Kolorowe Piksele #02 na PSP - recenzja gry - Driver 76 - hongi - 25 lipca 2014

Kolorowe Piksele #02 na PSP - recenzja gry - Driver 76

hongi ocenia: Driver 76
59

Sony PlayStation Portable, w skrócie PSP, to konsola, która pozwala grać w gry leżąc na łóżku. Pozwala grać w gry o jakości i grywalności lepszej niż PSX, w toalecie. To konsola, która miała zrewolucjonizować wypady za miasto, bo przecież do babci nie weźmiemy swojej wielkiej konsoli. PSP bez problemu zmieści się w kieszeni. Tak też było przez kilka pierwszych miesięcy. Później konsola trafiła do szuflady i leżała tam, aż do niedawna. Teraz odkurzona (przedmuchana), z kablem podłączonym do monitora (z powodu martwych pikseli), powróciła. Przejrzałem allegro w celu zakupienia czegoś oldschoolowego. Trafiłem w dziesiątkę, gdy zobaczyłem Drivera 76. Sprzedane... eee... Kupione! Zapraszam na recenzję.

Powrót po tylu latach do konsoli PSP oraz Drivera był czymś wyjątkowym. Sama konsola nadal jakoś się trzyma, a podłączenie jej bezpośrednio do monitora zwiększyło komfort rozgrywki. Wygodna pozycja w fotelu i wielki obraz na monitorze LCD dają efekt. Polecam, same plusy. Driver 76 ukazał się w maju 2007 roku na konsolę. Jestem fanem serii od pierwszej części na PSX. Wiele godzin spędziłem na ucieczkach oraz pościgach, tak więc, już po 30-tu sekundach gry, dobrze wiedziałem, że będę się świetnie bawił przez najbliższe godziny. Ruszanie z piskiem oraz bardzo efektowne nawroty, czy bączki, to kwintesencja serii. Rozgrywka, akcja i przyjemność z jazdy - to dobry stary Driver. Gubienie maski nie przestało irytować, nadal zasłania drogę w najmniej odpowiednim momencie. Ma to swój urok.

Driver 76 to tak naprawdę Driver 3 na mniejszą konsole. Niby historia dzieje się w tym samym mieście, niby kilkadziesiąt lat wcześniej, ale miasto nadal pozostało to samo. Nawet większość samochodów jest nie z tej epoki. Jak dla mnie ta gra mogłaby się nazywać Driver 3 na PSP i tyle. Ale ktoś chciał przywrócić retro oraz klimat disco. Niestety, to się nie udało. Szkoda, bo pomysł fajny. Miasto jest wielkie i choć nie ma tak dużo szczegółów, jak na większej konsoli, to i tak co jakiś czas jadąc, możemy kogoś przejechać. Patrząc na budynki i tekstury, muszę stwierdzić, że bardziej przypominają te z pierwszych dwóch części Drivera na PSX niż wypasione elewacje z PS2. Model postaci też jest bardziej kwadratowy i ubogi niż tego byśmy chcieli. Kolejnym minusem jest mały ruch samochodów na drogach, czasami zerowy. Ułatwia to grę za bardzo, poza tym jest tutaj masa błędów. Np. jak chcemy wejść do ciężarówki, ale ta powoli stacza się z górki, wtedy ciężarówka trochę nam ucieknie, a nasz bohater wsiada w pustą przestrzeń przed nią. Lub jeśli wywalimy się samochodem na dach, to nie zawsze od razu wyjdziemy z niego lub nagle wyskoczymy na metr w górę. Takie sytuacje, przy takiej produkcji, nie powinny mieć miejsca. Na szczęście rozgrywka jest dopracowana i gracz siedzący na tylnej kanapie jadącego samochodu, jest w stanie wybaczyć takie niedociągnięcia. Nie jest jednak w stanie wybaczyć długiego wczytywania się misji oraz przycinania się gry podczas większych pościgów. Gra ma tendencje do czkawki, szczególnie w tych momentach, gdy na ekranie dzieje się najwięcej. 

Kampanie można przejść w cztery do pięciu godzin. Nie ma szału. Sześć rozdziałów, które są oddzielone od siebie cutscenkami. Nie spodziewajcie się tutaj jakiejś grafiki 3D. Filmiki to komiks, gdzie rysunek po rysunku jest przedstawiona historia z komentarzem głównego bohatera. Ray bo to nasz Driver, jest wheelmanem do wynajęcia. Razem z kolega Slinkiem, mają drobne nielegalne dochody i ciągle przebywają w barze u Elma. Historia zaczyna się od tego, jak chłopak poznaje dziewczynę. Więc zaczyna kraść i zabijać, by zdobyć jej serce. Czego się nie zrobi dla teścia szefa chińskiej mafii. I tak ciągłe wzloty i upadki, powodzenie oraz porażki, targają naszymi bohaterami przez ponad trzydzieści misji. Będziemy się ścigać kradzionymi samochodami, wozić zabójców do wyznaczonych celów. Postrzelamy trochę z ciężarówki do samochodów, a nawet koparki lub helikoptera. Czysta radocha. Dalej w innych misjach będziemy kraść samochody za pomocą pomocy drogowej, będziemy podkładać bomby pod kluby lub po prostu wpadać komuś na chatę i go zabijać. W sumie będziemy jeździć tam i z powrotem. Po ukończeniu zadań odkryjemy na naszej mapie dodatkowe misje. Będziemy mogli je przechodzić w trakcie kampanii, na odstresowanie się i zarobienie dodatkowej kasy lub po przejściu całego wątku fabularnego. Wszystko zależy od nas. No właśnie, całe zarabianie pieniędzy jest tutaj potrzebne. Wydawać ją będziemy na amunicję oraz tuning. Dodatkiem dla bardziej wymagających graczy jest zbieranie ukrytych po całym mieście gwiazdek, które odkryją nam masę dodatkowych ciekawostek. Grając w Drivera, czasami musiałem się nieźle pogimnastykować, szczególnie na misjach, gdzie trzeba wychylić się przez okno, by ostrzelać ścigający samochód. Pomimo systemu naprowadzającego naszego celownika, i tak ciągle wjeżdżałem w jakiś obcy samochód lub przydrożną latarnię. Sterowanie za pomocą analogu nie przypadło mi do gustu, zawsze wolałem grać na strzałkach. Niestety, opcja zmiany przycisków, nie została tutaj uwzględniona.

Gra jest warta zagrania, ale nie jest warta kupienia konsoli. Masa błędów i niedopracowań świadczy tylko o tym, że firma dała nam odgrzanego kotleta, który mógł być czymś więcej. Nostalgiczni gracze, pamiętający pierwszego Drivera znajdą tutaj masę wspomnień i dobrej zabawy. Gracze, którzy nigdy nie mieli styczności z serią, nie powinni zaczynać od Drivera lat siedemdziesiątych. Ocena to pięć super-hiper-szybkich koparek, które chcą rozwalić naszą ciężarówkę wypełnioną bronią i amunicją na dziesięć odpadających masek naszych samochodów, zasłaniających całą drogę. Czyli trochę za słabo, ale bojowo. Wszystko zapewne przez te sentymenty.

Inne moje recenzje gier:

1. Oniken v2

hongi
25 lipca 2014 - 10:41