Jakiś czas temu myślałem sobie ile jeszcze będę czekał na jakąkolwiek grę spod znaku Star Wars. Jakąkolwiek wieść, potwierdzenie prac, zapowiedź. Whatever. No i doczekałem się. To jednak dopiero pierwiastek moich oczekiwań.
Szef firmy Electronic Arts stwierdził, że chce stworzyć grę z uniwersum Gwiezdnych Wojen wzorowaną na modelu gry prezentowanym przez Batman: Arkham. Bardzo rozsądne posunięcie. Czym wyjaśnia więc decyzję?
Adrew Wilson podkreśla, że chłopaki z Warner Bros wykonali kawał świetnej roboty wykorzystując korzenie serii, włączając je jednocześnie w spójną, poukładaną, interaktywną całość, która zapewnia głęboką i immersyjną przygodę. Jego zdaniem taki potencjał ma również nieokiełznane uniwersum Star Wars.
Zgadzam się z nim w stu procentach. Batman świetnie łączy dobrze opowiedzianą i niebanalną historię ze specyficznym pomysłem na rozgrywkę. To seria gier akcji z prawdziwego zdarzenia, w której równie wiele emocji, wrażeń dostarcza zarówno rozgrywka, jak i opowieść i scenariusz. To środowisko, które słusznie stało się inspiracją. W tą stronę poszło przecież Remember Me, które mnie osobiście w sobie rozkochało. Potencjał ogromny, brakowało zdecydowania i zaangażowania w większą pracę nad tym tytułem. Poza tym przecież wiele mechanizmów takich jak chociażby tryb detektywistyczny stały się podstawą współczesnych gier – ot chociażby Wiedźmin 2, czy nowy Hitman.
Słowa Wilsona dostarczyły mi pozytywnych emocji z wielu powodów. Należy przede wszystkim zauważyć, że chęć przedstawienia ciekawej historii i immersyjnej przygody jest zaprzeczeniem tego, co pokazały najświeższe Star Warsy – Force Unleashed 1 i 2. Tam główne i właściwie jedyne skrzypce grała rozgrywka. Było ładnie, pięknie, efektownie, ale kompletnie nie czułem tego czegoś. Brakowało głębi, wyrazistości, akcentu na fabułę.
Po pierwszej odsłonie nowej podserii, ujrzała światło dzienne druga, jeszcze gorsza. Przez co wyszedłem z przekonania, że jeżeli wyjdą jakiekolwiek nowe produkcje czerpiące z uniwersum, będą to płytkie fabularnie, najzwyczajniejsze w świecie gameplay’ówki. Po wypowiedzi CEO EA śmiem twierdzić, że w najgorszym wypadku –gdy nadal to rozgrywka dominować będzie contet, i tak dostaniemy klimatyczny, warty uwagi tytuł.
Potwierdza to całkiem ciekawa sytuacja EA i podrzędnym im studiów. Trzy z nich mają zająć się produkcjami spod znaku Star Wars. Są to: oczywiście DICE, Visceral Games, BioWare. Wiemy, że DICE pracuje nad SW: Battlefront, choć w zasadzie to ciągle poprawia błędy BF4. Visceral z kolei pracuje nad nieznanym jeszcze projektem. BioWare jest wolny, chyba. Wbrew pozorom jednak ciężko bezpośrednio, pewnie strzelić kto grą się zajmie. Logika podpowiada, że to właśnie Bioware, ale intuicja wmawia, że gra akcji z akcentem na słodziutką, płynną akcję i ciekawą fabułę, nie jest czymś, w czym studio się specjalizuje. Tak mniemam. Oni najpewniej nawkładali by elementów RPG wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Nie twierdzę, że to źle, ale w niektórych przypadkach to absolutnie zbędne.
Uniwersum Star Wars bardzo mi pasuje do wykreowanej przez Rocksteady idei gry akcji TPP. Nawet, jeżeli na pierwszy rzut oka nie będziemy w stanie wskazać podobieństwa mechanik, stylu, to sama inspiracja właśnie serią Arkham napawa optymizmem. To dobry grunt, którego nie był w stanie zniszczyć nawet najnowszy i najgorszy Batman autorstwa WB Montreal, bo w zasadzie zalety tego tytułu wynikają z wypracowanego dotychczas poziomu serii.
EA zwleka, ale pamiętajmy, że ma 10letnią licencję na markę, stąd możemy być pewni, że kilka produkcji z uniwersum Gwiezdnych Wojen niebawem uświadczymy. Battlefront prawdopodobnie będzie pierwszy. Czekam.