie udaną pozycją. Z punktu widzenia człowieka, który ma coraz mniej czasu na granie, cieszę się że mam do dyspozycji produkcję, w której mogę niezobowiązująco postrzelać wieczorami, a moje postępy są niemal na każdym kroku nagradzane – w moim odczuciu to bardzo zachęca do kontynuowania rozgrywki. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji sprawdzić gry w akcji, to polecam, zwłaszcza że ceny BF3 są coraz niższe. A jeżeli chcecie powalczyć ze mną na wirtualnych polach bitew, zapraszam do znajomych - mój nick to Sandrosson. Dzięki za uwagę i pozdrawiam!