Nie trzeba być zdolnym krytykiem filmowym, ani kinowym znawcą, by po obejrzeniu tak wybitnego serialu, jakim niewątpliwie jest Breaking Bad stwierdzić, że wyjątkowo wiele emocji wzbudzili w nas tutejsi bohaterowie. Każda z pojawiających się w kolejnych odcinkach postaci była w pewnym sensie intrygująca, a na pewno charakterystyczna, przez co wyjątkowo zapadała w pamięć.
Zapewne większość z was już znacznie wcześniej skończyło przygodę z Breaking Bad. Ja zrobiłem to zaledwie kilka dni temu i do tej pory jakoś czuje się nieswojo jedząc kolację bez towarzystwa Waltera White’a. Nie chodzi jednak o nawyk, lecz o wyjątkowo intrygujący scenariusz, którego wydarzenia skończyły się w najbardziej odpowiednim momencie, a mimo wszystko pragnąłbym oglądać dalej.
Szereg szalenie niespodziewanych akcji i epickich momentów automatycznie dostosowywał mimikę mojej twarzy mimo, że z reguły oglądając staram się nie okazywać jakichkolwiek emocji fizycznie. Nie mogę powiedzieć, że to najlepszy serial, bowiem wielu z tych popularnych i najbardziej nagradzanych, zwyczajnie nie widziałem. Nie mniej to właśnie on –nie tylko jako epizodyczne kino, ale ogólnie – dostarczył mi największych emocji. Ukłony w stronę Vince Gilligana, który jakoś tak wizualnie i przypuszczam, że nie tylko, coś ma wspólnego z głównym bohaterem.
Najwięcej wszelkich uczuć wiązałem z bohaterami serialu. Wszystkimi. Każdy odegrał świetną rolę. Tak zresztą miało być i w gruncie rzeczy nasza reakcja na zachowanie któregokolwiek z nich była już rozplanowana. Oczywistym jest to, że Gus miał być tak niepozorny i tak intrygujący, bo tak namalował go scenariusz, że Badger miał być taki głupi i śmieszny jednocześnie, bo taka była jego rola. Dopasowanie roli do konkretnego aktora jest po prostu idealne, nie można temu zaprzeczyć.
Bez względu na to, że każdy z nich przyszedł na plan, przeczytał swoje kwestie, styl i charakter, po czym jakiś czas później wyszedł i zagrał, to zrobili to fenomenalnie, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie gra aktorska. Jestem pełen zachwytu niesamowitej mimiki twarzy właśnie Gustavo Fringa, zmiennego zachowania Jessiego, czy nawet tego chudziutkiego policjanta, który wkręcił Badgera. Pełen profesjonalizm. Nie potrafię wymienić postaci, która mimo swojego przeznaczenia na scenie, sprawiałaby wrażenie gorzej utalentowanej. Wydaje mi się, że każdy dał z siebie wszystko, co z kolei poza kasą, może być efektem pozytywnej atmosfery na planie.
Wszyscy aktorzy, którzy w swoich wcieleniach występowali dłużej niż kilka chwil, dostali mniej, bądź bardziej prestiżową nagrodę za rolę. Ponadto wielu z nich nie mogło pochwalić się bogatą biografią, czy szeregiem świetnie odegranych ról, co potęguje zaskoczenie.
Pozwólcie, że podzielę się z Wami krótkim opisem aktorów i ich ról w owym serialu. Tych według mnie najbardziej charakterystycznych i ciekawych.
Grzechem byłoby nie rozpocząć od gwoździa programu – Waltera White’a. Tego najbardziej kochanego i nienawidzonego. Niezwykle kontrowersyjnego, ale i zrozumiałego. To nie kto inny, jak Bryan Cranston. 58letni facet mojego wzrostu :) Na swoim koncie ma całkiem sporo produkcji, w których grał, lecz nie pamiętam i google też nie pamięta, by gdziekolwiek odgrywał główną rolę. Grał Tatę Malcolma w Zwariowanym Świecie Malcolma i głównie stąd go kojarzę. Wśród bardziej współczesnych filmów całkiem dobrze zaprezentował się w Oprecji Argo. Pojawił się również w Pamięci Absolutnej jako Cohaagen –ten siwy, a jeszcze bardziej da o sobie znać w tym roku w Godzilli, gdzie wydaje się grać znaczącą rolę.
Bryan jako Walt wyjątkowo zaimponował mi profesjonalizmem. Mocne emocje, które prezentował swoją osobą były naprawdę zaskakująco wiarygodne. Podczas samego seansu –co rzadko mi się zdarza- przez myśl mi nie przeszło, że ta postać to tylko dobra gra aktora. Był dla mnie W. White’m i nikim innym.
Skyler White. Postać równie wyrazista. Czasami przesadzała z emocjami, nadmiernie zadręczając siebie i Walta, czyli pełnoprawna kobieta. Nie raz nie mogłem pogodzić się z jej zdaniem, choć w rzeczywistości biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia i faktyczny stan, do jakiego została doprowadzona, jej miny i fochy mogły być zrozumiałe.
Podobnie jak serialowy mąż, Anna Gunn, bo tak w rzeczywistości się zwie, świetnie w rozumieniu realistycznie – oddawała swoje emocje. Potrafiła pokazać że jest świetnie wyszkoloną i uzdolnioną księgową, jak i zakłopotaną, oddaną matką. Wśród znanych tytułów filmowych próżno szukać Anny. Pojawiła się ostatnio w Chłopcu z czerwonym wózkiem, gdzie ponoć zagrała bardzo dobrą rolę o podobnym charakterze, ale potwierdzić nie mogę, nie oglądałem.
Jak rodzinnie, to wio. Hank Schrader. Dąży do celu bez względu na wszystko. Praca pracą, ale faktyczna zagwozdka to dla niego dżungla, z której zrobi wszystko, by się wydostać. Gra pracownika wydziału anty-narkotykowego. Jest szanowany, bo zdolny. Ba! Jest genialny w swoim fachu, bo jako postać autentyczna – Dean Norris zagrał w dziesiątkach filmów w mundurze. A to detektywa, a to porucznika, dowódcę SWAT. W zeszłym roku zagrał sierżanta w Polowaniu na Łowce, a w roku debiutu Breaking Bad, pokazał się jako Warren w Pograniczu.
Jesse Pinkman. Gnojek w skorupie. Twardy z zewnątrz(choć nie zawsze) i miękki od środka. Nie jest głupi, ale odżywki sprawnie popsuły jego życie. Czasami było mi go szkoda, a czasami wręcz chciałem na niego splunąć. Przeżył jednak wiele bólu i ciężko to trawił.
Byłem zaskoczony tak świetną robotą aktora. Pokazał klasę, co zauważył też świat. Dostał przede wszystkim Złotego Globa za najlepszą postać drugoplanową z BB, i kilka innych nagród oraz nominacji. Aaron Paul otworzył sobie karierę. W 2012 roku zagrał istotną rolę Charliego w filmie Wyjść na prostą, a teraz znalazł się za kółkiem w kinowym Need for Speedzie. Na dużych ekranach debiutuje właśnie Nauka Spadania, również z jego udziałem. Wziął się do roboty, bo jeszcze przed serialem znany był jedynie z Ćpunów.
Gustavo Fring. Każda scena z jego osobą była fascynująca i niepewna. Sprawia wrażenie spokojnego i opanowanego, a wewnątrz aż kipi. Podobnie jak Walt, jest strasznie dwulicowy. Nie da po sobie poznać czegokolwiek, mimo, że nie są to małe grzeszki, a kolosalne przekręty i zbrodnie. Niesamowita postać.
Nie znaczy to jednak, że Breaking Bad był dla niego przełomowym momentem, bowiem Giancarlo Esposito grał również Tonny’ego w filmie Smoke, Charliego w Nothing to Lose. Ja z kolei kojarzę go z produkcji z 2011 roku – SWAT: Miasto w ogniu. Ma specyficzny wyraz twarzy – zarówno ten miły, bezbronny, jak i arogancki. Idealnie uplasował się w swoją rolę w Breaking Bad. Pojawił się i zniknął z honorem.
Better Call Saul. Saul Goodman. Fenomenalny występ. Od pierwszych chwil postać ta zmuszała nas do jej polubienia. Zabawny, pokręcony, cwany, bezprecedensowy. Cały Saul. Swoją osobą wprowadził do serialu szereg ciekawych akcji. To właśnie dzięki niemu Jesse i Walt poznali nowe kontakty i scenariusz się rozwinął. Przed lepszymi od siebie klęczy, z gorszych się śmieje. Potrafi zarabiać pieniądze i wie kiedy zrezygnować.
Za niego odpowiedzialny jest niejaki Bob Odenkirk. Nazwisko do tej pory kompletnie mi nie znane. Uświadomiłem sobie jednak ostatnio po zakończeniu BB i prześwietleniu internetu, że to przecież on odpowiedzialny jest za powstanie filmu Movie 43, który zupełnie niedawno wygrał w kategorii najgorszy film, a Bob Odenkirk zgarnął dwie statuetki – najgorszego reżysera i za najgorszy scenariusz. Mimo to, pojawił się ostatnio w Nebrasce.
No i mój ulubieniec. Gość, który wszystko potrafił dokładnie zaplanować i mieć zapięte na ostatni guzik. Który zachowywał stalową minę, którego nikt nie był w stanie przechytrzyć. Przede wszystkim zawsze miał rację i ja, jako widz w pełni musze to potwierdzić. Mike Erhrmantraut, znany szerzej jako po prostu Mike. Człowiek w zaawansowanym wieku, którego doświadczenie z młodych lat teraz doskonale się sprawdza. Nie było na niego haka, a mimo wszystko stało się, co się stało. Wtedy znienawidziłem White’a.
Za tą fikcyjną personą stoi Jonathan Banks . Grał wieki temu w Gliniarzu z Beverly Hills, ale współcześnie niewiele daje o sobie znać. Szkoda, świetnie nadaje się do roli zimnokrwistego zabójcy, którego czyny są naganne, ale nie czujemy do niego żalu, wręcz przeciwnie.
Swojego besta już wam przedstawiłem. Czas na was. Która postać z Breaking Bad była dla was najciekawsza? Chodzi o najbardziej specyficzną, wyróżniająca się/oryginalna/intrygująca? Wykluczam Waltera, bo to oczywiste.
I zapamiętajcie sobie.