Niezależny i szczęśliwy Cliff nie chce być kojarzony do końca życia z marką Gears of War. Wiedzie teraz piękny żywot, który od dłuższego czasu motywuje go do spokojnej pracy nad mniejszą, nieznaną jeszcze produkcją. Mierzy wysoko, ma sporo pomysłów, i nigdy więcej nie wróci do pracy w korporacji.
Od 1.5 roku na wolności. Tyle czasu minęło bowiem od momentu, gdy Cliff Bleszinski opuścił szeregi Epic Games. Potrzebował odpoczynku i świętego spokoju, co wydaje się być zupełnie zrozumiałe, patrząc chociażby na Adriana Chmielarza, który z identycznych powodów opuścił szeregi People Can Fly. Wiedzie teraz szczęśliwe życie i doskonale udaje mu się łączyć pracę nad The Vanishing of Ethan Carter z życiem rodzinnym.
Jest możliwość, że Bleszinski zainspirował się decyzją Chmielarza. Jego odejście nastąpiło bowiem niewiele później i zajmuje się teraz również znacznie mniejszym, ambitnym projektem, dbając tym samym o życie prywatne bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
O ile na temat produkcji Polaka wiemy tyle, ile wiedzieć powinniśmy na tym etapie, o tyle nowa gra Cliffa to wielki znak zapytania. Nie wiemy jak się nazywa, w jakim uniwersum się toczy, jaki będzie jej charakter. Wiemy jedynie, że autor ma konkretną wizję i sprecyzowany plan działania: ma to być shooter dziejący się na arenach, czyli mniej więcej taki, jak inne fpsy z ery przed Call of Duty. Pokroju Unreala. Twórca mocno podkreśla, że będzie to zupełnie co innego, niż to, co prezentują nam współczesne strzelanki z Battlefieldem i wcześniej wspomnianą serią na czele.
Temu projektowi nadał kryptonim Silverstreak. Po niżej zamieszczonych grafikach wynika, że będzie to produkcja wizualnie bogata i jej akcja obsadzona będzie w futurystycznym świecie. Mimo wszystko, ciężko twierdzić, by Concept Arty były monotematyczne. Ba – jest zupełnie przeciwnie, każdy z nich przedstawia zupełnie inną treść, toteż ciężko snuć pochopne, znaczy… jakiekolwiek wnioski
Sądzę, że praca nad projektem może sporo potrwać. Jest to już realizowanie własnych założeń, nie ma natłoku terminów, ścisku doradców handlowych, ani tym bardziej ogromnej ekipy. Projekt będzie powstawał –zakładam- kilka lat, ale mam wrażenie, że będzie on solidnie wykonany, w miarę możliwości rozbudowany i perfekcyjnie łączący znany z „prawdziwych strzelanek” styl rozgrywki, ze współczesnymi normami i -być może- absolutnie nowymi rozwiązaniami.
To, co mnie niestety niepokoi, to pomysł Cliffa na dystrybucję jego produkcji. Fakt, faktem, że wyraźnie zaznaczył, iż ani ten, ani żaden inny tytuł spod jego rąk nigdy już nie zostanie rozprowadzany standardowo – w pudełkach, ani tym bardziej nie zadebiutuje na okładkach wszelkich czasopism traktujących o grach. Rozprowadzony będzie wyłącznie cyfrowo, co raczej potwierdza, że będzie znacznie mniejszy. Natomiast to, co najistotniejsze, to informacja o chęci wspierania się serwisem crowdfundingowym i… skorzystanie z systemu wcześniejszego dostępu do gry.
„Myślę, że istnieje możliwość odniesienia sukcesu wzorem DayZ, czyli udostępnienie płatnej alfy czy płatnego wczesnego dostępu, co daje graczom możliwość wpłynięcia na jakość gry.”
Jak wiecie, nie jestem zwolennikiem takiego systemu i potwierdziłem to nie raz. Wygląda jednak na to, że nie doczekamy się w przeciągu kilku najbliższych lat kompletnej gry. Będzie ewoluowała w nieskończoność i ciężko będzie stwierdzić kiedy osiągnie poprzeczkę. Zadebiutuje może i wcześniej niż przypuszczano, ale w stanie najwyżej połowicznym.
Przyczyną w ogóle podjęcia decyzji o stworzeniu nowej, kreatywnej produkcji, były niespełnione oczekiwania w Epic Games. O poprzednich, cholernie udanych produkcjach typu Unreal, czy Jazz Jackrabbit, niewiele się już mówi, natomiast Gearsy są wszędzie. Nie jest przeciwny tej grze – sam ją wielbi, bo sprawia mu mnóstwo dobrej frajdy i satysfakcji, ale absolutnie nie podoba mu się kierunek który przyjęła. Z ambitnej produkcji o Kompani Braci opowiadającej historię o najwspanialszej generacji, przeistoczyła się na shootera, którego głównym motywem jest strzelanie do jaszczurów, przez co absolutnie nie czuje się spełniony. „Stać mnie przecież na więcej” tłumaczy.
Dobra, arenowa strzelanka świetnie uplasowałaby się na rynku, bo współcześnie takich produkcji bardzo niewiele, no i pełniłaby też funkcję utylitarną, czyli przedstawiłaby młodemu pokoleniu co wcześniej rozumiano przez pojęcie ‘pierwszoosobowy shooter’ :). Mimo nieco szkodliwemu systemowi dystrybucji i niepewnej jeszcze informacji o chociażby fundamentach gry, jestem nastawiony niezwykle optymistycznie. Nie pieniądze będą tutaj grały główną rolę, lecz samospełnienie. Nie wyobrażam sobie, by Bleszinski był dumny i usatysfakcjonowany wypuszczając na rynek średniej jakości bubla.