Jedno trzeba Kapitanowi Phillipsowi oddać. Nawet jeśli przekłamuje w jakiś sposób historię ataku somalijskich piratów na Maersk Alabama, to robi to na tyle dobrze, że ciężko się do filmowej wersji wydarzeń przyczepić i zarzucać małą wiarygodność. Inaczej pisząc – to uczciwe kłamstwo. Nie będę nawiązywał do licznych wywiadów marynarzy, którzy przełożonego obrzucili szambem i zarzucili niekompetencję. Odpowiednie sprawy rozwiąże sala sądowa.
A sam film? Bardzo dobry! Byłem, widziałem i gwarantuję Wam, że dawno nie widziałem tak sprawnie zrealizowanego thrillera.
..który jednak zaczyna się bardzo wolno i nie daje na początku jako-takiej rozrywki. Co więcej, po jakimś kwadransie miałem spore obawy, że będę mieć do czynienia z jakimś potwornym rozczarowaniem na miarę nowego Thora. Paul Greengrass przyzwyczaił mnie, że zaczyna swoje filmy „z kopyta”, a dalej jest tylko szybciej, lepiej i ciekawiej. W Kapitanie Phillipsie startuje z niskiego pułapu, ale to tylko złudzenie. Widz w tym czasie zaczyna wkręcać się w zły sen załogi, a jednostajna fabuła zaczyna powoli pulsować. Coraz szybciej i szybciej, aż...
..zaczyna się jatka na całego. Będzie teraz delikatny spojler dla osób nie znających kulis tej akcji. Otóż Kapitan Phillips wbrew zwiastunowi nie rozgrywa się w większości na pokładzie kontenerowca. Mniej więcej po 60 minutach piraci wraz z głównym bohaterem opuszczają pokład w szalupie ratunkowej i dryfują po wzburzonym morzu mając na plecach marynarkę wojenną i Navy Seals.
Czemu o tym wspominam? Aby podkreślić, jak drugie 60 minut jest fenomenalne, a które nie zostało na szczęście zepsute w zapowiedziach. W tym właśnie fragmencie Greengrass pokazuje swój nieprzeciętny talent reżyserski, a Tom Hanks - talent aktorski. Będę szczery, ale pierwszy i drugi akt są zaledwie ok, nie jest to coś czego nie widziałem już wcześniej. Potem jednak dzieją się rzeczy, które powinny zostać zapisane złotymi literami w podręczniku „Jak nakręcić dobry thriller”. Mistrzostwo suspensu osiągnięte prostymi, acz skutecznymi środkami.
Jest konflikt postaci, jest pełna agresja piratów i zagubienie oraz niepokój kapitana, jest wreszcie świetny montaż przeplatający wydarzenia w klaustrofobicznej kabiny szalupy z działaniami marynarki wojennej (wojskowe geeki będą skakać ze szczęścia widząc w akcji Navy Seals). Nie brakuje również emocji, które w końcówce sięgają APOGEUM. Serio, choć wiedziałem jak zakończy się ta historia to i tak ostatnie 10 minut oglądałem na krawędzi fotela. Jest mięso i co najfajniejsze, udało się to wszystko Greengrassowi osiągnąć przy zachowaniu niskiej kategorii wiekowej. No i na deser Hanks. Jak wspomniałem, początek ma średni, ale końcówkę wybitną.
Do kina marsz? TAK.
Ocena 8.5/10