Najważniejszy wieczór w świecie małego ekranu już za nami. Nagrody Emmy w końcu powędrowały do najlepszych z najlepszych.
Muszę przyznać, że z roku na rok amerykańskie produkcje telewizyjne coraz bardziej mnie zaskakują. Nie zrozumcie mnie źle, wcześniej zawsze udawało mi się trafić na kilka naprawdę świetnie wykonanych seriali, ale teraz wychodzi ich naprawdę mnóstwo. Nie dziwi więc chyba to, że ciężko mi było wybrać tegorocznego, osobistego faworyta. I koniec końców kibicowałem większości nominowanym serialom i gwiazdom małego ekranu. Wiadomo, że zwycięzca może być tylko jeden i oto wielcy wygrani:
Najlepszym dramatem ponownie został "Breaking Bad". Tutaj raczej wielkiego zdziwienia nie było. Po pierwsze dlatego, że ostatnie osiem odcinków, które wyemitowano w zeszłym roku, były po prostu świetne i powalały swoim dopracowaniem. Po drugie, w ten sposób możemy należycie pożegnać się z tą wspaniałą produkcją.
Najlepszą aktorką w serialu dramatycznym została Juliana Margulies za swoją rolę w "Żonie idealnej". Dzięki temu zakończyła ona świetną passę Claire Danes, która dwa razy z rzędu zdobyła statuetkę za "Homeland". W tym roku aktorka musiała zadowolić się "jedynie" nominacją.
Niewątpliwie najwięcej emocji wzbudziła kategoria Najlepszego aktora w serialu dramatycznym. Bryan Cranston ("Breaking Bad") pokonał takie gwiazdy jak Jon Hamm ("Mad Men"), Woody Harrelson ("Detektyw"), Matthew McConaughey ("Detektyw"), Kevin Spacey ("House of Cards") i Jeff Daniels ("Newsroom"). To już czwarta i ostatnia nagroda Emmy jaką Cranston zdobywa za postać Waltera White'a w "Breaking Bad". Aż smutno się robi, jak się o tym pomyśli...
"Breaking Bad" królował również w kategorii najlepszego aktora drugoplanowego w serialu dramatycznym. Statuetka powędrowała do Aarona Paula, który również musiał zmierzyć się z wielką konkurencją. Nominację dostały takie gwiazdy jak Peter Dinklage, Jon Voight, Jim Carter, Mandy Patinkin i Josh Charles.
Jeśli chodzi o najlepszą aktorkę drugoplanową w serialu dramatycznym, to tutaj ponownie zwyciężyła Anna Gunn, czyli Skyler z "Breaking Bad". Pokonała ona Joane Froggatt ("Downton Abbey"), Christine Hendricks ("Mad Men"), Maggie Smith ("Downton Abbey"), Lena'e Headey ("Gra o tron") oraz Christine Baranski ("Żona idealna").
W pozostałych kategoriach wyróżnione zostały seriale: "Detektyw" (Najlepsza reżyseria w serialu dramatycznym - Cary Joji Fukunaga) i raz jeszcze "Breaking Bad" (Najlepszy scenariusz w serialu dramatycznym - Moira Walley-Beckett).
"Współczesna rodzina" po raz piąty została najlepszą komedią. Raz jeszcze Julia Louis-Dreyfus otrzymała statuetkę dla najlepszej komediowej aktorki za "Figurantkę" a Jim Parsons raz jeszcze został najlepszym aktorem komediowym ("The Big Bang Theory"). Jeśli chodzi o role drugoplanowe to Ty Burrell otrzymał Emmy za swój wkład we "Współczesnej rodzinie" a Allison Jeaney za "Mamuśkę".
Ciekawie prezentowały się kategorie zarezerwowane dla miniseriali i filmów telewizyjnych. W tej pierwszej zwycięzcą okazał się "Fargo", a w tej drugiej "Odruch serca". Doceniona została również jedna brytyjska produkcja: "Sherlock" zgarnął nagrody za najlepszego aktora (Benedict Cumberbatch), najlepszego aktora drugoplanowego (Martin Freeman) oraz za najlepszy scenariusz. Dobry wynik uzyskał również miniserial "American Horror Story: Coven", który zdobył dwie statuetki za najlepszą aktorkę (Jessica Lange) i najlepszą aktorkę drugoplanową (Katy Bates).
Niewątpliwie największymi zwycięzcami, tak jak w zeszłym roku, zostały produkcje "Breaking Bad" i "Współczesna Rodzina". Cieszę się, że również "Fargo" i "Odruch serca" zostały docenione. Szkoda tylko, że mimo tylu nominacji "Detektyw" zdobył tylko jedną statuetkę.
A na zakończenie...
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.