Nieumarłych zna każdy gracz, każdy miłośnik fantasy i wielu kinomanów. Ze wszystkich stron atakują nas hordy mniej lub bardziej przegniłych osobników. Większość chciałaby posilić się naszymi mózgami, inni łakną naszej krwi, a reszta chce nas wszystkich przelecieć i zaciągnąć przed ołtarz. Dla każdego coś miłego! Problem w tym, że gdzieś się zagubiła groza, która do niedawna była nieodłączną towarzyszką wszystkich nieumarłych.
Wszystko zaczęło się od duchów, upiorów i stworzeń, które można spokojnie uznać za protoplastów dzisiejszych wampirów. Nasi przodkowie wypełnili noc straszliwymi marami, upiorami powstającymi z niespalonych zwłok, trupów niegodziwych ludzi, osób przeklętych przez bogów lub zwyczajnie pechowych. Nieumarli zdominowali wyobraźnie ludzi na całym świecie. Różnej maści upiory prześladowały starożytnych Egipcjan, Japończyków, Rzymian, Żydów i setki innych ludów. Tylko nieliczne kultury nie widziały w zwłokach nic przerażającego, w Ameryce Południowej byli nawet tacy co martwego przodka potrafili wyprowadzić na spacer żeby mógł sobie pogadać z innymi nieboszczykami. Jednak cała reszta świata bała się tego, że zmarli mogą powrócić i narozrabiać w świecie żywych. Dlaczego akurat nieumarli? Ciężko wyobrazić sobie coś bardziej nienaturalnego od trupa, który nie chce spokojnie leżeć w grobie i zaczyna naprzykrzać się żywym. Nie musi nawet robić nic złego, wystarczy, że nie pasuje do ogólnie przyjętego schematu. Co ciekawe, nadejście chrześcijaństwa wraz z jego ideą zmartwychwstania nie zmieniło specjalnie nastawienia prostego ludu do „umrzyków”, którzy chcieli wychodzić z grobów. Strach pomyśleć ile osób spotkał marny los przez brak odpowiedniej wiedzy medycznej.
Tak uniwersalne straszydła bardzo łatwo przeniknęły do kultury masowej. Zaczęło się od historii opowiadanych przy ognisku i legend wspieranych przez niedoskonałość medycyny. Następnym krokiem były obrazy, książki, sztuki teatralne, film i wreszcie gry komputerowe. Z każdym kolejnym krokiem forma i cechy upiorów się zmieniały. Pojawiały się też coraz to nowe podgatunki z różnymi upodobaniami, właściwymi sobie sposobami powstawania i słabymi punktami. Wraz z upowszechnieniem się wizerunku wampira widzowie coraz mniej obawiali się prezentowanych potworów. Nawet jeśli gdzieś w podświadomości nadal tkwi w nas ten pierwotny lęk, to chyba już zbytnio oswoiliśmy się z umarlakami. Jeśli dodać do tego fakt, że od dawna próbuje się im nadać bardziej ludzką twarz i zrobiono z nich całkiem kochliwe stworzenia uzyskujemy COŚ. Owo COŚ już nie straszy, nawet jeśli próbuje...
Jasne, w historii branży przewinęło się kilku nieumarłych twardzieli. Ktoś powie, że Raziel i Kain byli przecież potężni i jednocześnie całkiem straszni. Tak, ale to są jednostki, które wraz z Draculą, Królem Liszem i Królem Czarnoksiężnikiem (wódz Nazguli) odcisnęły swoje piętno na popkulturze jedynie po to by chwilę później zniknąć w zalewie pomniejszych potworów.
Na ekranach telewizorów i monitorach przewinęły się już całe hordy nieumarłego ścierwa. Zawsze ktoś je pacyfikuje. Raz są to bohaterowie „The Walking Dead”, innym razem sam Abraham Van Helsing lub bracia Winchester. Czasem nieumarli eksterminują siebie nawzajem, albo też padają pod ciosami miecza lub topora dzierżonego przez bohatera ulubionej gry komputerowej. To właśnie gry komputerowe są najbardziej jaskrawym przykładem przeładowania nieumarłymi. Kiedy ostatnio na widok zombie czy wampira pomyśleliście coś w stylu „Och nie!”? Zapewne bardzo dawno temu lub nawet wcale. Najczęstszą reakcją jest odruchowe kliknięcie, które posyła w kierunku czerepu potwora kulę, strzałę, ostrze miecza czy kulę ognia. Żadnych emocji. Nieumarli zatonęli w morzu innych przeciwników. Przeciętnego gracza ani ziębią, ani grzeją. Tym bardziej, że przeważnie są traktowani jako mięso armatnie. Co gorsza, często są wrażliwi na znacznie więcej rodzajów broni niż przeciętny żyjący oponent. W jRPG widziałem nawet nieumarłych, którzy prócz wrażliwości na każdy typ broni i magii dostawali obrażenia nawet od magii leczącej. Twórcy gier wyposażają graczy w tony sprzętu, który został zaprojektowany tylko w jednym celu: eksterminacji umarlaków. Klimat horroru zaginął w oceanie przelewanej przez gracza krwi... a gdyby tak podrasować nieumarłych?
Weźmy typowy loch w grze cRPG, zmniejszmy liczbę przeciwników o połowę i nadajmy napotkanym tam zombiakom cechy właściwe ich naturze. Gracz wchodzi do katakumb i już z daleka widzi kilka snujących się po salach zombie. Z uśmiechem na ustach przymierza się do eksterminacji dzikich lokatorów i... odkrywa, że ma problemy z pojedynczym przeciwnikiem. Ostrzał z dystansu nie przynosi żadnych rezultatów pociski nieszkodliwie wbijają się w ciało nieumarłego. Gracz nauczony doświadczeniem bohaterów popularnych produkcji z udziałem zombie stara się trafić w głowę. Trafia, ale żadnego efektu nie widać, no może poza tym, że zombie ze strzałą wystającą z czaszki wygląda jak jakaś chora podróba jednorożca. Coraz bardziej zdenerwowany gracz sięga po ulubiony miecz i CIACH. Potężny atak niewątpliwie trafia, ale to jedynie na chwilę spowalnia potwora, dla którego kilka przeciętych tkanek nie powinno przecież stanowić problemu. Coraz bardziej zdenerwowany gracz obcina bestii głowę jedynie po to by zobaczyć jak bezgłowy potwór dalej człapie w jego kierunku, a głębiej w korytarzu widać już kolejnego zwabionego hałasem przeciwnika.
Skoro sam wizerunek już nie przeraża praktycznie nikogo to może trzeba wrócić do korzeni? Zmusiłoby to graczy do kombinowania. Oddajmy nieumarłym ich legendarne cechy! Nienaturalną wytrzymałość (która wymaga wręcz poćwiartowanie atakującej bestii) idodatkowe moce - nieumarli są doskonałymi nosicielami chorób, klątw, ale mogą tez być ich źródłem. Zdolność zahipnotyzowania gracza przez wampiry, wysysanie energii. Do tego konieczność spacyfikowania umrzyka kołkiem, znalezienia i zniszczenia filakterium, czyli pojemnika przechowującego duszę licha, i świadomość, że zegar tyka. Jeśli się nie pospieszysz to nieumarły ponownie wróci do życia i zacznie na ciebie polować.
Brzmi jak historia z horroru, ale chyba tak być powinno.Gdzie się to wszystko podziało? Praktycznie każda gra i każdy film, a nawet wiele książek nakłada nieumarłym głupie ograniczenia przez które zostaje nam jedynie cień ich dawnej chwały. Oni już nikogo nie przestraszą. Wystarczy mocniejsze klepnięcie w czaszkę i po strachu.