Unboxing(4) - Depeche Mode - Sounds of the Universe Deluxe Box Set i inne wydania. - Bartek Pacuła - 4 października 2013

Unboxing(4) - Depeche Mode - Sounds of the Universe Deluxe Box Set i inne wydania.

Depeche Mode podczas swej długiej i niezwykle udanej kariery nagrali wiele albumów. Niektóre z nich były fantastyczne(Black Celebration), inne jeszcze lepsze(Songs of Faith and Devotion), niektóre dobre(jak ostatni album – Delta Machine), a część była słaba(Ultra). Sounds of the Universe zawsze trudno było mi jednoznacznie przyporządkować do jednej z tych grup, lecz jeśli chodzi o "kolekcjonerską" stronę tej płyty, bez wątpienia jest w ścisłej czołówce wszystkich płyt DM.

Deluxe Box Set

Największym, najdroższym i najbardziej spektakularnym wydawnictwem jest bez wątpienia Deluxe Box Set. Wydany w 2009 roku box zawiera bowiem 3 płyty CD, 1 DVD, 2 książki w twardej oprawie, plakat, kolekcjonerskie kartki z motywami z płyty i 2 piny z motywem logo DM. Ale zacznijmy od początku. Po zdjęciu tektury oznajmującej kupującemu co nabył, naszym oczom ukazuje się porządne, szare pudło z motywem „okładkowym” płyty. Po otwarciu pudła od razu widać pierwszą z dwóch książek oraz certyfikat potwierdzający autentyczność wydania. Jest to naprawdę miły gest, nie każde wydanie kolekcjonerskie coś takiego ma, a szkoda, bo kupujący(czyli wierny fan najczęściej) nie jest traktowany po macoszemu, tylko zostaje doceniony. Niektórzy powiedzą – to tylko świstek papieru, ale do takiego poziomu można sprowadzić absolutnie wszystko – mnie ten „świstek papieru” naprawdę ucieszył.

Tak prezentuje się pudełko po otwarciu.

Co do książki - jest ona rozmiaru całego pudła, ma 84 strony i przedstawia fotografie Antona Corbijna oraz teksty wszystkich piosenek zawartych. Pod tym albumem znajdują się kolekcjonerskie kartki w ładnej kopercie(również z motywem DM) oraz plakat, który, niestety, jest dosyć tandetny.

Certyfikat autentyczności, album i kartki.

Następną rzeczą, którą posiadacz takiej edycji wyjmuje jest kolejna książka, tym razem tylko szeroka jak poprzednia i ponad połowę krótsza, jeśli chodzi o wysokość. Zawiera ona fotografie przedstawiające sesje nagraniowe Sounds of the Universe. Kolejnymi rzeczami, które znajdują się w pudle są wspomniane piny(przyzwoite, choć sprawiają one wrażenie zapychacza, podobnie jak kulki w Immersion Box Floydów).

Drugi album, piny, plakat i dwie "ulotkowe" książeczki.

Ostatnim elementem(a raczej elementami) są cztery płyty ukryte w kartonikach. Kartoniki, podobnie jak płyty znajdujące się w środku są kolorowe i wyglądają naprawdę dobrze. Pierwsza płyta, CD, zawiera po prostu album Sounds of the Universe. Drugi krążek, również CD, zawiera bonusowe piosenki(5) oraz remiksy(6). Trzecia płyta(ponownie CD) zawiera wersje demo, które zawsze są ogromną ciekawostką dla każdego fana zespołu lub płyty, pozwalają bowiem prześledzić proces powstawania piosenek – i tak jest również tym razem. Ostatnia płyta, która znajduje się w środku to płyta DVD z różnymi filmami i zapisem audio w wersji 5.1 całej płyty z uwzględnieniem dodatkowych utworów z płyty drugiej. Jest to świetne rozwiązanie, jeśli ktoś zapragnie posłuchać sobie płyty w wersji 5.1 ma taką możliwość, nie jest też ograniczony „tylko” do zwykłego albumu, ale ma również sposobność zapoznania się w takiej wersji z dodatkowymi piosenkami.

Płyty. Kolorowo.

By podsumować całość w kilku zdaniach: edycja ta jest wykonana na wysokim poziomie, cieszy obecność książek(które zawsze są fajnie) oraz ciekawa zawartość płyt. Nie ma tu za dużo badziewia, które by zapychało to pudło, choć nie uniknięto tego(kartki, piny, no i ten słaby plakat), w przeciwieństwie do opisywanego przeze mnie dwa tygodnie temu boxa „So” Petera Gabriela. Myślę, że każdy fan DM taki boks powinien jednak kupić, ponieważ wygląda on naprawdę dobrze, a jego zawartość nie zawodzi. Całość można nabyć za ok. 300 zł, co wydaje się rozsądną ceną, szczególnie w porównaniu z Immersion Box Floydów. Aha - w zestawie są jeszcze dwie książekczki z "creditsami" - przypomina to raczej ulotkę, ale dużo miejsca nie zajmuje, więc człowiek tego nawet nie zauważa. 

Sounds of the Universe – edycja CD, edycja LP oraz edycja koncertowa(Tour of the Universe):

Płyta(w wersji japońskiej), koncert i LP.

Sama płyta, w edycji japońskiej, nie została wydana jako mini LP, lecz jako normalne plastikowe pudło z „karteczką” po lewej stronie, informującej nas o „japońskości” tego wydania. Samo wydanie zawiera książeczkę z tekstami piosenek, płytę CD z samym albumem oraz płytę DVD z krótkim filmikiem, teledyskiem do Wrong i zapisem albumu w wersji 5.1(tak jak w wersji Deluxe – z dodatkowymi piosenkami).

Edycja winylowa zawiera dwie 180-gramowe czarne płyty oraz dodatkowo cały album na płycie CD. Jest to bardzo miła niespodzianka, podobnie potem wyglądała sytuacja np. z winylem Massive Attack czy singlem Get Lucky(tam zamiast płyty była karteczka z kodem, który umożliwiał porbarnie całej zawartości winyla przez internet.  Koncert zaś został wydany w digipacku, zawiera zapis wideo(na DVD) oraz zapis audio(na dwóch CD) całego koncertu i małą książeczkę z fotografiami z występu.

Single(Wrong i Peace) na CD i LP

Single winylowe i na CD.

Ostatnią rzeczą, którą dziś przedstawię są single najlepszej piosenki z SotU, czyli Wrong, oraz pisoenki Peace. Single na CD zostały wydane w dwóch wersjach. Pierwsza z nich przedstawia zawsze daną piosenkę oraz inną piosenkę na stronie B(Oh Well (Black Light Odyssey Remix) na Wrong i Peace (SixToes Remix) na Peace). Na drugich płytach widnieje dopisek „Remixes” i, jak można się domyślić” znajdują się tam różne remiksy(których sam fanem nie jestem, ale to chyba kwestia gustu”. Znacznie ciekawiej prezentują się single wydane na małych LP, albowiem są one kolorowe. Kolorowe czarne płyty zdarzają się stosunkowo rzadko, a na dodatek wyglądają naprawdę świetnie(na Peace stronę B zajmuje Come Back(Jónsi Remix), a na Wrong  piosenka Oh Well).

Kolorowe winyle - jak zwykle świetnie wyglądają i bardzo cieszą.

Dla kogoś, kto chciałby zebrać większość rzeczy, które ukazały się przy okazji premiery samego albumu czeka nie lada wyzwanie, ale z drugiej strony – czego nie zrobi fan, dla zespołu, który uwielbia? Rzeczy tu opisane przeze mnie znajdują się w zbiorach mojego taty, ponieważ jest on totalnym maniakiem DM. Ja „depeszów” lubię, ale bez jakiegoś ogromnego szału – niemniej jednak rozumiem i docenia jego determinację w zbieraniu tego wszystkiego. Osobiście polecam zapoznanie się z płytą i wyrobienie sobie własnego zdania o niej, a dla tych, których płyta zachwyci proponuję kupno Deluxe Box Set – jest on jak najbardziej wart swojej ceny. 

Bartek Pacuła
4 października 2013 - 09:19